Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Z piwniczej izby w szeroki świat. Gorlicki Klub Krótkofalowców SP9KGR oficjalnie zaczął swoją działalność [ZDJĘCIA]

Halina Gajda
Halina Gajda
Bartłomiej Budzik, Maciej Mierzwa, Piotr Piotrowski - Gorlicki Klub Krótkofalowców SP9KGR
Bartłomiej Budzik, Maciej Mierzwa, Piotr Piotrowski - Gorlicki Klub Krótkofalowców SP9KGR halina gajda
Gorlicki Klub Krótkofalowców SP9KGR oficjalnie zaczął swoją działalność. Siedzibę znaleźli przy ulicy Okulickiego 2. Jest skromnie, ale międzynarodowo. Krótkofalówki, które stoją na trzech połączonych ze sobą stolikach, nadają w różnych językach.

Ekipa gorlickich krótkofalowców to mniej więcej piętnaście osób – z pewnością można o nich powiedzieć, że są światowcami. Na swój oryginalny sposób. Nie potrzeba im bowiem paszportu, samolotu ani dewiz. Do wypraw w nieznane wykorzystują fale radiowe.

- Mam na koncie połączenia z radiowcami w całej Europie, na Oceanii, Nowej Zelandii, Malediwach, obu Amerykach – mówi Piotr Piotrowski, prezes klubu.

Opowiada, że ostatnio udało mu się „dotrzeć” nawet do Watykanu. Choć geograficznie Gorlice i Stolicę Apostolską nie dzieli jakaś specjalnie duża odległość, to trzeba mieć sporo szczęścia, by uzyskać odpowiedź na radiowe zawołanie.

- Po prostu, każdy chce mieć na swoim koncie takie połączenie, a to sprawia, że w jednej chwili „dzwonią” tam tysiące ludzi z całego świata – dodaje.

Do Chin bez chińskiego?

Akurat, gdy siedzimy w siedzibie klubu, panowie postanawiają zaprezentować, jak to działa. Wołamy… Chiny! Oczywiście nie werbalnie, na zasadzie „hop-hop, tu Gorlice, Polska, czy mnie słyszycie". W grę wchodzi fizyka i informatyka.

- Wykorzystujemy łączność cyfrową – tłumaczy Piotrowski. - Najbardziej obrazowo wyjaśniając, wygląda to tak, że to mój komputer wywołuje krótkofalowca w Chinach. Oczywiście nikogo konkretnego, a losowo wybranego człowieka, który akurat siedzi przy radiu po drugiej stronie globu i potwierdzi, że odebrał nasz sygnał-wołanie – dodaje.

Krótkofalarstwo daje olbrzymie możliwości. Jedni wybierają kontakt foniczny z ludźmi w najdalszych zakątkach świata, innym wystarczy cyfrowy. Są i tacy, którzy próbują nawiązać połączenie z samolotami, które akurat przelatują nad naszymi głowami, rojami meteorytów, czy Księżycem.

- Wysyłają po prostu wiązkę fal radiowych w kosmos, by tam odbiła się od naszego naturalnego satelity i wróciła – tłumaczy dalej.

Mieć na koncie takie „spotkanie” to prestiż, co nie oznacza, że inne formy są gorsze. Tym bardziej że w przy tradycyjnych metodach, można liczyć na namacalny dowód połączenia w postaci karty QSL. To taka pocztówka, tyle że zamiast adresu, wpisuje się m.in. znak wywoławczy stacji operatora, rodzaj emisji, częstotliwość w MHz, jakość i siłę sygnału korespondenta, datę i godzinę rozpoczęcia łączności.

Krótkofalówka z kuchennego stołu

Czy to drogi sport? Krzysztof Piecuch, zastępca Piotra Piotrowskiego mówi z dozą pewności w głosie, że wcale tak być nie musi. Owszem, na rynku jest sporo sprzętu, za kilka czy kilkanaście tysięcy złotych, ale i na to jest sposób.

- Krótkofalowcy mają ten prawny przywilej, że mogą korzystać z urządzeń bez homologacji. Krótko więc mówiąc, takiego, który stworzą sami w domowym zaciszu – wyjaśnia.

Dla kogoś, kto ma trochę wiedzy technicznej, a dołoży do tego garść doświadczenia z krótkofalarskiej pasji, zbudowanie odpowiedniego radia nie nastręcza wielu kłopotów.
- Radio może zrobić czy kupić każdy, ale by móc nadawać, trzeba zrobić stosowną licencję, a to wiąże się ze zdaniem egzaminu – podkreśla Piecuch.

Zdaje się go w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej. Wymagana jest podstawowa znajomość elektroniki, fizyki, budowy anten, radia, rozchodzenia się fal radiowych itp. Po nim dostaje się niepowtarzalny znak identyfikacyjny i można zacząć legalnie nadawać na krótkich falach. Świeżo po egzaminie są Maciej Mierzwa, Rafał Wrona oraz Bartłomiej Budzik. Ten pierwszy zadowolenie z pozytywnego wyniku ma dosłownie wymalowane na twarzy.

- Jak się zaczęło - wspomina Maciek. - W dzieciństwie jeszcze, gdy widziałem na dachach domów anteny CB i ciekawiło mnie, co to takiego, do czego służy. Jak już się tego dowiedziałem, to chciałem poznać, co trzeba zrobić, by móc też tak działać – dodaje.

Gorlicki klub zrzeszony jest w Krakowskim Oddziale Terenowym (OT-12), Polskiego Związku Krótkofalowców. Co więcej, należy również do Krakowskiej Amatorskiej Sieci Łączności Kryzysowej. Niedawno brali udział w testach łączności, na wypadek, gdyby na przykład padły sieci komórkowe.
- Krótkofalarstwo jest całkowicie niezależne od operatorów – podkreśla Piotrowski.
Zdanie przerywa mu komunikat, że połączenie z Chinami zostało nawiązane.
- Patrzcie – mówi i wskazuje na migoczącą ramkę na ekranie komputera. - Mamy potwierdzenie – dodaje.

Więcej informacji o Klubie, terminach spotkań oraz kontakty znajdziecie TUTAJ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto