Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

75.rocznica agresji ZSRR na Polskę. Obchody w Gorlicach

Marek Podraza
75.rocznica agresjii ZSRR na Polskę
75.rocznica agresjii ZSRR na Polskę Marek Podraza
W środę w Gorlicach odbyły się Powiatowe Obchody 75. rocznicy agresji ZSRR na Polskę. Uroczystość rozpoczęła się mszą św. za ojczyznę, którą odprawił proboszcz parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gorlicach ks. Stanisław Ruszel.

Po nabożeństwie poczty sztandarowe oraz uczestnicy uroczystości przeszli na cmentarz parafialny w Gorlicach, gdzie pod Krzyżem Katyńskim, złożone zostały wieńce i wiązanki kwiatów. Okolicznościowe przmówienie wygłosił starosta Mirosław Wędrychowicz, przypominając dramat Polaków z 17 września 1939 roku, określany jako „cios w plecy” zadany Polsce przez Sowietów.Głos zabrała też prezes Związku Sybiraków w Gorlicach Janina Brzozowska, która przypomniała historię Związku Sybiraków. A tak zesłanie wspomina jedna z gorlickich Sybiraczek - Barbara Staniszewska- która sześć lat razem z mamą i rodzeństwem spędziła na wysiedleniu.
Z Barbarą Staniszewską z domu Pazgan o czasach spędzonych na zesłaniu w dalekim i przeklętym przez wielu Polaków Południowym Kazachstanie możemy rozmawiać godzinami. Pomimo upływu tylu lat pamięta doskonale daty i wszelkie szczegóły tych tragicznych dni swojego dzieciństwa, a opowiada tak ciekawie, że krótki materiał nie jest w stanie ukazać tego wszystkiego, co przeżyła i pewno obszerna książka też by tego nie zawarła. Gdy ją razem z mamą i trójką rodzeństwa NKWD wysiedlało z polskiego wówczas Sambora miała zaledwie sześć lat.
- Urodziłam się 20 stycznia 1933 roku w Złoczowie na Kresach Wschodnich. Ojciec Stanisław był sędzią w Brodach, Złoczowie, Horodence a od 1938 roku w Smaborze, gdzie był naczelnikiem Sądu Grodzkiego. Tam też zastała nas wojna. Najpierw Niemcy zbombardowali miasto i stację kolejową, było to 2 lub 3 września. Szukali Żydów i wykupywali wszystko. Dobrze uzbrojeni i pewni siebie, po nich 18 września wkroczyli Sowieci i wtedy się zaczęło. Mieszkaliśmy przy ulicy Kopernika 46, teraz też mieszkam przy ulicy Kopernika, tylko że w Gorlicach – wspomina Barbara Staniszewka.
Mieszkała razem z ojcem – miał wtedy 40 lat, mamą oraz trójką rodzeństwa 9-letnią Marysią, 5-letmi Andrzejkiem i majacą zaledwie dwa latka Krystyną. Ojca NKWD już chciało aresztować w pierwszych dniach po agresji na Polskę. Nie zastali go w domu
- Przyszli po niego prawie za pół roku 23 marca1940 roku w Wielką Sobotę. Było to dwóch Ukraińców z czerwonymi opaskami za rękawach z wezwaniem na NKWD, dla spisania „personalii” jak mówili. Tato zostawił obrączkę, sygnet i zegarek i powiedział mamie żeby nie płakała, żeby się nie oni nie cieszyli. Ojca wtedy widziałam po raz ostatni i nigdy już do nas nie wrócił. Zostaliśmy sami z mamą – opowiada Pani Barbara i pokazuje zdjęcia ojca i pamiątki, które pozostały po nim. Sowieccy oprawcy nie zapomnieli o reszcie rodziny. Wiedzieli dokładnie, kto kim jest i jaką pełni funkcję. Po resztę rodziny przyszli w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 roku. – Było dwóch „krasnoarmieńców” w czapkach z czerwonymi gwiazdami i jeden oficer który odczytał rozkaz Stalina o wysiedleniu do Kazachstanu. Mieliśmy pół godziny na spakowanie się. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Tylko mama i najstarsza siostra wiedziała co się dzieje. Mama zabrała też rzeczy dla taty, bo oficer jej powiedział, że będzie z nami. Załadowali nas w wagony towarowe i na stacji spędziliśmy ze dwa dni. W wagonie było około 50 osób, same kobiety z dziećmi, bez ojców i mężów – wspomina ze smutkiem.
Do przeklętego Kazachstanu jechali pociągiem ponad dwa tygodnie. Ich zesłańczy szlak zakończył się w kazachskim mieście Aktiubińsk. Na całej trasie tylko raz pozwolono im wyjść z wagonów i nabrać wody ze studni i raz tylko dostali niewielkie porcje chleba. Jedli to co udało im się zabrać za sobą. 23 kwietnia przekroczyli granicę Europy. Do Aktubińska dotarli 25 kwietnia
- Czekała nas jeszcze dwudniowa jazda starymi ciężarówkami pustynnym stepem a potem jeszcze wozami zaprzężonymi w woły do wioski Kałużskojei kołchozu Put Komuna. Natychmiast po przyjeździe mama rozpoczęła poszukiwania ojca, wysyłając listy. Przyszła tylko jedna odpowiedź z prokuratury w Samborze,że ojciec został przewieziony do wiezienia w Kijowie. Przez 54 lata uważaliśmy że jest to kłamstwo. Jednak po odkryciu polskich grobów w Kijowie – Bykowie okazało się, że ten list mówił prawdę. Nazwisko ojca znalazło się na liście 3435 Polaków zamordowanych na Ukrainie. Tato był pod pozycją 2202, oprawcy zamordowali go w 1940 lub 1941 roku, dokładnej daty nie udało się ustalić – wyjaśnia Barbara Staniszewska. O tej okrutnej prawdzie dowiedziała się dopiero w 1994 roku. Na wysiedleniu razem z mama i trójka rodzeństwa spędzili sześć. Do Polski wrócili 8 marca 1946 roku. Ale za nim do tego doszło całą rodzinę czekała walka ożycie, o żywność, głód, choroby mordercza praca od świtu do nocy, ciężkie zimy i nieludzkie warunki do życia, niepewność jutra i brak nadziei na lepsze życie. Zakwaterowano ich w lepiankach. Do spania służyło wspólne legowisko. Trafili do lepianki gdzie mieszkał koreańczyk Filip Paka razem z rodziną
- Dla naszej mamy byliśmy pełni podziwu. Pracowała w stępie od świtu do nocy. Dostawała za to kaszę i czasem chleb. Jak ona to wszystko zniosła nie wiem. Nieraz płakała, bo wiedziała że jesteśmy głodni. Żeby pomóc mamie i przeżyć też pracowaliśmy, zbieraliśmy kłosy zboża, lebiodę, dziką cebulę, gałęzie i polowaliśmy na susły. To były szkodniki, które żarły wszystko. Do dziś nie zapomnę jak nad rzeką utłukłam jednego kamieniem i schowałam pod kurtkę. Okazało się że był ogłuszony i wbił mi się zębami w ciało pod pachą, tam że musiałam go udusić. Miałam może osiem lat. Jedliśmy je bo nie było co. Dzieci jak skończyły 12 lat szły do pracy tak samo jak dorośli – mówi i pokazuje zdjęci z okresu wysiedlenia.
W 1943 roku był nieurodzaj i wszyscy głodowali. Potem trafili do Suchinówki.
- Od śmierci głodowej uratowały nas susły. Mięso jedliśmy, a skórki brat suszył i mama je sprzedawała, można było dostać także za to żywność lub herbatę. W 1944 roku wyjechaliśmy z Suchinówki na Ukrainę. Tutaj było trochę lepiej, nie było głodu ale dopadła nas malaria. Pani Barbara ma wiele materiałów o wysiedleniu o rodzinie. Wszystko dokładnie poukładne i opisane w teczkach. Mają niezwykłą wartość nie tylko historyczną, ale także emocjonalną w której najbardziej bolało to, że w wolnej Polsce, nie można było mówić przez wile lat bo opiekuńczy duch sowieckiego oprawcy czuwał stale nad prawdą tamtych czasów.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 75.rocznica agresji ZSRR na Polskę. Obchody w Gorlicach - Gorlice Nasze Miasto

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto