Granatowy pojazd zajmuje jeden z parkingów na Zawodziu. Miejsc postojowych nie ma na nim zbyt wiele, więc rzuca się w oczy brak powietrza w kołach, trawa wokół, gruba warstwa kurzu na karoserii i coraz bardziej widoczna, postępująca korozja. Wewnątrz – niby wszystko w porządku, choć z tablicy rozdzielczej wymontowane zostało radio. Jest też trochę śmieci.
- Auto stoi tutaj od dłuższego czasu. Sądzę, że może to być nawet dwa lata jeśli nie dłużej – opowiada jeden z mieszkańców pobliskich bloków.
Mężczyzna próbuje odtworzyć historię i wynika z niej, że początkowo samochód miał zamontowane tablice. W którym momencie dokładnie zniknęły, niestety nie potrafi określić.
- Może są w bagażniku, a może gdzieś po Europie jeździ jakiś samochód z rejestracją, która zaczyna się od KGR – zastanawia się głośno.
Najpierw próba ustalenia właściciela
Porzucanie aut nie jest na szczęście w Gorlicach procederem powszechnym, choć co jakiś czas zdarzają nam się takie niespodzianki. Ostatnio, w 2020 roku trzy samochodowe kukułcze jaja trafiły na parking przy Ośrodku Sportu i Rekreacji. Było to dwie osobówki i mała ciężarówka. Wszystkie z głębi kraju, co wynikało z nalepek na szybach – z Krakowa, Nowego Dworu Mazowieckiego i Gdyni. Przez kilka tygodniu zdążyły zamienić się w śmietniki, bo przechodnie nie omieszkali wykorzystać otwartych szyb i wrzucali do wnętrza, co akurat zbywało im w rękach. Ostatecznie wszystkie pojazdy zostały usunięte przez Straż Miejską.
- Za każdym razem w pierwszej kolejności staramy się ustalić właściciela i zobligować go do usunięcia pojazdu – wyjaśnia nam Krzysztof Tybor, komendant Straży Miejskiej w Gorlicach.
Fakty bywają mylące, ale nie w tym przypadku
Zdarza się, że auto wyglądające na porzucone, wcale takie nie jest. Bywało bowiem, że właściciel mieszka na wyciągnięcie ręki, z auta nie korzysta, bo na przykład zostało mu zatrzymane prawo jazdy, wyjechał na dłuższy czas, stan zdrowia nie pozwala mu na prowadzenie. Najczęściej ma aktualne badania techniczne i opłacone ubezpieczenie, więc nie ma podstaw, by je odholowywać.
Jednak to z Zawodzia zostało ewidentnie porzucone, bo nie da się inaczej wytłumaczyć braku tablic, czasu postoju i stanu zewnętrznego. Może na razie nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa, ale pewnie z czasem zaczną z niego wyciekać płyny eksploatacyjne.
- W tym przypadku wiemy, że samochód należy do obywatela Bułgarii – dodaje komendant.
Sukces w ustaleniu właściciela jest niestety połowiczny, bo wciąż nie wiadomo, gdzie tak naprawdę mieszka.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?