Wspomniany krzyż uznawany jest za jeden z najstarszych w regionie, a nawet Małopolsce. Liczący trzysta lat zabytek został ustawiony w miejscu dawnego cmentarza cholerycznego. Czas mocno odcisnął na nim swoje piętno. To tak naprawdę była ostatnia chwila, by uratować go od kompletnego zniszczenia.
- Krzyż według wstępnych założeń jest oryginalny, posiada dużą wartość historyczną i jest unikatem na terenie województwa małopolskiego. Obiekt znajduje się na terenie dawnego cmentarza cholerycznego. Tego typu obiekty datowane są na przełom XVIII i XIX wieku – tak opisuje zabytek Anna Szczepaniak w Programie Prac Konserwatorskich.
Drewnojady i kwaśne deszcze
Czas dał mu się jednak we znaki. Nie trzeba było specjalnych specjalistów, by na pierwszy rzut oka orzec, że to tak naprawdę była ostatnia chwila, by go uratować. Drewno zaatakowały grzyby, drewnojady. Nie było nigdy zabezpieczone, więc nie bez znaczenia była dla niego wilgoć i zmienne temperatury. Wiadomo również, że krzyż nigdy wcześniej nie był poddawany konserwacji, a jedynie okazjonalnym naprawom. Struktura drewna był mocno zniszczona, spękana. W przeszłości figura Chrystusa została doraźnie zabezpieczona, spięta metalowymi klamrami i drutami. Widać, że rozpadła się, a „naprawiacz” reperował, jak potrafił – do belki krzyża osobno przymocowany był korpus, a osobno ręce.
- Gmina otrzymała dotację w wysokości 19 tysięcy złotych z programu Małopolskie Kapliczki – wyliczał jeszcze w lipcu tego roku Jan Przybylski, wójt gminy Gorlice. - Krzyż zostanie zdemontowany i przewieziony do pracowni konserwatorskiej, gdzie nastąpi odczyszczenie powierzchni, impregnacja struktury drewna i metalu, uzupełnienie formy rzeźbiarskiej i scalenie kolorystyczne – zapowiadał samorządowiec.
Koszt prac został oszacowany na 32 tysiące złotych. Dzisiaj odbył się ich odbiór.
Legenda to czy prawdziwa opowieść?
Dla lokalnej społeczności, to bardzo ważne miejsce. Z figurą Chrystusa związana jest niezwykła historia wedle której w czasie, gdy w okolicy nasilały się kradzieże przydrożnych świątków, służący w parafii ksiądz miał polecić, by rzeźbę ukryć. Miała to uczynić jedna z mieszkanek Dominikowic. Ta sama opowieść podaje również, że figura miała później przeleżeć na strychu mniej więcej trzy lata. Po tym czasie gospodyni przyśnił się Chrystus i poprosił o przeniesienie na dawne miejsce. Tak się też stało.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?