Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bednarczanie wrócili do swojej wsi. Przez dwa dni wieś tętniła gwarem, śmiechem i muzyką

Lech Klimek
Lech Klimek
Wideo
od 16 lat
Przed Akcją Wisła Bednarka była dużą łemkowską wsią. W 1934 roku znajdowało się tu 190 gospodarstw. Tylko dwóch gospodarzy mogło pozostać na rodzinnej ziemi gdy w 1947 roku komunistyczne władze przeprowadzały akcje Wisła, resztę wysiedlono. Rozproszeni po Polsce i świecie Łemkowie z Bednarki nie zapominają jednak o swoich korzeniach i tradycji.

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Co pięć lat Bednarka wypełnia się gwarem, śpiewem śmiechem, ale też modlitwą i wspomnieniami o tych, których już niema. Do rodzinnej wsi wraca, by choć przez chwile poczuć jej zapach i niepowtarzalny klimat, już trzecie, a nawet czwarte pokolenie Łemków. Potomkowie dawnych mieszkańców tej wsi spotkali się w tym roku po raz szósty, a ich zjazdy odbywają się co pięć lat.

- Przyjechaliśmy tutaj, aby ocalić od zapomnienia przeszłość - opowiada Roman Tylawski, bednarczanin, który przyjechał na zjazd z Legnicy. - W 1947 roku wszystko się tutaj zmieniło, nasi przodkowie, Łemkowie zostali wysiedleni z tej ziemi. Teraz co pięć lat zjeżdża się tutaj nasza wspólnota, by podtrzymywać tradycje i przywiązanie do tej ziemi. Chodzi na też o uczczenie pamięci tych, którzy kiedyś tu żyli - dodaje.

W zjazdach bednarczan uczestniczą różne grupy wiekowe, są to zarówno ludzie starsi jak i bardzo młodzi.

- Dla tych najmłodszych te wyjazdy to swego rodzaju prezent duchowy, chcemy im pokazać jak i gdzie żyli ich przodkowie, sprawić by i oni identyfikowali się z tym miejscem - dopowiada Roman Tylawski.

Taka właśnie bardzo młodą osobą jest choćby Marta Popowczak, której dziadkowie zarówno ze strony mamy jak i taty pochodzili z Bednarki i zostali z niej wysiedleni w ramach zbrodniczej akcji Wisła z 1947 roku. Dla nie bardzo ważne jest wsłuchiwanie się w opowieści starszych, tych, którzy pamiętają jeszcze czasy gdy wspólnota bednarczan mieszkała we własnej wsi, ale też tych, którzy wspominają poprzednie zjazdy.

Do Bednarki w dniach zajadów przybywają również osoby, które nie mają z tą wsią związków rodzinnych, ale przyciąga ich tutaj atmosfera spotkań.

- To mój czwarty zjazd bednarczan - mówi Anna Bukowska która przyjechała z Legnicy. - Sama nie jestem bednarczankom, ale ci ludzie, którzy tu przyjeżdżają, to są moi przyjaciele, znajomi a cześć z nich weszła nawet do mojej rodziny. Być w bednarce na zjeździe to jest kultywowanie tradycji choćby przez śpiewanie naszych Łemkowskich w autokarze gdy tu jedziemy, ale tez przywracanie pamięci ludzi którzy odeszli, którzy zostali stąd, z całej łemkowszczyzny wysiedleni. By uczestniczyć w zjeździe, wróciło tu i trzecie i czwarte pokolenie potomków mieszkańców tej ziemi - dodała.

Spotkania bednarczan w ich rodzinnej wsi zaczynają się od nabożeństwa w cerkwi, którą budowali ich przodkowie, a teraz służy jako kościół. W tym roku, nabożeństwo poprowadził ksiądz arcybiskup Eugeniusz Popowicz, metropolita grekokatolickiej diecezji warszawko-przemyskiej. Po mszy w uroczystej procesji udali się na cmentarz, by tam zapalić znicze. Arcybiskup w towarzystwie kapłanów z okolicznych parafii poprowadził panachydę, czyli modlitwę za zmarłych.
W uroczystościach uczestniczył też Czesław Rakoczy, wójt gminy Lipinki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto