Powiat i gminy zaciskają pasa, ale na oświatę muszą wysupłać w budżetach dodatkowe złotówki, by uzupełnić braki w subwencjach oświatowych

FLESZ - Powrót do nauczania stacjonarnego

Dramat tej sytuacji świetnie obrazuje petycja, jaką w tej sprawie do władz centralnych skierowała rada powiatu gorlickiego. W dokumencie czytamy, że przewidywana na 2022 rok subwencja oświatowa zaspokaja jedynie 85 procent potrzeb, podczas gdy w 2015 roku relacja ta kształtowała się na poziomie 104 procent. Brakujące złotówki powiat musi wygospodarować, szukając oszczędności w innych miejscach, a nie ma ich zbyt wiele.

- To nie było proste, ale oczywiście udało się nam zbilansować wydatki oświatowe - mówi Mariusz Tarsa, wójt gminy Łużna, w której problem niedoszacowania subwencji jest bardzo widoczny. - By zapewnić naszym szkołom działanie na oczekiwanym przez mieszkańców poziomie, dokładamy do ich działania około 3,5 miliona złotych. To oczywiście nie wszystko, bo mamy też przedszkola czy też dowozy dzieci co stanowi nasze zadania własne. Efekt tego wszystkiego to kwota około 6 milionów, jaką wykładamy z gminnej kasy - dodaje.

W tej gminie dość długo utrzymywał się problem migracji dzieci z małych ośrodków takich jak Biesna czy Bieśnik do większych szkół. Teraz jednak jak mówi wójt, daje się zauważyć zahamowanie tego procesu.

- Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dzięki świetnej pracy dyrekcji szkół, nauczycieli i wielkiemu zaangażowaniu lokalnych społeczności te szkoły zmieniają swoje oblicze - mówi wójt. - Coraz ciekawsza oferta wychodząca poza szkolny program sprawia, że dzieciaki zostają na miejscu i subwencja w wyższym stopniu pokrywa potrzeby - dodaje.

Te potrzeby to nie tylko wynagrodzenia nauczycieli, ale też utrzymanie budynków a w tym przypadku rosnące koszty energii odbijają się na budżetach.

- Około 4 milionów z budżetu gminy idzie nam na oświatę - mówi Marek Oleś, sekretarz gminy Uście Gorlickie. - Oczywiście niecała ta kwota jest, mówiąc obrazowo, konsumowana przez niedobory subwencji. Sporo idzie też na dowozy dzieci do szkół czy na działalność przedszkoli. To zadania własne gmin i nikt nie zwolni nas z obowiązku wywiązania się z nich - podkreśla.

- Miejmy nadzieję, że w tym roku nie będzie dużo więcej - mówi Jerzy Wałęga, wójt gminy. - Oczywiście można się obawiać, że już zapowiedziane podwyżki dla nauczycieli spadną na barki samorządów. Myślę, że w tej chwili, choć musieliśmy wszyscy zapisać wydatki w budżetach ciężko będzie znaleźć kogoś, kto pokusi się o precyzyjne podanie kwoty wydatków poszczególnych samorządów na oświatę na koniec obecnego roku - dodaje.

Pandemia i okresy nauki zdalnej nie zmniejszają wydatków gmin. Nauczyciele muszą dostać wypłaty. Ciężko też wyłączyć ogrzewanie w szkołach.