Dzisiaj zaledwie dwie bacówki pojawiają w tradycyjnym rejonie wypasu. Na pograniczu Zdyni i Koniecznej swoje i sąsiadów owce przywieźli niecałe dwa tygodnie temu Makuchowie z Szaflar, którzy od lat kilkunastu je tutaj wypasają.
- Mamy w tym roku ponad 200 sztuk owiec, 10 sztuk bydła, kilka kóz, świnie oraz młode gąski. Owce będziemy wypasać do października - mówi Bożena Makuch, szefowa czyli bacowa bo tak nazywają ją juhasi.
Kiedyś górale nie dopuszczali myśli, żeby kobieta pracowała przy wypasie owiec. Bacówki były prowadzone wyłącznie przez bacę i juhasów. Wszystko się zmienia, teraz bacówką rządzi kobieta i robi to doskonale.
Akurat była w Gorlicach, aby pozałatwiać różne sprawy, a przy owcach spotkaliśmy dwóch juhasów Władka Milana i Władka Kulę, którzy zmieniali się przy ich pilnowaniu. Trzeci z juhasów Grzesiek Milan zajmował się przygotowaniem serów do wędzenia. W sumie to rodzinna bacówka. Grzesiek to zięć bacowej, a Władek Milan to wujek. Natomiast Kula jest drugi rok na bacówce.
- Wcześniej byłem na Wojkowej, a pochodzę z Smerekowca. Praca ciężka. Około trzeciej czwartej trzeba wstać, aby wydoić owce. Przy 200 sztukach chwilę schodzi. Później gonimy je na cały dzień na wypas, ponownie doimy i w nocy pilnujemy, a pomagają nam przy tym cztery psy – mówi Kula
Górale już oferują pierwsze swoje wyroby, wędzone sery, ser bundz i żętycę, która znakomicie gasi pragnienie. Trafić do nich bardzo łatwo.Przy drodze ze Zdyni do Koniecznej jest widoczny znak z napisem "Bacówka, ser bundz, serki wędzone. Zapraszamy"
Chętnych nie brakuje. Przyjeżdżają Słowacy, gorliczanie, a nawet stali bywalcy z rejonu Katowic. Jak narazie nieproszonych gości nie było. Chodzi oczywiście o wilka.
- Co roku mamy problemy z wilkami. Dotychczas nie pojawił się żaden i oby tak było do końca - wyjaśnia Bożena Makuch. - Nic się nie zmieniło u nas od lat. Poza komórkami, bo kiedyś ich nie było. Mamy też radio, a nudzić się nie ma kiedy. Cały czas jest zajęcie - mówi Grzegorz Milan, który najwięcej czasu spędza w bacówce przy ognisku i pracy przy serze.
- Wodę mamy za darmo. Tutaj ze źródełka, wystarczy tylko kran odkręcić i już się leje. Świeże powietrze też nie kosztuje - śmieje się Władek Milan.
Pracy w bacówce jest bardzo wiele. Warunki spartańskie - bez prądu, telewizji, internetu, bieżącej wody, ale za to w ciszy, spokoju, nad czystą wodą szumiącą w potoku Zdynianka i w zapachu ogniska. Z dala od miejskiego zgiełku i problemów. Bacówka u Makuchów niewielka, ale umeblowana, i niejeden gospodarz mógłby pozazdrościć takiego porządku i czystości.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?