Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

U Moniki Wąsacz już prawie Wielkanoc. Pisanki, jak dzieła sztuki wychodzą spod jej rąk jedne po drugich. W tym roku wprowadziła nowości

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 7 lat
U Moniki Wąsacz ze Zdyni panuje już mocno wielkanocny klimat. W wielkich styropianowych pudłach dziesiątki, jeśli nie setki wydmuszek. W mniejszych opakowaniach już gotowe pisanki. I Jak to zwykle u niej bywa, jedne piękniejsze od drugich. Każdego roku wydaje się, że bardziej skomplikowanych wzorów już nie da się umieścić na bądź co bądź małej powierzchni. Ona jednak udowadnia, że można.

Do niedawna Monice za pracownię służyła domowa kuchnia, a przy wycinaniu wzorów – przydomowe pomieszczenia gospodarcze. Teraz z dumą pokazuje niewielki pokoik. Na razie pracowni on wprawdzie nie przypomina, ale wszystko ma się zmienić. W sumie to nawet bardzo nie musi, bo Monika miejsce pracy zorganizowała sobie przy niewielkiej ławie. Ma kuchenkę, ma pudła z wydmuszkami, za oknem widok na Beskid Niski, na parapecie cicho gra radio. Czego chcieć więcej?

- W tym roku postanowiłam, że zrobię kilka jajek w innych, niż zazwyczaj – zaczyna. - Ale żeby uzyskać efekt czterech kolorów: czerni, pomarańczowego, niebieskiego i czerwonego, trzeba naprawdę sporo czasu i pracy – dodaje.

Instrukcja tylko dla fachowców

Omawia cały proces tworzenia. Komuś, kto pisankowej materii nigdy nie zgłębiał, trudno jest się w tym wszystkim połapać: farbowanie, nakładanie wzoru i znowu do farby. Tylko innego już koloru. I co najważniejsze – trzeba trzymać tak, żeby nie wpadło w całości, bo praca pójdzie na marne.

- Na koniec, żeby nie było tak smutno, dokładam kilka białych kwiatuszków i kropeczek – kończy telegraficzną instrukcję.

W tym sezonie postanowiła również wziąć na warsztaty pisanki lilipucie. I bynajmniej nie pokolorowała ich jednolicie i nie skreśliła kilku kropek, ale – jak to ona - wymalowała całe ornamenty. Oczywiście pracę skwitowała: nie było to wcale takie trudne.

Pisanek, które zdążyła stworzyć w ostatnich kilku tygodniach, jest naprawdę ogrom – czerwone, zielone, niebieskie, ale też wielobarwne. Strusich też nie brakuje. Część dzieł trafiła do przeszkolonej witryny, inne na razie do pudełka, które przenosi z wielką delikatnością. Każdy, kto tylko odważy się pudeł dotknąć, słyszy twardy głos: tylko się nie potknij!

Dla tych, którzy lubią łamać tradycję

Gdyby ktoś miał chęć czy też potrzebę umieszczenia w koszyczku Pana Kleksa, skrzatów, wielkiej pszczoły – nie ma sprawy. Monika i takimi jajkami dysponuje. Bo musimy Wam zdradzić, że od czasu do czasu wpada jej do głowy jakiś szalony projekt, który natychmiast realizuje. Kojarzycie Carla i Ellę, bohaterów pięknej kreskówki? Obrazek domu doczepionego do wielkiej kiści kolorowych balonów zna chyba każdy. Kadry z filmu „Odlot” pojawiały się już na kubkach, naklejkach, piórnikach i setce innych rzeczy. Na pewno zaś nigdy nie pojawił się na skorupkach.

- Filmowy kadr z dziadkiem i jego balonowym domkiem napotkałam gdzieś w internecie – opowiada. - Spodobał mi się – dodaje. - W sumie to zajęło mi to jeden wieczór – wylicza. - No dobra, rano jeszcze poprawiłam brodę dziadka, fryzurę babci i kilka innych drobnych szczegółów – przyznaje.

Monikę spotkacie podczas wielkanocnego jarmarku na gorlickim rynku. Wypatrujcie baneru, oczywiście z pisankami!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: U Moniki Wąsacz już prawie Wielkanoc. Pisanki, jak dzieła sztuki wychodzą spod jej rąk jedne po drugich. W tym roku wprowadziła nowości - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto