Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak przyrządzić letni obiad z łąki, czyli chwaściane naleśniki po biecku. Bogactwem dania są zioła które zbiera Lucyna Przybycień

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
Wideo
od 16 lat
O Lucynie Przybycień z Koła Gospodyń i Gospodarzy Wiejskich mówią „biecki Robert Makłowicz w spódnicy”. Potrafi z chwastów przyrządzić danie. Jako składników używa pokrzyw, liści żywokostu, krwawniku, kwiatów koniczyny, nagietka, mniszka czy róży. Herbaty parzy z malinowych badyli. Swoją wiedzą dzieli się z dziećmi i dorosłymi na zielarskich warsztatach.

Lucyna Przybycień z Koła Gospodyń i Gospodarzy Wiejskich w Bieczu zaskoczyła wszystkich. Na pikniku na bulwarach Ropy przekonywała, że na największą zmorę w przydomowym ogrodzie - zielsko, którego nie możemy się dopielić popatrzymy z innej strony, gdy wyląduje ono w serwowanych przez nią daniu. Chwaściane placki, które wychodziły spod jej ręki, nie zdążyły nawet wystygnąć, bo odważnych amatorów kulinarnych nowości było wielu.

- W tech chwili jesteśmy w pełni lata, wszystko kwitnie. Pełno cennych roślin wokół nas, których na co dzień nie dostrzegamy. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół i korzystać z tego, czym całymi garściami czerpali nasi rodzice i dziadkowie. NIestety zapomnieliśmy o tym - mówi Lucyna Przybycień.

Podczas warsztatów przekonywała, że wiele roślin, które uważamy za chwasty, możemy wykorzystać, bo są niezwykle cenne i zrobić choćby placki chwaściane po biecku.

- Podstawą jest ciasto naleśnikowe, choć nieco gęściejsze niż tradycyjne. Do niego dodawane są zioła. Pokrojona pokrzywa, podagrycznik, żywokost, krwawnik. Mogą być też kwiaty z ogródka - płatki róży, nagietek, koniczyna - tłumaczyła.

Oczywiście bukiet dodanych ziół może się zmieniać w zależności od pory roku. Wiosna to czas na wykorzystanie do "ubarwienia" placków kwiatów mniszka, fiołka, czy choćby czarnego bzu, latem ich smak nieco się zmieni, gdy dodamy płatki róży, kwiatostany cukinii czy dyni, a nawet koniczyny.

- Urozmaiceniem dania mogą być sezonowe owoce. Świetnie nadają się do tego borówki, czy choćby pokrojona w kostkę gruszka - dodała.

Lucyna Przybycień zdradziła też przepis na nietypową herbatę, z którą wiąże się rodzinna barwna historia.

- Moja babcia miała dużo dzieci. Po wojnie była bieda, z jedzeniem było skromnie, nie było dostępnych herbat i dzieci znały pędy malin jako herbatę. Latem, gdy pędy malin były zielone, przybiegły do domu i już od progu krzyczały: - Mamo, mamo krasula weszła w herbatę, zjada nam herbatę - opowiada ze swadą.

Jak się okazuje, przycięte pędy malin wystarczy pociąć na drobne kawałki i zagotować. Już kilka minut parzenia wystarczy, by napój nabrał pięknego koloru i malinowego aromatu. W ten sam sposób, herbatę można przyrządzić uzywając gałązek wiśni.

- Wiele jest takich opowieści naszych babć dziadków, które mówią o tym, co kiedyś wykorzystywali, a my o tym już nie pamiętamy. Zachęcam, by o tym przypominać i z dobrodziejstwa ziół korzystać o każdej porze roku - mówi na koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto