Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Na chwilę przed świętem - dzień z życia (nie)zwykłej babci - joga, szczotkowanie, kąpiel dla żółwia i ...

Halina Gajda
Grażyna Jarkiewicz, wciąż aktywna zawodowo ma taką teorię: dla wnuków więcej cierpliwości. Jest też powierniczką dziecięcych tajemnic, partnerem do nogi, smaży dla nich... placuszki

Umówienie się z babcią Grażyną na spotkanie, by pogadać o wnukach, nawet dla dziennikarza przyzwyczajonego do dziwnych czasem pór spotkań z bohaterami swoich materiałów, może być trudne. Bo tak, rano, a w zasadzie bladym świtem babcia ćwiczy. Co najmniej pół godziny. Potem... szczotkuje ciało. Na sucho. Tu kolejna dziennikarska konsternacja - wypadałoby zapytać, co oznacza to „szczotkowanie”, ale pod skórą czuć, że odpowiedź może wprawić w osłupienie. - Co tu jest do rozumienia - dziwi się Grażyna Jarkiewicz, rzeczona babcia. - To takie trochę głaskanie całego ciała szczotką z naturalnego włosia. Doskonale nastraja na cały dzień, poprawia krążenie, w ogóle reguluje wiele spraw - mówi z powagą.
Czuję ulgę, choć osłupienia i tak nie udaje mi się ukryć. Dążę do spotkania...

Babciowanie to rozdział zupełnie nowej książki

Nadzieja matka - wiadomo kogo. Babcia Grażyna dobę ma wypełnioną po kokardkę: ranne wygibasy, potem szczotkowanie, czasem joga, potem zdrowe śniadanie, lekki makijaż i pędem do pracy w szkole, po której jest ośrodek kultury, zajęcia z dzieciakami w ramach różnych projektów, międzyczasie fryzjer - siwa babcia jest trochę passé - od czasu do czasu kosmetyczka dla ładnych paznokci. Jakim cudem w tym wszystkim znajduje jeszcze czas na smażenie „placusków” z jabłkami, wie tylko ona. - Cóż, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie miałam trochę tremy, po tym, gdy pierwszy raz usłyszałam, że zostanę babcią - śmieje się.

W końcu udaje mi się dopaść babcię Grażynę. Spotykamy się późnym wieczorem - żeby było jasne, niektórzy z jej sąsiadów poszli już dawno spać - nad rodzinnym albumem. Mnóstwo zdjęć, ze wspólnych wypadów po Beskidzie Niskim, występów, rodzinnych spotkań, uroczystości. Z fotografii spoglądają dzieciaki w różnym wieku. Ośmiolatka Julia z powagą zarabia ciasto na pierogi, na innym Olaf, pięciolatek wycina kółka z ciasta. Starsi chłopcy - Dawid i Maks na plaży albo z Wojciechem Cejrowskim. - Miałam 45 lat, gdy córka Iwonka zadzwoniła do mnie i powiedziała: będziesz babcią - opowiada. - Z jednej strony wielka radość, a z drugiej - dotarło do mnie, że właśnie rozpoczął się kolejny etap w moim życiu. Zupełnie nowy rozdział książki, której nie znam - dodaje.

Na oswojenie się z nową rolą miała fizjologiczne dziewięć miesięcy. Na początku trochę nieśmiało, potem z coraz większą odwagą, aż w końcu - pewnością siebie mówiła bliższym i dalszym znajomym: będę babcią. Ci gratulowali, klepali po ramieniu, przekomarzali się „babciując” przy byle okazji. Wszystko jednak z serdecznością. Gdy Maks, najstarszy wnuk przyszedł na świat, ruszyła lawina, która tak naprawdę spada nieustannie. I tak od trzynastu lat. - Babcia nie posprząta we własnym domu, ale pójdzie na boisko, by rozegrać najważniejszy mecz na świecie - śmieje się.

Poza rolą zawodnika przypada jej też rola powiernika dziecięcych tajemnic, nawet tych najważniejszych, o których nawet rodzice nie wiedzą. Gdy cała czwórka wpada z wizytą, dziecięce utarczki, kto będzie spał z babcią, nie mają końca. Wszyscy chcą naraz, a łóżko jest niestety jedno. - Przychodzą do mnie i ze śmiertelnie poważną twarzą opowiadają, że właśnie poznali miłość swojego życia albo pokłócili się z kolegą co im mocno ciąży na sercu, w szkole coś poszło nie tak i trzeba się rodzicom przyznać - wylicza.

Empatyczne argumenty - metoda na przekonanie

Babcia stara się nie karcić, nie prawić kazań, tylko doradzać. Nie zmienia to faktu, że bywało, iż wnuki wprowadziły ją w zdumienie swoimi spostrzeżeniami. Najbardziej wtedy, gdy najstarszy przyszedł ze szkoły, oburzony, że ta zabiera mu dzieciństwo. - Szybko wyszło na jaw, że o lekcje o ludzkiej biologii - uśmiecha się babcia. - Wnuk uznał bowiem, że takie dorosłe sprawy na razie go nie interesują, chce być dzieckiem i na lekcje chodził nie będzie - wspomina dalej.

Babcia stanęła więc przed bojowym zadaniem: wytłumaczenia dzieciakowi, że na lekcje chodzić musi, mimo swoich przekonań. Wiedziała też, że dziecięce serce jest pełne empatii. - Powiedziałam więc, że jeśli porzuci zajęcia, pani, która je prowadzi, nie będzie miała pracy. Wnuk pokiwał głową ze zrozumieniem, westchnął głęboko i oznajmił, że w takiej sytuacji - on się poświęci - opowiada ze śmiechem babcia Grażyna. - Zastrzegł jednak, że na razie on chce być dzieckiem - dodaje.

Zasady hodowli żółwi - niezbędna wiedza babci

Wnuki pani Grażyny mieszkają w Krakowie i Bukownie koło Olkusza. Spotykają się przynajmniej dwa razy w miesiącu - albo one przyjeżdżają do babci, albo na odwrót. Wtedy - hulaj dusza, granic nie ma. Przynajmniej teoretycznie. - Jak dzieciaki są u mnie, to nie ma siły, dzień musi zacząć się od placuszków, albo jak mawia Julka, placusków z jabłkami - zdradza kuchenny sekret. - Takich zwykłych, bez żadnych dodatków typu drożdże, soda czy proszek do pieczenia - podkreśla.

Kiedyś poddała dzieciakom hasło „idziemy do ogródka, trzeba w kwiatkach trochę popielić”. O dziwo, wszystkie grzecznie ruszyły za nią. Praca trwała w najlepsze, gdy do ogrodzenia podeszła starsza pani. - Zapytała bardzo grzecznie, czy mogłaby wypożyczyć dzieci, bo jej ogródek pozostawia wiele do życzenia, a widzi, że u nas praca się im w rękach pali - opowiada.

Babcia Grażyna jest dobra nie tylko na zadbany ogródek, ale sprawdza się też jako kompan w odrabianiu lekcji. Przez telefon. Jak to? Normanie - kiedy któryś ze szkolnych wnuków potrzebuje potrzymania na duchu, dzwoni do babci, a ta znajdzie radę na matematyczne równanie z jedną niewiadomą, trudną odmianę przez przypadki. O życiu żółwi też coś niecoś wie. - Właśnie, żółw - łapie się za głowę. - Muszę sprawdzić co słychać u naszego małego domownika - mówi. Pokazuje na niewielkie terrarium, a w nim żółwia w żółte ciapki. Ma może z pięć centymetrów długości. - Nie mogę pozwolić mu zasnąć - mówi z powagą. - Mógłby się po prostu nie obudzić, a tego wnukom nie mogę zrobić - dodaje.
Sposób na żółwi sen ma dosyć prosty - zwierzaka trzeba od czasu do czasu... wykąpać.
Babcia Grażyna, by móc z wnukami wybrać się na dalsze wycieczki, postanowiła przypomnieć sobie, jak prowadzi się samochód. Choć prawo jazdy ma w portfelu od prawie 40 lat, to nigdy nie pchała się specjalnie za kierownicę. Cóż, wnuki mobilizują do niezwykłych rzeczy. W planach ma jeszcze naukę jazdy konnej.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 22

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gorlice. Na chwilę przed świętem - dzień z życia (nie)zwykłej babci - joga, szczotkowanie, kąpiel dla żółwia i ... - Gorlice Nasze Miasto

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto