Festiwal może nie należał do największych, ale przecież zawsze zaczyna się od małych rzeczy. Więc i oni poszli taką właśnie drogą – namiot na terenie parku w Siarach, niedzielne popołudnie, kilka stolików, ławki i planszówki. Wszelkie. Takie dla kilkulatków, ale też dla ich rodziców i dziadków. Można było grać we wszelkich konfiguracjach.
Szybko okazało się, że młodzieży, nawet tej podstawówkowej, tak łatwo podskoczyć nie można, bo ta, planszowe sztuczki zna doskonale. Emocji było więc sporo. Wszystkiemu przyglądał się trzon grupy – panie Renata, Monika oraz Lidia. Miały słodki oręż – drożdżówki, pyszny jabłecznik domowej roboty, chałkę z kruszonką oraz małe porcje pizzy. Takie w sam raz na kęs. Coś do picia też się znalazło, więc uczestnicy mogli być spokojni – zgłodniali zostali nakarmieni, spragnieni napojeni.
Ekipa nie zamierza zasypiać gruszek w popiele. I ma już w głowach kolejne plany. Nie tylko na potyczki w planszówkach, ale również takie związane z jesiennymi klimatami. Na razie nie zdradzają, bo boją się zapeszyć, ale możecie być pewni, że początek września będzie co najmniej zaskakujący i warty przyjazdu do Siar.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?