Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tatiana: nigdy wcześniej nie malowałam, dopiero w Polsce, w Sękowej zaczęłam. Teraz zdobi nie tylko szkatułki i kubki, ale też... przystanki

Halina Gajda
Halina Gajda
Tania postanowiła, że sękowskim przystankom przydałby się lekki lifting. Brudne belki pokrywają teraz barwne kwiaty. Zrobiło się miło i sympatycznie. Malować zaczęła po ucieczce do Polski z ogarniętej wojną Ukrainy. Zdobi meble, kubki, talerzyki czy kuchenne deski
Tania postanowiła, że sękowskim przystankom przydałby się lekki lifting. Brudne belki pokrywają teraz barwne kwiaty. Zrobiło się miło i sympatycznie. Malować zaczęła po ucieczce do Polski z ogarniętej wojną Ukrainy. Zdobi meble, kubki, talerzyki czy kuchenne deski halina gajda, archiwum prywatne
Tania do Sękowej trafiła niedługo po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. Uciekła z dziećmi ze strachu. Trafiła w Gorlickie pod dach ludzi, którzy wyciągnęli do niej pomocną rękę. Teraz pracuje. I maluje…

W sali GOK-u panuje cisza. Nie słychać nawet chlupotu wody od płukanego w niej pędzla. Bo Tania wody nie używa. Jakoś tak jej wygodniej. Ma przed sobą drewnianą deskę. Nie szkicuje niczego wcześniej, nie projektuje na kartce. Pracuje szybko. Jeden, drugi, trzeci i kolejny ruch pędzla. I kwiat otoczony wiankiem z liści jest gotowy.

- Nigdy nie malowałam. Żadnej artystycznej czy plastycznej szkoły też nie kończyłam – mówi. - To jakoś samo przyszło. Tutaj, w Polsce – dodaje.

Na początku była dziecięca malowanka

Na ucieczkę zdecydowała się, gdy nieopodal jej domu doszło do wybuchu w którym zginęła mama kolegi jej syna. W Polsce trafiła do Małastowa. Wspólnie z innymi kobietami, próbowała odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W trakcie pierwszych zakupów, w markecie kupiła… zwykłe malowanki.
- Uspokajało mnie kolorowanie dziecięcych obrazków – wspomina.
Siedzenie i ciągłe wpatrywanie się w nadchodzące na telefon wiadomości, nasłuchanie wieści, które płynęły zewsząd – to wszystko tylko potęgowało stres. Szybko zrozumiała, że na powrót do domu przyjdzie im poczekać. Coś trzeba było zacząć robić. Zaczęły więc gotować. Najpierw dla siebie, później na trochę większą skalę – tak naprawdę dla gorliczan. Pierogi czy słynny ukraiński barszcz lądowały w jednorazowych opakowaniach i słoikach. Wiadomo, styropian to nie zastawa z chińskiej porcelany, więc uznały, że trzeba jakoś nadać mu estetyki. Zaczęło się wielkie zdobienie opakowań wedle zasady „co w duszy zagrało”. Klienci byli zachwyceni, ale też wzruszeni sercem, które wkładały.

Polsko-ukraińskie warsztaty kulinarne w GOK Sękowa zakończyły się fantastyczną kolacją z barszczem w roli głównej

Sękowa. Barszcz z pampuchami, jak w topowej restauracji, czy...

Od pieca do okna, od okna do szafy...

Trochę później, właściciel gospodarstwa agroturystycznego w którym mieszkały zaproponował: Tania, może Ty by trochę tutaj pomalowała? A to piec jest jakiś taki smutny, a to ścianę którąś trzeba by odnowić. Wyzwanie nie lada, ale Tania uznała, że trzeba się z nim zmierzyć. Na początku – jakieś niewielkie powierzchnie, kawałek ściany, futryna wokół okna, fragmenty drewnianych drzwi. Szło jej tak dobrze, że mało kto wierzył, gdy mówiła, że ona całe zawodowe życie spędziła w biurze i z malowaniem miała niewiele wspólnego.
- Sama nie wiem, skąd mi się to bierze – śmieje się serdecznie. - Gdy wysłałam zdjęcia do moich bliskich, nie mogli uwierzyć – dodaje.
Efektami zachwyceni byli też turyści, którzy trafiali go gospodarstwa. Chwalili, inspirowali, motywowali. Tania podbudowana ciepłem, dobrym słowem nabrała pewności siebie. I podejmowała kolejne plastyczne wyzwania. Choć wymagały czasem pewnej gimnastyki.
- Wymyśliłam sobie duże kwiaty na wielkiej ścianie – opowiada. - Ale bałam się, że wyjdzie niesymetrycznie, więc dla pewności odrysowałam sobie okrągłe talerzyki. Do nich dorysowywałam płatki, liście i resztę wzoru – opowiada.
Po ościeżnicach, futrynach okien, piecach, ścianach przyszedł czas na ceramiczne talerze i kubki. Na Festiwalu Chleba w Sękowej miała swoje stoisko. Na oczach ludzi malowała kubek za kubkiem, talerzyk za talerzykiem. I oczywiście wszystkim się podobało. Mimo iż jest amatorką, to stara się, by każda praca była dopieszczona w każdym szczególe, estetyczna. To daje jej poczucie pewności siebie.

W oczekiwaniu na autobus

Ostatnio wpadała na szalony pomysł pomalowania przystanków autobusowych. Jak wyglądają, nikogo nie trzeba przekonywać – często pobazgrane ściany, zerwane rozkłady, resztki zniszczonych ogłoszeń. Tania zamknęła na chwilę oczy, westchnęła. Wróciła na chwilę do rodzinnego Żytomierza, zobaczyła znajome miejsca…
- U nas wszystkie przystanki są kolorowe – opowiada.
Malowanie po publicznym mieniu wymaga zgody władz. Małgorzata Małuch, wójt gminy nie miała wątpliwości: maluj! Najpierw musiała przygotować wszystko – trzeba było pozbyć się resztek papieru, zszywek wbitych głęboko w ścianę, brudu, pozostałości kleju. Dopiero później mogła zacząć swoją pracę.

- Jak maluję, to koncentruję się tylko na tym. To daje mi wytchnienie od złych myśli, które nachodzą – mówi cicho.

Ozdobiła na razie trzy przystanki. W planach ma kolejne. Pomysły na artystyczny aranż też są, choć tak naprawdę wszystko dzieje się w chwili, gdy bierze do ręki pędzel… Efekt? Gdy wysiada się w Sękowej z autobusu, to nie ma nikogo, kto by na sekundę nie przystanął zaskoczony. Za chwilę widać na twarzy uśmiech, a gdy dobrze nadstawić ucho, słychać: ale to fajne!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto