Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagórzany – życie na bombie

Halina Gajda
Z jaru za parkiem w 2009 roku saperzy wywieźli kilkaset sztuk różnego typu amunicji, nie wiadomo, co jeszcze skrywa ziemia
Z jaru za parkiem w 2009 roku saperzy wywieźli kilkaset sztuk różnego typu amunicji, nie wiadomo, co jeszcze skrywa ziemia FOT. ARCHIWUM
Ziemia w dawnym parku i jego okolicy wciąż skrywa powojenne, niebezpieczne pozostałości. Tylko w ostatnich pięciu latach ze wsi wywieziono setki sztuk amunicji, min i granatów

Społeczeństwo. W Zagórzanach życie toczy się na bombie. Dosłownie. Nie ma w zasadzie roku, by ktoś czegoś nie znalazł, a to przy pracach w polu, a to wtedy, gdy trzeba kopać w ziemi. Ostatnio – mniej niż dwa tygodnie temu, podczas prac przy gazociągu, robotnicy natknęli się na blisko dwieście sztuk granatów dymnych.

Ponad pięć godzin pracy

Wszystko wyglądało niezwykle groźnie.

– Cała akcja trwała ponad pięć godzin. Trzeba było ewakuować mieszkańców z trzech okolicznych domów, przez kilka godzin droga wojewódzka była częściowo zablokowana. Na miejsce przyjechała specjalistyczna jednostka ratownictwa chemicznego z Tarnowa oraz saperzy z pułku w Rzeszowie – wylicza kpt. Dariusz Surmacz, oficer prasowy komendy straży w Gorlicach. – Konieczne było użycie specjalistycznego sprzętu ratownictwa chemicznego – dodaje.

W akcji brało udział 16 strażaków.

Tym razem skończyło się na strachu. Co jednak, gdy trafi się na pozostałości w postaci min czy nawet bomb? Jak choćby w 2009 roku, gdy z lasu obok parku wyciągnięto kilkaset sztuk różnego typu amunicji.

Interpelacja do ministra

Sprawa, po interwencji wówczas posła Witolda Kochana, oparła się o ówczesnego ministra obrony Bogdana Klicha, który zadeklarował, że w ramach umowy z gminą, likwidacją arsenału zajmą się żołnierze. Gmina poczyniła nawet pewne przygotowania – pracy zapowiadało się sporo, trzeba było pomyśleć choćby o tym, gdzie żołnierzy przenocować. W tym czasie Klich stracił stanowisko, a sprawa podziemnego arsenału w Zagórza­­nach umarła śmiercią naturalną. Ostatnie „wykopaliska”, tylko pozornie bezpieczne, skłoniły Ryszarda Guzika, wójta gminy, do powrotu do sprawy.

– Na szczęście wszystkie najważniejsze prace ziemne mamy już za sobą, myślę tu choćby o sieci kanalizacyjnej. Niemniej jednak sprawy nie można porzucić. We wsi cały czas coś się dzieje, ciągle jest niebezpieczeństwo, że ziemia znowu odsłoni, co dotychczas skrywała. Stąd nasz apel dowódcy 21. batalionu dowodzenia w Rzeszowie, z prośbą, by teren samego parku i jego najbliższego sąsiedztwa sprawdzili żołnierze – zapowiada.

Gmina, tak jak poprzednio, zadeklarowała pracę koparki, noclegi i wyżywienie dla żołnierzy.

Podziemna historia

Co może kryć się jeszcze pod ziemią, łatwo się domyślić.

– Kiedy front stał na Wisłoce, Niemcy właśnie w Zagórzanach mieli skład amunicji. Stąd dowożona była na pole walki. Pośpiech sprawił, że niemieckie wojska nie zdążyły ani wywieźć wszystkiego, ani zneutralizować. O tym, jak duże musiały to być składy, świadczą opowieści ludzi, którzy pamiętają tamte czasy. Ponoć gdy partyzanci wysadzili jeden z tysięcy przyjeżdżających transportów dowożących amunicję, ze wszystkich okien w okolicy wyleciały szyby – przypomina Andrzej Ćmiech, lokalny historyk.

Zakres prac jest trudny do szczegółowego określenia, bo nikt nigdy nie pokusił się o inwentaryzację. Nie byłoby nawet dokumentów, na podstawie których można by to zrobić.

Jeśli zapadnie decyzja i saperzy zajmą się zagórzańskim parkiem, wszelkie prace trzeba będzie prowadzić z największą ostrożnością. Już wtedy, w 2009 roku Konrad Radzik z 21. batalionu Strzelców Podhalańskich tłumaczył nam, że robota jest koronkowa, trzeba ziemię ściągać delikatnie warstwa po warstwie.

Coraz mniej jest też żyjących, którzy pamiętaliby historię sprzed ponad siedemdziesięciu lat.

­­– Słyszałam, jak rodzice opowiadali, że po wojnie mieszkańcy szukali a to łusek, a to innych części właśnie z amunicji. Panowało przekonanie, że lepszego metalu nie ma. Niejeden przy tych poszukiwaniach zginął tragicznie – opowiada nam jedna z mieszkanek wsi.

Na razie obyło się bez tragedii, ale już raz byliśmy od niej o krok, gdy mieszkaniec Klęczan znaleziony pocisk przywiązał do drzewa, a obok rozpalił ognisko. Skończyło się na uszkodzeniu kilku okolicznych domów. Nikt nie zginął. Na razie.

UWAGA, WAŻNE!

Każdy niewypał czy niewybuch jest bardzo niebezpieczny!

Takich nie wolno poruszać, podnosić, przenosić w inne miejsce, manipulować przy nich, próbować rozmontowywać, wrzucać do ogniska ani do miejsc takich jak stawy czy głębokie doły

(HGA)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto