Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na cmentarzu w Szalowej zamknęła się ponad 70-letnia historia śp. Franciszka Bary, żołnierza Armii Krajowej

Halina Gajda
Halina Gajda
Na cmentarzu komunalnym w Szalowej zamknęła się ponad 70-letnia historia Franciszka Bary, pseudonim Sęp. Pamiątkowa tablica będzie przypominała nie tylko żołnierza Armii Krajowej oraz Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, ale też mieszkańca Szalowej, którego losów długo nikt nie znał, nie wyłączając z tego bliskich. Ci poświęcili lata, by odnaleźć jakikolwiek trop, który zawiódłby ich do prawdy o nim.

- Z inicjatywą zamontowania tablicy wyszła rodzina, my podjęliśmy temat – mówi Mariusz Tarsa, wójt gminy Łużna. - To było po prostu dokończenie sprawy, po tym, jak Instytut Pamięci Narodowej potwierdził nam wszystkie fakty związane z postacią Franciszka Bary – dodaje.
Nie było wielkich tłumów, bo nie o to chodziło. Dla bliskich Franciszka Bary bardziej liczyło się to, że po 74 latach w końcu udało się zamknąć rodzinną, bolesną historię. Dlaczego taką? Bo każdy woli znać prawdę, choćby była najgorsza, niż żyć w niepewności, ciągłym oczekiwaniu. Tak było właśnie w przypadku szalowianina. Wiadomo o nim, że urodził się w lutym 1921 roku. Młody chłopak, ciągle głodny wrażeń, najpewniej miał kontakty z partyzantami. Przez kolegę, kurierskimi szlakami sprowadził do Polski Józefa Szewczyka, łużnianina, którego okupant wywiózł na roboty do Austrii.
- Pracował w warsztatach kolejowych w Nowym Sączu, później, gdy zorganizowany został ruch oporu, podjął czynną walkę. Wtedy też przybrał pseudonim Sęp – wspominała Krystyna Kozioł, bratanica śp. Bary.

O poszukiwaniach prowadzonych przez rodzinę pisaliśmyTUTAJ

Gdy w styczniu 1945 roku oddziały AK zostały rozwiązane, Franciszek Bara musiał uciekać. Wtedy ślad po nim zaginął. Przez wiele lat szukali go mama i brat. Pisali do instytucji, do Polskiego Czerwonego Krzyża, rozmaitych organizacji. Nigdzie nic. Jak kamień w wodę. Dopiero w 2015 roku poprzez Instytut Pamięci Narodowej udało się trafić na strzępki informacji, które z kolejnymi miesiącami zaczęły się układać w całość. Ostatecznie okazało się, że grób szalowianina znajduje się w Lubsku, a kłopoty z jego odnalezieniem wynikły między innymi z błędu na tablicy nagrobnej.
- Wiemy, że nigdy formalnie nie założył rodziny, przynajmniej nie ma na to śladu w dokumentach – opowiadała nam pani Krystyna.
Na uroczystość przyszła rodzina, uczniowie, delegacje samorządów, przedstawiciele wojska, Instytutu Pamięci Narodowej. Poświęcenia tablicy dokonał ksiądz Mieczysław Górski proboszcz parafii pw. św. Michała Archanioła w Szalowej. Mariusz Tarsa zwrócił się do zebranych, ale przede wszystkim do młodzieży i dzieci, by pielęgnowali pamięć o bohaterach tamtych czasów.
- Byli to niejednokrotnie anonimowi, zapomniani młodzi ludzie, którym przyszło żyć w najcięższych czasach. Osoby, które swoim poświęceniem, a często życiem świadczyły o przywiązaniu do wartości – mówił. - To dzięki temu, że jesteście tutaj dzisiaj, pamięć o tych ludziach jest skutecznie przywracana, odzyskują swoje imiona – podkreślał.
Krystyna Kozioł jest szczęśliwa, że udało się spełnić marzenie taty i babci. Franciszek Bara ma swoją mogiłę, miejsce w historii, a w Szalowej – pamiątkową tablicę.
- Jest gdzie zapalić znicz, westchnąć, wspomnieć – mówi wzruszona.
Podsumowaniem uroczystości były wykłady historyczne wygłoszone przez dr. Władysława Mochockiego oraz Kajetana Rajskiego redaktora naczelnego kwartalnika Wyklęci.

FLESZ - Wybory prezydenckie już w maju. To musisz wiedzieć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto