Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Nikofora przywieziono do Sanatorium Gruźliczego w Foluszu (dzisiejszy DPS) u schyłku jego życia, w 1968 r. Czy spędził tam dwa, trzy miesiące czy więcej, nie sposób ustalić. Wszystkie dokumenty spalono lub zakopano głęboko w ziemię, by pozbyć się prątków gruźlicy, które jeszcze przez wiele lat po zamknięciu sanatorium gnieździły się w jego ścianach. Pamiętając ból i cierpienie tych, którzy na nią chorowali i umierali.
Gdy tam trafił, był już znanym artystą, wstawiał swoje prace m.in. w Lozannie, w Szwajcarii. Telewizja Polska nakręciła o nim reportaż. A w małym Foluszu, na Jasielszczyźnie, nikt go nie znał. No, może ewentualnie ci, którzy mieli w domu telewizor, pojęcie o sztuce i wiedzieli, że malunki Nikifora mają wartość.
Chory na gruźlicę, niedowidzący przyjechał do Folusza
Nikifor Krynicki, a właściwie Epifaniusz Drowniak, Łemko z pochodzenia, przyjechał do Folusza jako zwykły pacjent. Choć może i nietypowy, bo trzeba go było porządnie umyć, ogolić i odziać.
Właśnie od sceny mycia Nikifora przez pielęgniarki Sanatorium Gruźliczego w Foluszu zaczyna się fabularyzowany dokument „Nikifor, moje drugie imię” z 2009 r.
- Fundusze na zrobienie realizację filmu nasz ośrodek dostał z Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. To wyzwanie potraktowałem w dwojaki sposób – po pierwsze chciałem pokazać, że Folusz ma swoje miejsce w historii polskiego malarstwa prymitywnego, a po wtóre – zaangażować do filmu mieszkańców DPS, podopiecznych czyli osoby z zaburzeniami psychicznymi – opowiada Rafał Gużkowski, były dyrektor DPS w Foluszu, pomysłodawca, scenarzysta i reżyser dokumentu, który został nakręcony w kooperacji z telewizją „Obiektyw”.
Aktorami podopieczni domu pomocy
Film o Nikiforze to z jednej strony obraz ostatnich miesięcy życia malarza, z drugiej ludzi, którzy trafiają w takie miejsca. Choć są na ostatnim przystanku swojego życia, wiele potrafią i chcą się tym dzielić swoim doświadczeniem i umiejętnościami. Szukają akceptacji i zrozumienia. Tak jak Nikifor, kiedy przyjechał do sanatorium w Foluszu. Chory na gruźlicę, niedowidzący, żyjący we własnym, poukładanym na swój sposób świecie. Nie do końca rozumiany przez otocznie, nie tylko przez to, że nie potrafił się z nim w normalny sposób komunikować, bo miał przyrośnięty do podniebienia język.
Gużkowski twierdzi, że nie było innej opcji, by w dokumencie zagrali inni ludzie niż podopieczni DPS w Foluszu.
- Pracowałem już wcześniej z osobami niepełnosprawnymi wcześniej, znałem ich wartość. A że miałem w DPS fantastycznych pracowników, robienie współdziałanie z nimi podczas tego filmu było przyjemnością. Przeprowadziliśmy wewnętrzny casting, zrobiliśmy ankiety ewaluacyjne przed i po filmie. Kapitalnie wykorzystaliśmy osobowości naszych podopiecznych. Dla przykładu dyrektora sanatorium zagrał człowiek, który kiedyś był dyrektorem melioracji wodnych na całe województwo krośnieńskie. Zresztą on nie grał, on był sobą– wspomina Gużkowski.
A sam główny bohater?
- Pan Czesław nadawał się do tej roli idealnie. Podobnie jak Nikifor miał problemy z wymową – tłumaczy – Gużkowski.
Nikifor potrzebował tylko papieru i pasteli
- On miał swój świat. Był cichy, spokojny, ciągle milczał. Jemu tylko była potrzebna kartka papieru i coś do rysowania. Rysował na czym się dało i gdzie się dało. Te jego malunki były wszędzie. Kto to wiedział, że to taki artysta – wspomina dziś 95-letnia Stefania Dedo, z którą udało mi się porozmawiać. Pracowała w laboratorium sanatorium w czasie, gdy przywieziono tam Nikifora.
Trudno jej wygrzebać z pamięci cały okres pobytu malarza w Foluszu, ale kolorowe kartki z pejzażami, budynkami, które kreślił Nikifor, plując na pastele, z którymi się nie rozstawał, pamięta doskonale. Żałuje, że nie zachowała choć jednego takiego obrazka….
W dokumencie „Nikifor, moje drugie imię” pani Stefania wspomina wieczorki taneczne w sanatorium. Przy dźwiękach „Jarzębiny czerwonej” wszyscy się bawią, popijając ulubioną herbatę, jest gwarnie, wesoło. Nikifor nie tańczy, nie towarzyszy z innymi przy stole. Siedzi skulony na krześle i rysuje to, co widzi. A widział wiele, tylko nie mógł o tym opowiedzieć. Więc przekazywał to na swoich malunkach. Potrafił też słuchać, a ci, którzy mieli z nim kontakt, opowiadali potem, że z Nikiforem najlepiej się milczało. W tym milczeniu coś było…
- Dziadziu opowiadał, że Nikifor często przesiadywał u niego w warsztacie. Lubił tam przychodzić. On pił herbatę, a dziadziu czarną mocną kawę. I tak sobie razem milczeli – opowiada w dokumencie Urszula Misiołek, wnuczka Jana Jedlińskiego, który w sanatorium pracował jako konserwator.
W filmie znalazła się wymowna scena z warsztatu. Nikifor przychodzi na herbatę, z teczką kartek w ręce, bawi się gwoździami, konserwator wykonuje swoje codzienne prace, Nikifor patrzy… A wszystko to zostało okraszone wymowną ciszą…
Czy żył w skrajnej biedzie i był traktowany jak umysłowo chory?
Nikifor nie miał łatwego życia. Przez jego większość cierpiał biedę i samotność, uważany za upośledzonego umysłowo. Choć jego dziełami zachwycali się tworzący w Paryżu polscy i ukraiński malarze, nie znajdował pierwotnie nabywców na swoje dzieła i przede wszystkim zrozumienia dla swojej twórczości.
- To, że nie mówił, wynikało z fizjonomii, ale nie ma na to niezbitych dowodów na to, że był niepełnosprawny intelektualnie. Fakt, nie dążył do życia stadnego, rodzinnego, stworzenia domu, posiadania normalnej pracy, jak zwykły człowiek. W jakimś sensie był jednak zaradny - malował, sprzedał, wożony był swoim jeździł samochodem – wylicza Rafał Gużkowski.
Gużkowski, który podjął się pokazania ostatniego okresu życia Nikifora, miał o tyle ułatwione zadanie, że od dawna interesuje się prymitywizmem w malarstwie.
- Historię Nikifora znałem z kilku przekazów. Miałem kontakt z Leszkiem Macakiem, prawdopodobnie posiadającym największy prywatny zbiór sztuki naiwnej i sztuki ludowej w Polsce. Rozmawiałem m.in. z prof. Marianem Pokropkiem, założycielem Muzeum Polskiej Sztyki Ludowej w Otrębusach, oraz kopistą prac Nikifora z Pomorza – wylicza Gużkowski.
Ale najwięcej dowiedział się od ludzi, którzy mieli kontakt i opiekowali się Nikiforem w Sanatorium Gruźliczym w Foluszu.
– Jak go przywieźli, był brudny, zaniedbany. Mama, która pracowałam wtedy z sanatorium, często opowiadała, że nie lubił kąpieli, protestował, stawiał opór – opowiada w firmie dokumentalnym „Nikifor, moje drugie imię” Irena Łachmanek.
Nikifor miał opiekuna. Przyjeżdżał w niedziele
Stefania Dedo, z którą rozmawiałam, wspomina coniedzielne wizyty pewnego pana.
- Przyjeżdżał porządnym autem, koło południa. A Nikifor zawsze na niego czekał, ubrany w ten swój płaszcz i kapelusz. Zabierał go na wycieczki w plener. Nikifor patrzył, oglądał, a jak wracał, to siadał i malował wszystko, co zapamiętał – wspomina pani Stefania.
Ów pan to malarz Marian Włosiński, który przez ostatnie osiem lat życia Nikifora, był jego opiekunem, a potem zajął się jego spuścizną.
- Gdybyśmy chcieli w dokumencie wykorzystać każdą informację wypowiedzianą przez występujących w filmie pracowników sanatorium, dowiedzielibyśmy się, że opiekun pojawiał się u niego regularnie, dobrze znał wartość malarza, dostarczał mu zapas kartek i pasteli, bo w okresie pobytu w sanatorium Nikifor nie malował już akwarelami. Woził go na wycieczki, a potem wracał i zabierał wszystko, co jego podopieczny stworzył
– opowiada Gużkowski.
Fakt, rysunki z okresu „foluskiego” nie były już tak wybitne, jak te z czasów zagranicznych wystaw, ale przedstawiają pewną wartość. Duża ich część trafiała do śmieci, podczas sprzątania pokoju, który w sanatorium zajmował Nikifor.
- Nie jadł z innymi podopiecznymi, miał swój pokój z łazienką i tam przesiadywał. Jak przychodziłyśmy sprzątać, on się nie odzywał, zawsze siedział przy stoliku i coś kreślił. Nikt nam nie mówił, że to artysta. Jak tych kartek było za dużo, w pokoju był bałagan, to się je wyrzucało - wspominała w filmie Ludwika Maczuga.
Nikifor Krynicki zmarł 10 października 1968 roku w Foluszu. Podobno pogada była brzydka, padało, wiał silny wiatr. Pochowano go w Krynicy, tam, gdzie jego korzenie. Na jego grobie znajdują się dwa napisy: „Никифор Єпіфан Дровняк” („Nikifor Epifan Drowniak”) i „Nikifor Krynicki”.
Zresztą w wielu publikacjach na temat Nikifora nie ma informacji o tym, że ostatnie miesiące życia spędził w Sanatorium Gruźliczym w Foluszu i tam zmarł. Przykładem choćby album wydany przez Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, o twórczości naiwnej, gdzie jest napisane, że Nikifor urodził się i zmarł w Krynicy. Nikifor, uznawany dziś za jednego z najwybitniejszych malarzy prymitywistów, zostawił po sobie ok. 40 tys. obrazów i rysunków, z charakterystyczną kreską i niebywałą feerią barw. Choć życie miał szare….
- Gorlice. Wielkie otwarcie kolejnego Pepco w mieście [ZDJĘCIA]
- Gorlice. Otwarcie Aldi. Pierwsi spragnieni zakupów klienci przyszli przed godz. 6
- Dominik Święs, nastolatek z pasją do bombek. Niektóre mają prawie siedemdziesiąt lat!
- Gorlice na pierniczkach od Najmniejszej Cukierni Świata. Zajrzyjcie koniecznie!
- Sękowa. Św. Mikołaj przed Gminnym Ośrodkiem Kultury rozdawał pakowane pierniczki
Pobierz bezpłatną aplikację Nasze Miasto i bądź na bieżąco!
Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.
Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?