Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podczas prac nad jednym z malowideł z cerkwi w Czarnej, odkryto ikonę, o której istnieniu nikt do tej pory nie wiedział

Halina Gajda
fot. halina gajda
Jeśli ktoś myślał, że cerkiew w Czarnej zdradziła już wszystkie tajemnice, będzie zaskoczony, Otóż nie, właśnie ostatnio konserwatorzy z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie odkryli ikonę Chrystusa Pantokratora z pierwszej połowy XVII wieku.

Cerkiewka w Czarnej należy do parafii w Brunarach Wyżnych. I jak we wszystkich drewnianych zabytkach - remontom, konserwacjom, odnawianiu nie ma końca. Jedne prace się kończą, drugie się zaczynają. Stąd wydawało się, że w świątyni nie ma już nic do odkrycia. Wszystko zmieniło się kilka dni temu.

Podczas trwających w krakowskiej ASP prac nad jednym z malowideł, okazało się, że pod wierzchnią warstwą jest kolejna. Zaczęło się pieczołowite ich rozdzielanie - wtedy oczom fachowców ukazała się ikona Chrystusa Pantokratora z pierwszej połowy XVII. Szczegóły całej operacji Akademia Sztuk Pięknych podała w specjalnym komunikacie. - Dużym sukcesem jest zachowanie warstwy przemalowania - Ostatniej Wieczerzy - pochodzącej prawdopodobnie z XIX wieku - podkreśla we wspomnianym komunikacie Małgorzata Nowalińska, adiunkt w Pracowni Konserwacji i Restauracji Malowideł na Płótnie.
To ostatnie malowidło, o którym wspomina, nie ma jakiejś szczególnej wartości artystycznej, ale jest o tyle ważne, że ma znaczenie historyczne, dokumentujące dzieje świątyni, z której pochodzi.

Zofia Majer jest przewodniczką. Gościom i turystom opowiada o niezwykłościach świątyni.
- W sezonie przyjeżdża do nas około pięciu tysięcy osób - mówi z dumą.
Wszystkim pokazuje barokowy ołtarz z ikoną Matki Bożej z Dzieciątkiem i zdobiony kolumienkami portal, wiodący z prezbiterium do zakrystii. Jak mówi przewodniczka, świątynia ma wiele godnych pokazywania elementów, ale to, co teraz jest najciekawsze, czyli wspomniane odkrycie, wciąż jest w Krakowie.
- Podejrzewamy, że prace przy ikonie jeszcze trochę potrwają - mówi pani Zofia. - Na razie nie wiadomo, więc kiedy przyjedzie do nas - dodaje.

Dla niej, podobnie jak dla wszystkich parafian, odkrycie było niemałym zaskoczeniem. Trzeba tu wyjaśnić, na czym cała rzecz polega. Otóż rozwarstwianie nie jest ani łatwe, ani bezpieczne.
- Rozwarstwianie to jeden z najtrudniejszych zabiegów konserwatorskich. Polega na oddzieleniu dwóch warstw malarskich od siebie - późniejszego przemalowania od warstwy malarskiej pierwotnej, metodą każdorazowo na nowo opracowywaną dla danego obiektu - wyjaśnia w komunikacie Małgorzata Nowalińska.
Oddzielony płat „nowego obrazu” osadzany jest na nowym podobraziu, dzięki czemu uzyskuje się dwa odrębne malowidła. Ze względu na stopień skomplikowania oraz towarzyszące takiemu działaniu bardzo duże ryzyko nieodwracalnych zniszczeń, takich zabiegów nie dokonuje się zbyt często.
- Decyzję, czy przeprowadzenie zabiegu jest w danym przypadku możliwe, poprzedza dogłębna analiza fizyko-chemiczna, odczytanie techniki i technologii wykonania, ocena stanu zachowania obiektu oraz szereg prób i modyfikacji - wyjaśnia dalej.
Kluczowe są umiejętności konserwatora, który, tak jak w tym przypadku, za pomocą skalpela podcina warstwę malarską o grubości nie większej niż setne części milimetra.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto