Najpierw było piknięcie internetowego komunikatora, później zdjęcie, a pod nim pytanie: może być? Wystarczyło jedno spojrzenie na załączoną fotografię, by w głowie urodziło się dziesięć pytań. Najważniejsze z nich, to takie: jakim sposobem można wetknąć tyle architektonicznych szczegółów na skorupkę jajka? Wprawdzie strusiego, ale nie zmienia to nic, że to skorupka to skorupka. Płótna na niej nie sposób rozciągnąć, wyprostować ani tyle. Z racji anatomii jest wypukłe, bywa chropowate i jest raczej mało przyjazne dla twórcy. Bywa też kapryśne. Pęknie bez specjalnej przyczyny. Monice udało się okiełznać humorzasty materiał. I to bez większego problemu. Co więcej, w pewnym sensie utrudniła sobie pracę twórczą.
- W przypadku gorlickiego ratusza nie dało się użyć wiertła do wydrapania wzoru z racji mnogości szczegółów budynku – opowiada. - Uznałam, że najlepiej i najbezpieczniej będzie zrobić to ręcznie – dodaje.
Twórczość wymaga czasem ucieczki z domu
Oczywiście nie było wcześniej żadnego szkicowania, mazania, rozplanowywania, poprawiania, ani projektowania perspektywy. Monika, jak to zwykle ona, po prostu wzięła wydmuszkę, ostre cienkie dłutko i zaczęła drapanie. Pytana, co było najtrudniejsze, wzrusza tylko lekko ramionami: wycięcie siateczki, która oddziela wydmuszkowy awers od rewersu.
- Nie chodzi o samą trudność wycięcia, tylko o chłód – zaczyna zaskakująco. - By wyciąć siateczkę, konieczne jest już użycie elektrycznego wiertła. Bez tego ani rusz, bo strusia wydmuszka jest bardzo twarda.
Nie można tego zrobić w domu, bo pył unoszący się spod wiertła, potrafi wcisnąć się w najbardziej niedostępne zakamarki. Najlepiej wycinać na zewnątrz, ale teraz trudno byłoby usiedzieć na ławce przed domem – tłumaczy.
Gdy rozmawiamy, w Zdyni śnieg sięga kolan, a aura dosypuje kolejne jego porcje w towarzystwie przenikliwego wiatru. Monika do pracy wybrała więc niewielkie gospodarcze pomieszczenie. Pół żartem, pół serio mówi, że tak pomiędzy oborą a kurnikiem.
- Mogłam bałaganić do woli – komentuje. - Poza tym, jak już zaczynam coś robić, to muszę to skończyć. Choćby nie wiem, jak było mi zimno czy niewygodnie – dodaje.
Z gorlickiego magistratu do smoczej jamy?
Jeden ratusz Monice nie wystarczył. W kwestii – jak to określa – robienia jajek, jest wyjątkowo wymagająca. Od siebie oczywiście. Rzadko zdarza się, że pierwsze praca ją zadowoli. Zazwyczaj musi powtórzyć wzór. Tak było z ratuszem. Uznała, że tło jest zbyt jasne, poza tym przydałoby się coś jeszcze, bo jajko strusie duże, więc warto zagospodarować całą dostępną powierzchnię.
- Wybrałam bazylikę – zdradza. - W końcu to drugi najważniejszy budynek w mieście – dodaje z przekonaniem.
Skoro był już magistrat i fara, dosyć naturalne było, że na kolejnym jajku wylądował Dwór Karwacjanów. Budynek, wcale nie taki łatwy do wydrapania, zmieścił się na gęsiej wydmuszce. Nie można go pomylić z niczym innym.
Teraz na warsztat planuje wziąć coś z dalszej perspektywy. Kusi ją Pałac Kultury i Nauki, ale przygląda się też zdjęciom Kościoła Mariackiego.
- Jakby tak z jednej strony kościół wydrapać, a z drugiej smoka wawelskiego – zastanawia się głośno.
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?