Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biecz. Instytut Pileckiego uhonorował mieszkańca Biecza, który został zamordowany za pomoc okazaną Żydom podczas okupacji niemieckiej

Lech Klimek
Lech Klimek
Uroczystość była wielkim przeżyciem dla wnuków, prawnuków i praprawnuków Józefa Pruchniewicza
Uroczystość była wielkim przeżyciem dla wnuków, prawnuków i praprawnuków Józefa Pruchniewicza
Józef Pruchniewicz był prostym człowiekiem, mieszkał w Bieczu. Przed drugą wojną pracował jako wozak u żydowskich przedsiębiorców, prowadzących swoje firmy w Bieczu. W czasie niemieckiej okupacji nie wahał się i przyjął pod swój dach potrzebującą pomocy żydowską rodzinę. Byli to Trana, Jehuda Leib, ich córka Reizel oraz mieszkający z nimi bratanek – Mosze Kuflik. Rodzina Blumów miała przed wojną sklep bławatny w centrum miasta. Za swój czyn Józef zapłacił najwyższą cenę, cenę życia, został zamordowany przez Niemców.

FLESZ - Lockdown możliwy od niedzieli

Jehuda Leib Blum z córką Reizel i Mosze Kuflikiem przeżyli wojnę i wyjechali do Izraela. W 2008 roku Józefa Próchniewicza i jego żonę Marię uhonorowano medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Teraz w Bieczu odsłonięto pamiątkową tablicę, która po wsze czasy będzie upamiętniać heroiczna postawę Józefa Próchniewicza. Tablica to cześć projektu „Zawołani po imieniu”, zainicjowanego przez wiceminister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Magdalenę Gawin, a realizowanego przez Instytut Pileckiego.

Pamięć o bohaterskim bieczaninie jest kultywowana przez nadal mieszkających tu jego potomków.

- Przez wiele lat historia ta pozostawał rodzinna tajemnica - mówiła w czasie uroczystości Jadwiga Wędrychowicz, prawnuczka Józefa. - Skrywano ją ze względu na bezpieczeństwo rodziny i dla zapewnienia jej spokoju. Kiedy moje pokolenie dorastało, zaczęliśmy pytać o przodków. Niestety nie żyła już wtedy babcia Jadwiga, a jedynym świadkiem tamtych wydarzeń była nasza ukochana ciocia Helcia – dodała.

Józef i Maria Pruchniewiczowie prowadzili gospodarstwo na przedmieściach Biecza. Mieli dwie córki, Jadwigę i Helenę. 14 sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta w mieście, tylko nielicznym Żydom udało się ukryć i uniknąć pewnej śmieci w obozie zagłady w Bełżcu. Wśród uciekinierów byli Blumowie. W domu Próchniewiczów znaleźli bezpieczna przystań na 16 miesięcy. W marcu 1944 roku do domu Józefa przyszli funkcjonariusze niemieckiej policji. Na oczach żony i 10-letniej Helenki gestapowcy brutalnie przesłuchiwali Józefa, który nie przyznawał się do ukrywania Żydów. Gdy przerażona dziewczynka zaczęła głośno płakać, Niemcy przestali bić ojca i po rewizji zabrali go do siedziby Gestapo w Jaśle. Prawdopodobnie został rozstrzelany i pogrzebany na miejscu straceń w lesie w pobliskich Warzycach. W latach 90. córka Józefa Helena postanowiła podzielić się swoją historią, okazało się jednak, że jej wiedza nie jest pełna, a instytucje, do których zwracali się o pomoc, ignorowały prośby.

- Wszystko zmieniło się, kiedy do naszego domu zawitał Mosze Kuflik - opowiada Jadwiga Wędrychowicz. - To od niego dowiedzieliśmy się o roli moich pradziadków i babci Jadwigi w ocaleniu żydowskiej rodziny – zaznacza.

Potomkowie Józefa zaczęli intensywniej szukać informacji. Z czasem skontaktowali się z ambasadą Izraela i tam przekazali formacje o Józefie. Efektem tych kontaktów było przyznanie Józefowi i Marii Próchniewiczom medali Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.

- Wiadomość z instytutu Yad Vashem nadeszła w dniu pogrzebu cioci Helci – wspomina Jadwiga Wędrychowicz.

Teraz nadszedł czas, by wiedza o bohaterstwie rodziny Pruchniewiczów, była powszechna w miejscu, gdzie dokonali oni swoich heroicznych czynów. Projekt „Zawołani po imieniu” poświęcony jest osobom polskiej narodowości zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej.

Nazwa przedsięwzięcia nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta „Pan Cogito o potrzebie ścisłości”, w którym poeta wzywa do precyzyjnego oszacowania liczby ofiar „walki z władzą nieludzką”.

Instytut Pileckiego rozpoczął swój projekt w Sadownem 24 marca 2019 roku, w Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką. Biecka uroczystość była szesnastą zorganizowana przez instytut.

– Wołamy po imieniu tych bohaterów, którzy ocalili lub próbowali ocalić swoich żydowskich braci, ale zdarza się niekiedy, że trudno jest ustalić, ile dokładnie takich osób było, a już bardzo rzadko poznajemy ich pełną tożsamość. W przypadku Biecza nie dość, że wiemy, ile osób doświadczyło pomocy Józefa Pruchniewicza, to znamy ich wszystkich z imienia i nazwiska – mówi Marcin Panecki, historyk Instytutu Pileckiego.

Kamień pamięci z tablicą poświęconą Józefowi Pruchniewiczowi posadowiono przy jednym z wejść do bieckiej fary. Tablicę odsłonił Józef Wędrychowicz, wnuk bohatera, wspólnie ze swoimi wnuczkami Agnieszką i Aleksandrą. Towarzyszyła im prof. Magdalena Gawin inicjatorka projektu.

Pobierz

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto