Wiata zapłonęła wieczorem 11 lipca. Na miejsce została wysłana jednostka OSP Gładyszów, ale gdy druhowie przyjechali na miejsce, cały obiekt stał już w ogniu. Pozostało im tylko dogasić płomienie. Początkowo gmina Sękowa planowała, że odbuduje przystanek we współczesnej konwencji, ale ostatecznie zdecydowała, że nie. Brama w Beskid nie może być plastikowa, nawet gdyby miała być przez to najładniejsza.
- Tylko drewno – podkreśla Michał Diduch, sekretarz gminy.
Samorząd dostał odszkodowanie, ma trochę drewna z gminnego lasu, więc wszystko powinno się udać. Konstrukcje mają być dwie. Druga stanie w Siarach, bo okazało się, że i tam dotarł przystankowy podpalacz. Trudno bowiem sądzić, że przystanek spłonął od zwarcia w instalacji elektrycznej. W przewodzie kominowym też się raczej nic nie zapaliło.
Dla piechurów, rowerzystów, którzy przemierzają Beskid Niski, przystanek był nie tylko miejscem oczekiwania na autobusową podwózkę, ale miejscem na odsapnięcie. Bardzo charakterystycznym, rozpoznawalnym.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?