Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arek ma dopiero 30 lat. Lekarze zdiagnozowali u niego pląsawicę Huntingtona, ciężką genetyczną chorobę na którą nie ma leku

Halina Gajda
Halina Gajda
archiwum prywatne
Kilka miesięcy temu u trzydziestoletniego gorliczanina Arkadiusza Muchowicza lekarze zdiagnozowali pląsawicę Huntingtona. To ciężka genetyczna choroba, która prowadzi do całkowitej niepełnosprawności. Młody mężczyzna stara się zrobić wszystko, by jak najdłużej zachować samodzielność, ale do tego potrzebne są pieniądze.

Jeszcze niedawno nic nie wskazywało, że Arkowi przyjdzie stanąć do walki o byt. Mieszkał w Krakowie, pracował jako kierowca ciężarówki. Tak naprawdę życie dopiero się dla niego zaczynało – własne pieniądze, samodzielność, pewnie plany na przyszłość. Zaczęło się od zmęczenia, które nie mijało. Potrzebował coraz więcej czasu na odpoczynek, a jakby tego było mało, pojawiły się niespodziewane omdlenia. Trafił do szpitala, gdzie zaczęła się seria badań. Gdy wspomniał medykom historię mamy, która zmagała się z pląsawicą Huntingtona, lekarze nie mieli wątpliwości: konieczne są badania genetyczne, bo źródło kłopotów zapewne tkwi w chromosomach.
- Niestety, potwierdziły przypuszczenia – opowiada.

Zaskoczeniem było to, że o ile zazwyczaj choroba ta postępuje etapami, to u Arkadiusza od razu dała całą paletą objawów. Nietypowe wciąż pozostają jednak nagłe omdlenia. Z dnia na dzień musiał zrezygnować z pracy. Stara się o rentę. Zaczęły się też wędrówki od jednych szpitalnych drzwi do kolejnych. Jest ciężko, bo nie ma zbyt wielu lekarzy, którzy specjalizowaliby się w pląsawicy.

By wesprzeć Arkadiusza, wystarczy kliknąć TUTAJ

Arek wie, że efektem choroby są niemożliwe do odwrócenia czy zatrzymania zmiany neurologiczne. Na świecie nie ma lekarstwa, które mogłoby pomóc, a całe leczenie sprowadza się do opóźnienia procesu pojawiania się kolejnych symptomów, czyli tak naprawdę leczenia objawowego. Tylko on wie, jakie myśli przychodzą do głowy, gdy w bezsenną noc patrzy w sufit, albo, gdy kolejny lekarz rozkłada bezradnie ręce. Jak się ma trzydzieści lat, to zazwyczaj nie myśli się o śmierci...
- Nie mogę zbyt daleko wychodzić, bo się szybko męczę i mdleję. Ktoś zawsze musi być blisko mnie - opowiada.

Na co dzień opiekują się nim bliscy. Pomagają w podstawowych zakupach, podczas wizyt u lekarzy. On zaś, jak najwięcej stara się robić sam, ale wie, że rozwój choroby jest trudny do prognozowania.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto