Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wiedzieliście, że Spółdzielnia Mleczarska w Łużnej działa już od ponad stu lat? Powstała dzięki Władysławowi Długoszowi

Halina Gajda
Halina Gajda
W porównaniu z innymi, łużniańska spółdzielnia jest naprawdę mała. Skupuje mleko od rolników z kilku okolicznych wsi - Łużnej, Biesnej, Woli Łużańskiej, Staszkówki. Barbara Niemaszyk trafiła do Łużnej najpierw do laboratorium, później została prezesem
W porównaniu z innymi, łużniańska spółdzielnia jest naprawdę mała. Skupuje mleko od rolników z kilku okolicznych wsi - Łużnej, Biesnej, Woli Łużańskiej, Staszkówki. Barbara Niemaszyk trafiła do Łużnej najpierw do laboratorium, później została prezesem halina gajda
Łużna to jedna z najstarszych i jednocześnie najmniejszych spółdzielni mleczarskich w regionie. Jej historia sięga 1911 roku, a do jej powstania przyczynił się nie kto inny, jak Władysław Długosz. I bynajmniej to, że mają ponad setkę na karku, nie wpływa na brak mobilności – kreują nowe smaki, ale trzymają się przy tym prostoty.

To chyba jeden z niewielu, jeśli nie jedyny przypadek, gdy prezes, a właściwie prezeska firmy nie ma wielkiego gabinetu, sekretarki, zastępców ani szofera. Można powiedzieć, że Barbara Niemaszyk, bo o niej mowa, najlepiej czuje się w laboratorium albo na hali produkcyjnej. Od dobrych kilku lat szefuje Spółdzielni Mleczarskiej w Łużnej. I ma do tego rękę. Podczas gdy inni więksi dawno się zwinęli, ona działa na zasadzie małej łyżeczki, którą przecież też można się najeść. Gdy rynkowe prawa zbyt mocno wytrenują jej cierpliwość, rzuci jakimś cięższym słowem, czasem nawet kilkoma, ale generalnie, na co dzień pilnuje w zakładzie rodzinnej atmosfery.

Władysław Długosz: niech w Łużnej powstanie mleczarnia

Pewnie nawet nie wszyscy mieszkańcy Łużnej zdają sobie sprawę, że ich mleczarnia liczy sobie grubo ponad sto lat! Pierwsza wzmianka o niech pochodząca z firmowej księgi pamiątkowej sięga 1911 roku.

- Inicjatywa założenia spółdzielni wyszła ze strony ówczesnego posła do Sejmu krajowego, parlamentu austriackiego i ministra dla Galicji pana Władysława Długosza z ziemi gorlickiej – czytamy.

Wedle zapisków Długosz miał obiecać, że jeśli dojdzie do utworzenia mleczarni, on wystara się o subwencję z rządu austriackiego na ten cel. Idea powołania zakładu trafiła na podatny grunt.

- W związku z tym Władysław Długosz wraz z miejscowym proboszcze ks. kanonikiem Władysławem Kędrą wyjechali do Banku Parcelacyjnego w Łańcucie z początkiem 1911 roku, gdzie zadatkowali kwotą 500 koron budynek pogorzelniany wraz z placem, który nadawał się na mleczarnię ze względu na wielkość i położenie w centrum wsi – czytamy dalej. - Po tej transakcji zwołane zostało zebranie założycielskie, które odbyło się w dniu 22 stycznia 1911 roku, na którym uchwalono założenie Spółdzielni Mleczarskiej, przyjęto statut i wybrano władze – spisał kronikarz.

Odnotował również, że przewodniczącym zarządu został ks. Władysław Kędra. Długosz obietnicy dotrzymał – niedługo później zakład został wyposażony w stosowne maszyny. Dość wyliczyć, że pośród pierwszych znalazł się między innymi lokomobila parowa, waga do śmietany, aparat solankowy, młynek do kruszenia lodu i wygniatacz do masła. Spółdzielnia zaczęła pracę 12 czerwca 1912 roku…

Historia z Długoszem w tle - zobowiązuje

Tyle historii. Później bywało różnie. Raz pracownicy liczyli premie, innym razem zaciskali pasa. Dostosowywanie się do unijnych norm, to jedna z ostatnich większych rewolucji.
- Mówiłam wtedy – trzeba to zrobić, bo nikt na nas nie będzie czekał – wspomina prezeska.

Dawno nie ma śladu po lokomobili parowej, bo zastąpiła ją sieć wysokiego napięcia. Po pozostałych urządzenia również, bo w ich miejscu stoją inne, już jak najbardziej współczesne, ze wszystkimi certyfikatami, pieczątkami i innymi odbiorami. Na dachu – panele, żeby było ekonomicznej i ekologicznej. W pewnym sensie niezmienne pozostało jedno – receptury. Bo masło z Łużnej ma określony na siedem dni, a nie kilka miesięcy, termin przydatności do spożycia. Sery są jak w domu, śmietanka taka, że tylko ubijać. Prawdziwą perłą są natomiast sery kwasowo-podpuszczkowe.

- Z dodatkami. Do wyboru jest kminek, suszone pomidory, papryka, czosnek niedźwiedzi, czarnuszka – wylicza Barbara Niemaszyk. - Jak wybieraliśmy dodatki? Można powiedzieć, że każdy z pracowników ma ser z dodatkiem, jaki lubi. Nie mogliśmy się zdecydować na jeden, więc stanęło, że robimy wszystkie – dodaje z uśmiechem.

Najwięcej czasu zajęło dopinanie szczegółów smaku. Robili to metodą prób i błędów: raz więcej soli, raz mniej. To samo z dodatkami. W końcu uznali, że wszystkie parametry – od konsystencji po smak są takie, jakie chcieli.
- Więc działamy – podkreśla.

Paleta produktów nie jest długa – masło, twarogi, ser edamski, śmietana kremówka, ser wędzony. Mają grupę żelaznych zwolenników. Niektórzy po kremówkę na domowe ciasto przyjeżdżają z Tarnowa czy Nowego Sącza. Zdarza się, że ktoś, będąc w Łużnej przejazdem, raz natknął się na ich produkty, sprowadza je sobie kurierem. Barbara Niemaszyk o swojej mleczarnianej rodzinie, bo tak to trzeba nazwać, mówi tak:

- Tu wszystko jest łużniańskie z wyjątkiem prezesa i jeszcze jednego mieszkającego w Gorlicach pracownika - opowiada. - Pozostała siódemka to mieszkańcy Łużnej, choć oczywiście bardziej uprawnione byłoby stwierdzenie, że mieszkanki, nasza firma jest bardzo sfeminizowana – dodaje.

Działają na lokalną skalę, podobijania rynków nie planują. Lubią to, co robią. I chyba w tym tkwi sukces.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wiedzieliście, że Spółdzielnia Mleczarska w Łużnej działa już od ponad stu lat? Powstała dzięki Władysławowi Długoszowi - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto