Gorlice. Lokali do wynajęcia sporo. Niektóre czekają na swoich najemców od kilku lat. Gdzie w takim razie przeniósł się handel?

Gorlickie ulice tak dziesięć-piętnaście lat wstecz zdominowane były przed dwa rodzaje działalności. Pierwszą była szeroko rozumiana działalność finansowa, a więc banki, parabanki i wszelkie inne instytucje pożyczkowe. Drugą były ciucholandy, które otwierały się, gdzie nie spojrzeć. Po dekadzie nie ma jednych ani drugich. Za to dominują „lokale do wynajęcia”. Niektóre opuszczone kilka tygodni temu, więc jeszcze widać wyposażenie, lady, gabloty. Witryny innych zdążyły już porosnąć tak grubą warstwą kurzu, że wnętrze trudno dostrzec.

- Rzeczywiście, mamy w mieście dużą liczbę niezagospodarowanych lokali. W wielu przypadkach taka sytuacja ciągnie się od lat – mówi Wiesław Brzozowski, właściciel biura nieruchomości Domex w Gorlicach. - Co ciekawe, często są to lokale w bardzo dobrych lokalizacjach, które w przeszłości rozchodziły się od ręki – dodaje.

Gdy przejść ulicą Kościuszki w stronę miasta ofert wynajmu jest co najmniej kilkanaście, a gdy policzyć te we wszystkich bocznych uliczkach, pewnie można byłoby się doliczyć kilkudziesięciu. Z lokali w sąsiedztwie drogi krajowej znikł sklep motoryzacyjny, prywatna cukiernia, salon kosmetyczny, biuro tłumaczeń, ciucholand, sklep mięsny. Warzywniak w blaszaku nieopodal skrzyżowania działał tak naprawdę kilka miesięcy, a popularna sieciówka na skrzyżowaniu nie przetrwała pandemii.

- Cisza trwa – komentuje Adam Gamoń, gorlicki przedsiębiorca, który wyremontował dużą kamienicę w centrum Zawodzia. - Nawet jeśli ktoś zapyta o ewentualny wynajem, to później już nie wraca do tematu. Zachętą nie jest nawet odstępne, które tak naprawdę jest na takim poziomie, by pozwoliło pokryć koszty podatków – dodaje.

Wiesław Brzozowski ma podobne spostrzeżenia. O ile jeszcze kilka lat wstecz, czynsz w lokalach w centrum miasta był szacowany na dziesięć, a nawet dwanaście tysięcy złotych, to realia rynku ceny zmieniły.
- Teraz podobne lokale można wynająć za połowę tej kwoty – wskazuje. - I też nie ma chętnych – dodaje.

Jasno widać, że handlowo wyludnia się ulica 3 Maja. Po tym, jak zlikwidowała się cukiernia z kilkudziesięcioletnią tradycją, później nastała tam drogeria, która zresztą też się zwinęła, lokal pozostaje pusty.
- To znikanie sklepów, może nie jest masowe, ale trudno nie dostrzec, że życie handlowe koncentruje się wokół mniejszych czy większych lokalnych galerii – komentuje dalej Wiesław Brzozowski. - Chcemy w jednym miejscu załatwić całość zakupów, a nawet i usług – dodaje.

Jan Wojnarski, starszy Cechu Rzemiosł i Przedsiębiorczości w Gorlicach, który skupia właśnie głównie usługodawców, też dostrzega zmiany.
- Rosną koszty prowadzenia działalności, przede wszystkim, jeśli chodzi o piekarnie – komentuje. - Salony fryzjerskie czy warsztaty samochodowe jakoś sobie radzą. Duże sklepy, które są u nas zrzeszone również. Owszem, niektórzy z przedsiębiorców zaczynają zastanawiać się nad przyszłością, choć na razie nie ma wysypu likwidacji – dodaje.