Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konrad był pod opieką domowego hospicjum, które dopłacało do rehabilitacji. Został skreślony, bo... za długo choruje

Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
Wojewódzki konsultant NFZ skreślił Konrada Małarzewskiego z podopiecznych domowego hospicjum. Powód? Choroba za długo już trwa, nie rokuje, a potrzebne są pieniądze dla innych. Wygląda to trochę tak, że został ukarany, za to, że jeszcze żyje. Dla Konrada bycie na hospicyjnej liście oznaczało dodatkowe pieniądze na rehabilitację. Raptem kilkaset złotych miesięcznie. Dla jednych tyle, co na skarpetki. Dla niego - majątek.

Konrad śpi. Upał daje mu się we znaki. W takie dni nie jest w stanie nawet ruszyć małym palcem. Siedzę z Basią, jego żoną w przydomowym ogródku. Oddycha głęboko, jakby chłonęła zapach kwiatów. - Może uda mi się go wieczorem wsadzić do samochodu - mówi. - Pojeździlibyśmy po okolicy, bo zakiśnie w tym swoim pokoju - mówi z uśmiechem.

14 lat temu przysięgała,że razem na zawsze

Uśmiech jest, ale to tak naprawdę gorzki grymas. Basia jest w ciągłym stanie czuwania. Jak telewizor, który czeka na sygnał z pilota, by się uruchomić. Ona czeka na dźwięk dzwonka - Konrad się obudził, czegoś potrzebuje - zmiany pampersa, łyka wody, przełożenia z boku na bok, poprawienia nogi, wytarcia ust. Jeszcze dwa, no może trzy lata temu potrafił to zrobić sam. Od dekady, dzień po dniu trwa walka z konsekwencjami guza, którego miał w głowie. Jakoś udało się go opanować, ale w czaszce została dziura, że piłka tenisowa się w niej mieści. Postępuje uszkodzenie mózgu.

- Tam, gdzie było cięcie, zrobiły się zrosty - opisuje Basia.
Fale mózgowe nie płyną, jak powinny. Zakrzywiają się, zderzają ze sobą, uderzają w zrost, jak w ścianę. Wtedy przychodzi atak padaczki. Kolejny. Następny. I jeszcze jeden. Każdy zabiera ze sobą garść neuronów, słowa, gesty, drobne znaki dawane ręką, mrugnięcie powieki. Nie zdążyli się nacieszyć z małżeństwa. Niewiele zaplanowali. Czternaście lat temu ślubowali sobie, że będą ze sobą na zawsze. W zdrowiu. I chorobie. Właśnie, w chorobie...

Nie wezmę z nim rozwodu, sypialnia musi być wspólna

Konrad się obudził. Idziemy do niego, ale Basia prosi, by jeszcze na chwilę wyjść z pokoju. Musi przebrać męża. Idą do łazienki. Basia prowadzi męża pod rękę. Mężczyzna się chwieje, żona trzyma go mocno. Jest od niej wyższy. Mówi, że ma opracowaną technikę, że w dobrych dniach Konrad jej trochę pomoże. Tyle że takich dni jest coraz mniej.

Po tym, jak został pozbawiony rehabilitacji opłacanej z hospicjum, ma wszystkie masaże, ćwiczenia, stymulacje płaci sama. Miesięcznie około tysiąca złotych. Wcześniej było pół na pół: ona część, hospicjum część. Do tego jeszcze dochodzą wydatki na środki czystości, wilgotne chusteczki, gumowane prześcieradła, bieliznę, pampersy. - Łaskawy rząd przyznał niepełnosprawnym dodatkową pulę pieluch - mówi z goryczą, - Tylko o zapłaceniu za nie zapomniał - dodaje.

Złości się: w marcu NFZ zwiększył niepełnosprawnym miesięczny limit za pieluchomajtki. Z 60 na 90. Tylko że za ten „dar” 30 dodatkowych pampersów i tak trzeba zapłacić. - Wielka mi pomoc - ciska gromy.

Chemia domowa, środki pielęgnacyjne, to kolejne kilkaset złotych z domowej puli. Basia zaczyna więc potykać się o własne nogi: Konrad to jedno, ale jeszcze dach na domu przed zimą trzeba koniecznie poprawić, bo zrobił się, jak sito. No i jeszcze przerobić wszystko w środku.

- Większość dnia Konrad spędza na wersalce. Coraz trudniej mi go wieczorem przeprowadzić do sypialni - mówi cicho. - Musimy więc przenieść duże łóżko do małego, dziennego pokoju - wyjaśnia. Niby nic, ale nie u niej. Część domu Konrada i Basi to przybudówka. Lata temu przystosowana do ich potrzeb. Teraz trzeba to wszystko zrobić od nowa. - Przecież nie wezmę z nim rozwodu: on na wersalkę, a ja do sypialni - dodaje. - A gdyby mu się coś w nocy stało, potrzebowałby pomocy - pyta retorycznie. Basia mówi, że „włóczy” Konrada, gdzie się tylko da. I jeszcze mówi, że się z nim nie patyczkuje - każdy ruch, to ćwiczenie. Każdy wyjazd - kontakt ze światem, żeby o nim nie zapomniał. Jeśli jej wierzyć, Konrad ma świetny gust. Kilka dni temu, byli po buty. Dla niej. - Sandałków szukałam. Wygodnych - opowiada. - Jakoś nic mi się nie podobało, więc bez większego przekonania pchałam wózek. Nagle widzę, że Konrad patrzy uparcie w jednym kierunku. Jakby chciał mi coś pokazać. Przypatrzyłam się uważniej. I są! Sandałki jak marzenie. Lekkie, szybkie do założenia. Prawdziwe cudo - opowiada z przejęciem.

Chłopak, jak marzenie każdej kobiety

Gdy Basia jest w pracy, Konradem opiekuje się jej mama. Karmi, myje, jak trzeba - przebiera. Sama trzyma się z trudem - od lat choruje na sarkoidozę. Nie roztkliwia się specjalnie nad sobą. Pomaga, ile tylko daje radę. Wspomina. - Jak Konrad był zdrowy, to nie był wiele wolniejszy od przeciągu - opowiada. - Obiad potrafił ugotować w mig, ogarnął dom i jeszcze zdążył wyjść po Basię, do autobusu z gumiakami w ręce, żeby się nie zmoczyła na tych naszych bezdrożach - dodaje.

Basia zamyka na chwilę oczy. Wspomnienia są jak stop-klatki z niemego filmu.
- Zawsze byłam nocnym duchem - opowiada. - Za to, za pobudkę o szóstej rano, gotowa byłam wymierzyć najsroższą karę - dodaje.

Konrad, przeciwieństwo Basi, rano świeży, jak skowronek, nie raz wykorzystywał słabość żony. Wstawał, przygotowywał świeżą kawę, jakieś pachnące śniadanie. Przychodził z całym tym zapleczem do sypialni. Zaczynało się...

- Najpierw otwierał mi jedno oko i słodko mówił: cześć kochanie, pora wstawać. Potem ten sam zabieg przerabiał z moim drugim okiem i słyszałam jeszcze słodsze: śniadanko ci pyszne zrobiłem - opowiada.

Basia, która już była Zosią-Samosią

Basia najpierw broniła się przed proszeniem po pomoc. Ciągle się od niej słyszało, że są inni, ona jakoś spina wszystko. Teraz doszła jednak do ściany. A może po prostu dojrzała? Nie chce dla siebie, ma minimalne potrzeby. Nawet włosy obcięła po męsku, bo niby wygodniej, nie trzeba układać, stylizować, koloru nakładać. W jesieni chciałaby zabrać Konrada do sanatorium, na turnus rehabilitacyjny. Żeby pochodził w lokomacie.

Basia wychodzi do Konrada. Mama patrzy za córką. Zamykają się drzwi. - Czasem słyszę do ludzi: niech, go Basia odda do domu pomocy - opowiada. - A ona? Jak trafia do szpitala z Konradem, to pierwsze pyta się lekarza, kiedy wychodzą do domu - dodaje.
Siła miłości - słyszę jeszcze.

Konrad i Basia najbardziej potrzebują dzisiaj pampersów w rozmiarze 4, rękawiczek jednorazowych w rozmiarze L, chusteczek wilgotnych, zwykłych chusteczek higienicznych (koniecznie w pudełkach, do wyciągania), środków czystości: płynów do prania, środków do dezynfekcji i mycia toalety, łazienki. Jeśli ktoś miały chęć - prosimy o kontakt z redakcją 18 354 05 30 lub 502 499 200.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Poważny program - odc. 23: Doskonały pomysł krakowskiego urzędnika

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto