Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolejne miliony z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska na likwidację bomby ekologicznej na terenie byłej rafinerii Glimar

Lech Klimek
Lech Klimek
Na terenie rafinerii wciąż jest sporo odpadów, które trzeba wywieźć
Na terenie rafinerii wciąż jest sporo odpadów, które trzeba wywieźć fot. archiwum
Po tym jak firma Mo-Bruk rozpoczęła i w końcu zrealizowała proces wywozu i utylizacji odpadów z terenu nielegalnego składowiska na terenie byłej rafinerii Glimar wydawało się, że problem mamy z głowy. Kosztowało to ponad 40 milionów, a na wkład własny miasto wzięło pożyczkę.

Wywózka odpadów trwała kilka miesięcy. Zakończyła się, ale już pod koniec całego procesu było wiadomo, że to nie finał. Pytanie, ile pieniędzy będzie jeszcze potrzebne, pozostawało długo otwarte.

Z informacji pozyskanych przez nas od firmy Mo-Bruk, która wygrała przetarg na wywóz odpadów z Glimaru wynikało, że z terenu nieczynnego zakładu wywiezione zostało pięć tysięcy ton odpadów – na tyle bowiem zawarty został kontrakt pomiędzy miastem, a wspomnianą firmą. Udało nam się dotrzeć do osoby, która brała udział w wizjach lokalnych na terenie zakładu przed rozpoczęciem procesu oczyszczania. Widziała ona również stan, jaki mamy obecnie, więc ma porównanie.

Mauzery i beczki ustawione były dosłownie w piramidy. By pobrać próbki, trzeba się było wspinać po nich – opowiada nam. - Na terenie wokół cysterny, którą widać było na wcześniejszych zdjęciach z drona, nie było gdzie postawić stopy. To samo działo się wokół garaży rafineryjnej straży pożarnej. Teraz został tam ułamek z tego, co było – podkreślał.

Nie zmienia to nic, że nawet ten „ułamek” trzeba usunąć i w sposób bezpieczny zutylizować. Wciąż zalegają bowiem nie tylko mauzery i beczki, ale choćby big-bagi pełne kondensatorów, oporników i tego, co zostało z rozebranych układów scalonych, pudła z przeterminowanymi lekami.

Wizje w terenie, o których mówi nasz rozmówca, prowadzone były kilkanaście miesięcy temu. Przez ten czas te wszystkie pojemniki, beczki, butelki wypełnione różnymi przecież substancjami zdążyły w wielu przypadkach skorodować. Z niektórych zaczyna się sączyć zawartość. Nie wiemy, jakie reakcje chemiczne zaszły w nich w tym czasie i co stanie się, gdy dojdzie do ich zmieszania.

- Wszystkie odpady pochodziły z szeroko rozumianego przemysłu chemicznego, petrochemicznego, farbiarskiego, lakierniczego, motoryzacyjnego – tłumaczył nam jeszcze w 2020 roku Sławomir Korbelak, prokurator Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.

O tym, że potrzebne będą dodatkowe pieniądze, wiadomo było, zanim ostatnie auto Mo-Bruku opuściło teren zakładu. Firma nie wykonywała jednak inwentaryzacji tego, co zostało.

- Spółka wyraża gotowość do kontynuacji prac związanych z usunięciem odpadów zgromadzonych na terenie byłej rafinerii – poinformował nas Wiktor Mokrzycki, wiceprezesa Mo-Bruk-u już po zakończeniu pierwszego etapu tych prac.

Ile pieniędzy będzie potrzebne? Na razie nie wiadomo. Od Rafała Kukli, burmistrza miasta wiemy, że samorząd zwrócił się do funduszu ochrony środowiska o dodatkowe środki na ten cel. Trwało również szacowanie skali potrzeb w tym zakresie.

W czasie gdy trwała ostatnia, absolutoryjna sesja gorlickiej rady miasta, Rafał Kukla przebywał w Warszawie, gdzie finalizował rozmowy w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dotyczyły one rozszerzenia zakresu wcześniejszej umowy tak, by cały proces mogła prowadzić firma Mo-Bruk bez potrzeby rozpoczynania kolejnej procedury przetargowej. Tym razem miasto starało się o dodatkowe 20 milionów i podobnie, jak wcześniej musi mieć tu wkład własny na poziomie około 5 milionów.

- Prowadzimy rozmowy z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska - mówi burmistrz. - Mam nadzieję, że tym razem ten nasz wkład własny zrealizujemy jako dotacje z tego funduszu. Oczywiście jeśli to się nie powiedzie, to nie będziemy mieć wyjścia i przyjmiemy pożyczkę – dodaje.

Poprzednio Fundusz przekazał naszemu samorządowi 40 mln złotych. Pozostała kwota, ponad 8 milionów, to pożyczka z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Będziemy ją spłacać do 2034 roku przy rocznym oprocentowaniu w wysokości około dwóch procent. Po spłaceniu 75 procent kapitału miasto może się starać o umorzenie 350 tysięcy złotych. Pożyczka była konieczna, by miasto mogło dostać wspomniane 40 mln złotych z NFOŚ.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto