Lekki mróz, śnieg na brzegu, puch z nieba – dla morsów pogoda niczym na rajskiej wyspie. Nic to, że zanim weszli do wody, musieli wyrąbać sobie kawałek miejsca w rzece za pomocą sporej siekiery. Przydatny bywa również parasol-laska i długi konar do spławiania kry. Wielkiego znaczenia nie miał śnieg, który zdążył im nasypać do butów. Najważniejsze, że przez te kilka minut można było posiedzieć w zimny nurcie, by później poczuć, jak krew w żyłach zaczyna szybciej krążyć.