Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proces Edwarda R. gorlickiego egzaminatora zakończony. Za tydzień sąd wyda wyrok w sprawie tragedii z przed czterech lat

Lech Klimek
Lech Klimek
Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Za tydzień sąd wyda wyrok w sprawie tragedii z przed czterech lat
Za tydzień sąd wyda wyrok w sprawie tragedii z przed czterech lat Piotr Duraj
We wtorek przed sądem w Nowym Targu zakończył się proces gorliczanina Edwarda R. który cztery lata temu prowadził w Szaflarach egzamin na prawo jazdy, który zakończył się tragedią.

Sąd zdecydował, że wyrok zostanie ogłoszony 28 września.

Egzaminacyjny samochód prowadziła 18-letnia Andżelika. Auto wjechało na tory, gdzie się zatrzymało. W tym samym czasie do przejazdu zbliżał się pociąg. Auto długie sekundy stało na torach aż do tragicznego momentu zderzenia. Tuż przed katastrofą egzaminator zdołał opuścić pojazd. Gdy pociąg uderzył w auto, kobieta została ranna. Zmarła po przewiezieniu do szpitala.

Sprawę prowadziła prokuratura rejonowa w Nowym Targu. W trakcie śledztwa stworzone zostały opinie biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków, fonoskopii. Powstał raport komisji ds. badań wypadków kolejowych. W trakcie śledztwa na miejscu wypadku odbył się nawet eksperyment procesowy.

Edward R. w emocjonalny sposób zwrócił się do sądu w ostatnich słowach.

- To nie prawda, że ja nie przeżywałem tego, co się stało. Przeżywam to bardzo, jak i moja rodzina, dzieci, wnuki - mówił oskarżony. - Nie poczuwam się do winy. Uważam, że zrobiłem wszystko, co powinienem zrobić, by nie skrzywdzić świętej pamięci Andżeliki - mówił egzaminator.

Wcześniej głos zabierali prokurator i oskarżyciel posiłkowy, występujący w imieniu rodziny tragicznie zmarłej Andżeliki.

- Oskarżony był egzaminatorem. Jego zadaniem było nie tylko przeprowadzić egzamin państwowy, ale również zadbać o bezpieczeństwo nie tylko samej egzaminowanej, ale i innych uczestników ruchu. Oskarżony miał możliwość zatrzymać pojazd przed torami, jednak do tego nie doszło - mówił Jan Ziemka, prokurator prowadzący sprawę.

Według niego osoby przebywające w kokpicie pociągu widziały samochód, co zdaniem prokuratury wskazuje na to, że i osoby znajdujące się w aucie musiały widzieć nadjeżdżający pociąg. Prokurator wniósł o uznanie Edwarda R. za winnego i wymierzenie mu kary 3 lat pozbawienia wolności, zakazu wykonywania zawodu egzaminatora i instruktora na okres 5 lat, zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat, a także obowiązku zapłacenia nawiązek dla rodziców zmarłej - po 50 tys. zł.

Oskarżyciel posiłkowy, mecenas Jan Widacki, reprezentujący rodzinę zmarłej dziewczyny zaznaczył, że kursant wsiadający do auta z instruktorem z założenia nie ma zielonego pojęcia o kierowaniu.

- Jednak już po paru instrukcjach instruktor każe mu wprowadzić w ruch pojazd. I od tego momentu za kursanta, za jego bezpieczeństwo, odpowiada instruktor - mówił. - Osoba zdająca egzamin na prawo jazdy też nie ma żadnych uprawień do prowadzenia pojazdu. Dopiero się o nie ubiega. Jej pozycja jest identyczna, jak pozycja kursanta. A pozycja i odpowiedzialność egzaminatora jest taka sama jak instruktora - dowodził Widacki.

Obrońca oskarżonego, mec. Władysław Pociej wnosił do sądu o uniewinnienie oskarżonego. Według niego, gdy auto egzaminacyjne zbliżało się do torowiska, egzaminator nie widział na torach pociągu. - Były bardzo wysokie chaszcze, które zasłaniały tory, częściowo znak „Stop”, który na dodatek zawieszony był na niewłaściwej wysokości, postawiony był w niewłaściwym, niezgodnym z przepisami miejscu. I na dodatek pomalowany był przez grafficiarzy - mówił.

Dodał, że zarządca drogi i przejazdu kolejowego nie zadbał o właściwie oznakowanie przejazdu i właściwą widoczność. Jego zdaniem 18-latka wjechała na tory, bo nie widziała znaku „Stop”. I gdy już była na torach, dotarło do niej, że tam jednak był znak i dlatego zatrzymała pojazd.

Według obrońcy oskarżonego sygnał dźwiękowy nadany przez maszynistę zbliżającego się do przejazdu kolejowego nie był słyszalny w samochodzie egzaminacyjnym i miała to wykazać ekspertyza fonoskopijna. Jego zdaniem, źle w czasie katastrofy zareagowała również załoga pociągu, powinna wdrożyć hamowanie awaryjne. Obrona ponadto podnosiła, że oskarżony próbował ratować 18-latkę. Mec. Pociej wskazywał, że według badań nagrań z pojazdu słychać było, jak egzaminator wydaje dziewczynie polecenie, by wysiadła z auta.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto