Jadwiga Wójtowicz, szefowa gorlickiego Sanepidu mówi o swego rodzaju okienku, które pojawiło się po paśmie kilkudziesięciu zachorowań. Te wysypały się w ostatnich dwóch tygodniach głównie po rodzinnych imprezach, wakacyjnych wyjazdach, weselach.
- Odpowiedzialnie do tematu, podeszli parafianie z bazyliki. Po ogłoszeniu, że na mszy świętej były dwie osoby zarażone, zgłosiło się bardzo dużo osób, na które nałożyliśmy obowiązek kwarantannę. Ta zakończyła się w środę, na szczęście bez kolejnych wykrytych przypadków zachorowania - mówi szefowa Sanepidu.
Właśnie dzisiaj z laboratorium nadeszła też dobra wiadomość o kolejnych trzech ozdrowieńcach z naszego powiatu. Taką informację otrzymała Jadwiga Wójtowicz, w raporcie jednak jeszcze ich nie znajdziemy.
- Wśród chorych są tacy, których organizm radzi sobie z wirusem naprawdę dobrze, ale są też tacy, którzy po pięciu tygodniach w izolacji nadal mają wyniki dodatnie. To niepokoi, bo mimo, że przechodzą chorobę dość lekko, przebywając w izolacji, trudno powiedzieć, jakie spustoszenie wyrządzi ona w ich organizmie - tłumaczy dyrektorka Sanepidu.
Teraz w szczycie zachorowań, pracownicy Sanepidu nie mają co liczyć na lepszy dzień. Już we wtorek z bocheńskiej stacji dotarł sygnał o zarażeniu na weselu, którego uczestnikami byli mieszkańcy Gorlickiego. Trwa wywiad w tej sprawie, sanepid zleca kolejne badania.
- Ważne, że mamy tak dobrą współpracę ze szpitalem. Świetnie działa punkt pobrań - podkreśla Wójtowicz.
Rzeczywiście, gdyby nie on, gorliczanie musieliby czekać na karetkę pogotowia do każdego wymazu. To z kolei wydłużałoby kwarantannę nawet do dwóch tygodni, bez pewności, że w tym czasie otrzymamy wynik testu.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
