Czytaj także: Gorlice: TDJ przejmie kontrolę nad spółkami Glinika
Proponujemy panu, by 25 sierpnia na targach gościło miasto Gorlice, a jak pan burmistrz uzna za stosowne, to i powiat gorlicki. Do waszej dyspozycji, w godzinach 10-18 oddajmy dziesięć stoisk dla twórców ludowych. Mogą to być na przykład koronczarki z Bobowej lub inni rzemieślnicy - stoiska bezpłatne. Do państwa dyspozycji w godzinach 12-18 będzie również estrada, zadaszenie, nagłośnienie, konferansjerka. Wszystko bezpłatnie. Ustawimy stoisko na promocję miasta i powiatu. Program, który wspólnie opracujemy i wydrukujemy z opisem państwa dnia, znajdzie się na biurku przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka oraz wszystkich wysokich funkcjonariuszy UE i polskich europosłów. Ponadto na biurku Prezydenta RP, premiera, ministra spraw zagranicznych i jego zastępców oraz posłów i senatorów naszego regionu...
List od Józefa Spiszaka, dyrektora biura Międzynarodowych Targów Sztuki Ludowej w Krakowie, o takiej mniej więcej treści trafił na początku maja do burmistrza Witolda Kochana. Burmistrz szybko uznał, że propozycja jest nie do odrzucenia. Słowem: jedziemy! Tak więc 25 sierpnia jeden z najpiękniejszych Rynków w Europie będzie tylko do naszej dyspozycji.
Dostaliśmy szansę, by podczas 35. Jubileuszowych Międzynarodowych Targów Sztuki Ludowej przypomnieć o sobie Małopolsce, pokazać się w kraju i Europie, bowiem doskonale wiemy, że latem Kraków odwiedzają tysiące turystów, również obcokrajowców.
Warto przypomnieć, że ostatni raz taka gratka dla naszego regionu trafiła się dobrych kilka lat temu. W obu urzędach, miejskim i starostwie, rozpoczęła się burza mózgów. Starosta Mirosław Wędrychowicz zapytany przez nas, czy w razie potrzeby przebierze się za Ignacego Łukasiewicza, odpowiedział ze śmiechem, że raczej nie, bo znacznie lepszy byłby Zdzisław Tohl, dyrektor Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów, w stroju kasztelana, który zachęcałby do wizyty w Szymbarku.
- Mamy pomysły, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów. Program będzie ekspresyjny, widowiskowy, z konnicą, wozem maziarskim i wszystkim, co mamy najlepszego. Musimy zrobić dużo huku, by w ten sposób zachęcić do przyjazdu w Gorlickie - zapowiada.
Na krakowskim rynku, zgodnie zresztą z sugestią dyrektora Spiszaka, zaprezentują się koronaczrki z Bobowej. Bogdan Krok, dyrektor Centrum Promocji i Kultury gminy, o wyjeździe na Cepeliadę dowiedział się wprawdzie od nas, ale już dzisiaj zapowiada, że jeśli faktycznie pojadą, to na pewno tematu nie zlekceważą.
- W koronaczrstwie jest tak, że nikt nie jest w stanie ogarnąć całego rzemiosła. Nie jeden raz widziałem koronczarki z naprawdę bogatym doświadczeniem, które z wypiekami na twarzy przyglądały się pracy innych i przyznawały, że ten czy inny sposób wyplatania jest im nieznany. Będzie więc co pokazać - zapewnia. - Niestety, wrodzone lenistwo manualne spowodowało, że sam nigdy nie nauczyłem się tej sztuki, więc jako koronczarka nie wystąpię - komentuje już ze śmiechem.
Burmistrz Kochan zapowiada, że oprócz typowych dla Cepeliady wystawców i wykonawców, kultywujących tradycje rękodzielnicze i folklorystyczne, swoje przysłowiowe pięć minut znajdą w Krakowie także ludzie młodzi - wykonawcy różnych gatunków muzycznych, nasze eksportowe perełki.
- Duży nacisk położymy na pewno na przypomnienie o zbliżającej się setnej rocznicy bitwy pod Gorlicami, będziemy również zapraszać do Gorlic - kolebki przemysłu naftowego. Będzie barwnie i głośno. Musimy wziąć przy tym pod uwagę specyfikę publiczności z krakowskiego rynku - przez to miejsce przewijają się w każdej minucie setki ludzi, nie będzie więc czasu na działanie według modelu wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Impreza musi przyciągać w każdej chwili i musi trafiać do jak największej grupy odbiorców - podkreśla.
Mówiąc "eksportowe perełki" ma na myśli oczywiście Młodzieżowy Teatr Eksperymentalny Shade i grupę Back Off z Gorlickiego Centrum Kultury, która od co najmniej dwóch lat święci tryumfy na festiwalach i przeglądach muzycznych.
Wiemy też, że na płytę krakowskiego rynku będą mogły wjechać konie. Skoro mają być "nasze", to tylko z Regietowa. Prezes stadniny Stanisław Ciuba nie zna wprawdzie jeszcze szczegółów, ale zapowiada, że pokażą się z jak najlepszej strony. Marzy mu się, by na krakowskim rynku zaprezentować na przykład fragment ścieżki huculskiej.
- Możemy wjechać w siodle, bryczką, na oklep w strojach klubowych, firmowych. Możemy przygotować rozmaite pokazy - deklaruje. Poza wspomnianymi nie zabraknie akcentów łemkowskich - kulinarnych i historycznych.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?