Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biecz. Odeszła Krystyna Skowronek, wychowawczyni wielu pokoleń artystów, architektów, projektantów

Halina Gajda
Halina Gajda
Krystyna Skowronek była nauczycielką plastyki wielu pokoleń uczniów w bieckim ogólniaku i szkole podstawowej nr 2
Krystyna Skowronek była nauczycielką plastyki wielu pokoleń uczniów w bieckim ogólniaku i szkole podstawowej nr 2
Odeszła Krystyna Skowronek, wychowawczyni wielu pokoleń uczniów w bieckich szkołach – Liceum Ogólnokształcącym oraz Szkole Podstawowej nr 2. Dla wielu z nich była przewodnikiem po świecie sztuki, napędzała do pracy, mobilizowała. Spod jej artystycznej kurateli wyszło wielu plastyków, architektów, projektantów.

Nie była bieczanką urodzenia, bo jej korzenie rodzinne sięgały okolic Lwowa, ale w pejzaż Małego Krakowa była wpisana równie mocno, jak ratusz czy Dom z Basztą. Przez lata, nikt nie wyobrażał sobie wernisażu czy wystawy w tamtejszej bibliotece, czy muzeum, bez jej udziału. W szkołach uczniowie mówili o niej „Skowronkowa”. Ona zaś do uczniów zwykła zwracać się papuloki i mamlasy. Lekcje plastyki dalekie były od dyscypliny czy spokoju.

Pani Krystyna zwykła bowiem powtarzać świętą prawdę: artystami wszyscy nie będziecie.

Ci, którym się to udało, przez lata zasypywali ją swoimi pracami. Podczas jednego ze spotkań po tym, jak wydała książkę „O artystycznych talentach moich uczniów”, pokazała jedną z nich: kartka formatu A4 była w całości pokryta czarną farbą.
-Dzieło nosi tytuł „Dwóch ciemnoskórych w piwnicy” – opowiadała. - I jak ja mam ich wszystkich nie kochać - pytała rozbawiona.

Rysunków, rysuneczków, obrazów i grafik miała setki, jeśli nie tysiące. Wszystkie dokładnie posegregowane, poukładane, podpisane. Wspominała, że gdy zaczynała pracę nad książką, wydawało jej się, że wszystko to w niej zmieści. Niestety. Normy wydawnicze okazały się nie do przeskoczenia.

Pytana o to, co robić, by zachować ciągły uśmiech na twarzy, odpowiadała:

- Nawet do zwykłej codzienności staram się wnieść trochę romantyzmu. Zawsze pomagała mi w tym wiara w Boga. Trochę się z Nim targowałam, ale nigdy nie obiecywałam czegoś, czego nie będę mogła spełnić - mówiła.

A miłość? - Z mężem byliśmy dla siebie przeznaczeni, więc znaleźliśmy sposoby, by być razem. To było życie na pasie szybkiego ruchu, a takie życie uczy tego i owego. Wiedziałam, a dzisiaj jestem pewna, że małżeństwo jest jak roślina. Żeby nie zmarniało, trzeba je podlewać, nawozić, bo gdy to zaniedbasz, to kiedy dzieci odejdą z domu, spojrzysz w kąt i zobaczysz zeschnięty badyl - odpowiedź odnaleźliśmy w kolejnej jej książce „Przeszłość, która nie umiera”.

Miała zasadę: całe życie staram się być pogodna. Nawet wówczas, gdy mam zmartwienie. Bo z uśmiechem łatwiej połyka się łzy.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto