Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fundacja Dziki Projekt wciąż zbiera pieniądze na stworzenie ośrodka dla zwierząt. Gdyby nie oni, los krogulca z Ropy byłby przesądzony

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Każdy kolejny dzień tylko utwierdza w przekonaniu, że Gorlickiemu jest potrzebny ośrodek, który będzie się zajmował dzikimi zwierzętami, które popadły w różnego rodzaju tarapaty. Z inicjatywą powołania takiego wyszedł lek. wet. Wojciech Wójcik. I wie, co mówi, bo zaczął się nimi zajmować około ośmiu lat temu. Wtedy do jego weterynaryjnego gabinetu trafiało kilkadziesiąt zwierząt rocznie. Dzisiaj standardem są telefony z wieścią, że gdzieś z gniazda wypadł bocian, przy drodze leży potrącona sarna, lis poszarpany przez psy czy puszczyk, na którego zapolowały koty. Albo jak ostatnio – krogulec ze złamanym skrzydłem.

Krogulec nie jest duży, ale wedle zapewnień Wojciecha Wójcika, jest niebywale sprawnym łowcą, który potrafi upolować nawet gołębia. Jak znalazł się u niego? Dzięki przypadkowej osobie, która dostrzegła ptasiego nieszczęśnika, gdy ten leżał przy drodze w Ropie.
- Ta osoba zabezpieczyła go na własnym podwórku i zadzwoniła do nas, że ptak najpewniej złamał skrzydło – wspomina.

Krogulec z Ropy

Na pobieżnej diagnozie nie mogło się skończyć. Potrzebne było kompleksowe badanie. Przede wszystkim prześwietlenie. Wiadomo: ptaszysku raczej trudno wytłumaczyć, że ma leżeć spokojnie przez chwilę, ale ekipa weterynarzy znalazła sposób by je wykonać. Ptak został na chwilę unieruchomiony dzięki... taśmom. Trzeba przyznać, że na zdjęciu, które zrobili mu lekarze, wygląda na co najmniej zaskoczonego całą sytuacją.
- Okazało się, że podejrzenia były słuszne i krogulec ma złamaną kość ramienną – wyjaśnia.
Można by więc pomyśleć, że złamane skrzydło dyskwalifikuje ptaka i nie daje mu szans na powrót do natury, ale współczesna weterynaria jest naprawdę mocno rozwinięta.
- Skrzydło można było zoperować i tak też zrobiliśmy – dodaje.
Zabieg przebiegł pomyślnie, wszystko goi się bardzo szybko.
- To nie jest jak u ludzi, że potrzebujemy kilku miesięcy, by wrócić do formy – komentuje z uśmiechem.

Ptak wymagał diagnostyki. Tak wyglądało przygotowanie go do wykonania zdjęcia rentgenowskiego, które wykazało złamanie kości ramiennej
Ptak wymagał diagnostyki. Tak wyglądało przygotowanie go do wykonania zdjęcia rentgenowskiego, które wykazało złamanie kości ramiennej FB Dziki Projekt

Dziki Projekt oraz jeże i jerzyki

Tuż obok krogulca rehabilituje się jerzyk. Malutki ptaszek, który jednego dnia potrafi zjeść 20 tysięcy komarów dziennie. Ten akurat, wypadł z gniazda i też wymaga pomocy.
- To niesamowicie piękne i pożyteczne ptaki – podkreśla.

TU możesz wesprzeć Dziki Projekt. Wystarczy KLIKNĄĆ

Jerzyków w ośrodku jest dużo więcej. Gdy dojdą do siebie, są wypuszczane na wolność. Czasem trwa to dłużej, czasem krócej. Cel jest zawsze ten sam – przywrócić zwierzaka naturze.
To samo dotyczy jaskółki, której koty wyszarpały piórka i by nie być ich ostateczną ofiarą, musi w bezpiecznym miejscu poczekać, aż odrosną nowe. W chwilowym azylu z ptakami sąsiadują jeże. Kolczaste kulki trafiły do nich z gminy Sękowa. Ważyły mniej, niż 100 gramów. Potrzeba było nie lada zacięcia i cierpliwości, by je karmić, pielęgnować, doglądać. Trafiły na wolność i teraz zapewne tuptają gdzieś po lesie.

Niedawno do lasu wróciła gromadka jeży, którą zajmowali się lekarze z Animedu - Dzikiego Projektu. Gdy trafiły do lecznicy, ważyły mniej, niż sto gr
Niedawno do lasu wróciła gromadka jeży, którą zajmowali się lekarze z Animedu - Dzikiego Projektu. Gdy trafiły do lecznicy, ważyły mniej, niż sto gramów

Dziki nie znaczy, że bez kosztów

By jednak móc pomagać, potrzebne jest odpowiednie ku temu miejsce. A jest takie – kilkadziesiąt hektarów w Krzywej. Marzeniem lekarza jest utworzenie tam ośrodka rehabilitacyjnego z prawdziwego zdarzenia – z wybiegami, kojcami czy wolierami odpowiedniej wielkości. Powstała nawet Fundacja Dziki Projekt, która postawiła sobie za cel utworzenie takiego ośrodka. Bo wszystko kosztuje. Można się zachwycać krogulcem, ale zanim wyleci na wolność, pochłonie wiele myszy. Te trzeba po prostu kupić. To samo z jeżami, jaskółkami, karmionymi przez smoczek sarnami.
- Zaczynają nam się więc robić z tego konkretne kwoty – mówi.

TU możesz wesprzeć Dziki Projekt. Wystarczy KLIKNĄĆ

Dziki projekt tworzą lekarze weterynarii, leśnicy, ornitolodzy, społecznicy, który los dzikich zwierząt, nie tylko tych z głębi Magurskiego Parku Narodowego, ale też tych, które mieszkają na wyciągnięcie ręki, nie jest obojętny. Bez naszej pomocy, nie będzie to jednak możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto