Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorlicki rynek już jest jak patelnia, a zapowiada się, że będzie tylko gorzej. Mamy perspektywę cienia w cenie

Halina Gajda
Halina Gajda
Lipy na gorlickim rynku najwyraźniej chorują
Lipy na gorlickim rynku najwyraźniej chorują halina gajda
Gorlicki rynek od czasu rewitalizacji ma kiepską opinię pośród mieszkańców. Narzekają, że patelnia, że sam beton. Pytają, gdzie szukać odrobiny cienia. Owszem, na ławkach pod lipami jest go trochę, ale należy poważnie wątpić, czy rzeczywiście tak będzie za dwa-trzy lata. A to dlatego, że lipy usychają. Jedna po drugiej.

Konia z rzędem temu, kto na co dzień, biegnąc do pracy, szkoły, na zakupy rozgląda się wyżej, niż poziom własnych oczu. No i pewnie dlatego nie widzimy, tego co ponad głowami. A czasem by się przydało. Bo może wtedy udałoby się zapobiec niektórym faktom. Bo na pewno faktem jest, ze lipy na gorlickim rynku usychają.

Lipy zaczynają usychać od korony

Zwrócił na to uwagę jeden z mieszkańców. Akurat zdarzyło mu się spojrzeć na starówkę z perspektywy ulicy Wąskiej, gdzie muzeum.
- Korony to już kikuty. Chyba nawet spróchniałe – opisuje.
Faktycznie, zdjęcie, które zrobił, nie pozostawiało złudzeń. Akurat w kadrze znalazła się trzecia po prawej stronie, patrząc od dołu ulicy Mickiewicza.
- Drobne gałęzie na szczycie, są martwe i to raczej od dawna – komentuje nasz czytelnik.

archiwum

Po rekonesansie w terenie nie pozostało nam nic, jak przyznać mu rację, a nawet więcej. Drzewo ewidentnie choruje. I to nie tylko to ze zdjęcia, ale kolejne również. W równie opłakanym, a może nawet gorszym stanie, jest lipa w bezpośrednim sąsiedztwie kiosku ruchu. Kable od świątecznej iluminacji zwisają ze zeschniętych konarów.

- Rynek nagrzewa się niesamowicie. Jest pochyły, więc deszczówka siłą rzeczy spływa. Lipy mają tylko trochę gołej ziemi wokół siebie, Reszta jest zabetonowana. Być może to za mało. Do tego dochodzi błoto pośniegowe z odśnieżania i posypywania. To im też nie służy – wylicza swoje spostrzeżenia.

Ratować co się da, póki mamy czas

Nie ma się co dziwić, że mało kto dostrzega stan zieleni w centrum miasta. Większość gorliczan – niektórzy na stanowiskach samorządowych albo innych publicznych – nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy lipy pojawiły się na rynku. Odpowiedzi były różne – od końcówki lat 70 do lat 90, a nawet takie, że w XXI wieku. Wszyscy natomiast z nostalgią wspominają kasztany i kocie łby. I jak wtedy było pięknie. Czasu nie zawrócimy, ale trzeba ratować to, co jest.

- Podczas ostatniej rewitalizacji cały system korzeniowy lip został mocno uszkodzony – przypomina z kolei Wojciech Drzymała, szef Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych w Gorlicach. - Długo później chorowały. Jedną wycięliśmy, posadziliśmy nowe drzewko, ale i ono długo nie przetrwało, bo uschło i trzeba je było usunąć. Posadzone zostało kolejne i mamy nadzieję, że niespodzianki nam już nie zrobi – dodaje.

archiwum

Piły nie da się w tym przypadku uniknąć

Dyrektor Drzymała zapowiada, że najbardziej schorowane drzewo zostanie niestety wycięte. Zostanie posadzona nowa roślina, ale nie zmienia to nic, że miejskiej zieleni przydałby się gruntowny dendrologiczny przegląd. Inaczej obudzimy się któregoś dnia i będzie, jak w internetowych memach: cień będzie w cenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto