Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Słoiki w domu pszczelarza Józefa Zięby z Jankowej aż kipią aromatem i słodyczą miodu. To miejsce nagrodzone w Małopolskim Konkursie Pasiek

Agnieszka Nigbor-Chmura
Agnieszka Nigbor-Chmura
- Z pożytków to każdy pszczelarz się cieszy. Miód przecież i smaczny i zdrowy, ale radość największą mam ze zdrowych pszczelich rodzin. Kiedy w lutym otwieram ule, a tam rodzina cała i mocna po zimie – mówi Józef Zięba
- Z pożytków to każdy pszczelarz się cieszy. Miód przecież i smaczny i zdrowy, ale radość największą mam ze zdrowych pszczelich rodzin. Kiedy w lutym otwieram ule, a tam rodzina cała i mocna po zimie – mówi Józef Zięba Agnieszka Nigbor-Chmura
Ambroży na jesiennej chmurce nad Jankową przybył. Jak to po co? A no przyjrzeć się Ziębowej pasiece. - Nie dość, że Józefowe miody mają niebiański smak, to jeszcze ule najładniejsze z tych, co w regionie – zachwycił się. Jak to na świętego przystało, nic się nie pomylił. Po brodzie się tylko podrapał, przypadkiem pszczeli rój z niej strącając: - Takiej pasieki i pożytków to i ja bym się nie powstydził - rzekł i zniknął w w swojej niebiańskiej barci, by pszczół doglądać.

Patron pszczelarzy strzeże pasieki Józefa Zięby nad Białą już od 30 lat. Strzeże, bo choroby się jej nie imają, rodziny nie padają, matki całe i zdrowe z weselnych oblotów wracają, domek pszczelarza raz mniej, raz więcej miodem wypełniony. Wystarczająco i dla gospodarza pasieki i dla bliskich i dla stałych klientów.

- Pewnie. Z pożytków to każdy pszczelarz się cieszy. Miód przecież i smaczny i zdrowy, ale radość największą mam ze zdrowych pszczelich rodzin. Kiedy w lutym otwieram ule, a tam rodzina cała i mocna po zimie – mówi Józef Zięba.

Nic jednak nie dzieje się samo, bo to wszystko to lata doświadczenia, dokształcania i ciężkiej pracy. Wszystko przy wsparciu żony - Teresy, która pasję męża podziela, popiera i pomaga w pasiece. Z trzeciego miejsca męża, zdobytego w Małopolskim Konkursie Pasiek cieszy się na równi z nim.

U Ziębów przy domu i w pasiece, jest jak w parku. Wokół las, głównie mieszany, ale sosny i jodły posadzono tutaj dla spadzi iglastej. Do pasieki prowadzi szpaler jesiennych malin obsypanych teraz soczystymi i czerwonymi owocami.

- Pszczoły pożytek mają, a i my korzystamy z ich pracy – tłumaczy gospodarz.

Już z drogi widać, że pasieka u Ziębów jest inna od tradycyjnych. Ule kolorowe pod lasem stoją, niczym te wymalowane kredkami dziecięcą ręką na lekcji plastyki.

Wchodzimy. Staram się obserwować, co się dzieje wokół, wiem, że nie mogę machać rękami.

- Są już senne, mniej aktywne, bo podkarmione na zimę – tłumaczy pan Józef. - Przy każdym wlocie widać po kilkanaście sztuk owadów. Wracają jeszcze z jesiennych oblotów.

U Pana Józefa ule rzeczywiście są jak malowane – do tego w różnych formach i kształtach. Jeden przypomina budowlę sakralną, ale nie jest odzwierciedleniem konkretnego kościoła. Kolejny wydrążony w pniu drzewa, dla pracowitych owadów jest imitacją naturalnej barci, w której żyją na dziko. Kolejny, obłożony słomą jest właśnie takim, w którym pszczoły gospodarują same.

- Chciałem obserwować pracę w dzikim ulu i taki właśnie mam. Nie ma w nim ramek. Pszczoły same tworzą plastry, odżywiają się zebranym pożytkiem. Czasem, jak ktoś ma ochotę porzuć woskowy plaster ociekający miodem, po prostu jak to dawniej czynili bartnicy – odcinam kawałek – opowiada.

Przygoda pana Józefa z pszczołami zaczęła się przed trzema dekadami. Ule miał jego kolega z pracy, ale gdzie by je nie wywiózł, ktoś pasiekę niszczył.

- Zaproponowałem więc, żeby przywiózł do mnie na działkę i tak się zaczęło. W podzięce za pomoc dostałem propozycję, by założyć sobie jeden ul, a gdy dobrze mi z tym szło – dostałem kolejne dwie rodziny – tłumaczy pszczelarz.

Święty Ambroży pobłogosławił pracowitemu Józefowi, pasieka darzyła, więc pojawiały się kolejne ule. Najpierw osiem, potem 15. Gdy pan Józef pracował zawodowo, pasieka liczyła nie więcej niż 30 rodzin. Dzisiaj ma ich 70.

O tej porze w pasiece robi się ciszej. Jeszcze tylko kilka tygodni i pszczoły wejdą w letarg.
Zawisną w skupisku, kłębie, jakby kuli i tak przetrwają do wiosny.

- W tym czasie dbają tylko o to, by się ogrzać. Bardzo powoli przemieszczają się. Te które jakiś czas spędziły po zewnętrznej kłębu, przesuwają się do środka, a te ze środkowej jego części wędrują na zewnątrz. Tym sposobem dbają, by nie zmarznąć i przetrwać zimę – tłumaczy pszczelarz..

Dla gospodarza pasieki to też spokojniejszy czas. Pierwszy przegląd uli zacznie się dopiero w lutym, potem trzeba będzie wyposażyć pszczele domy, a zarazem warsztaty pracy w nowe węzy, na których robotnice zbudują plaster i zaczną składać pożytek, ale też w których matka zniesie jaja.

- Ta rodzina, która zostaje w ulu na zimę, ma za zadanie wychować kolejne pokolenie. Gdy tylko matka zaczyna czerwić, cała rodzina zaczyna koncentrować się na karmieniu larw. W kwietniu to już z siedem ramek bywa zaczerwionych i tak rodzi się kolejne pokolenie – tłumaczy pszczelarz.

W standardowej pszczelej rodzinie jest około 50 tys. pszczół, w mocnej nawet do 80 tysięcy. Gdy w ulu robi się za ciasno matka w specjalnych dużych komórkach składa jaja, z których wylęgnie się młoda matka. Gdy do tego dojdzie, rodzina dzieli się i stara matka opuszcza ul, szukając nowego siedliska.

- Pszczelarz obserwujący i dbający o pasiekę, zauważy, że pszczoły są bliskie wyrojeniu, wtedy robi tak zwany odkład. Obiera matkę i część pszczół i tak tworzy się nowa rodzina – tłumaczy.

Młoda królowa wylatuje wtedy na lot weselny. Wraca do ula zapłodniona, by przez resztę swojego życia mogła je dawać kolejnym pszczołom.

O tej porze słoiki w domu pszczelarza z Jankowej aż kipią aromatem i słodyczą miodu wielokwiatowego, akacjowego, spadzi liściastej i iglastej, akacji, lipy.

Co zimą będzie robił Józef Zięba, po pierwsze pszczelarz, po drugie prezes Bobowskiego Koła Pszczelarzy, a po trzecie radny miejski?

- Chodzi mi po głowie taki projekt, by zbudować domek do apiterapii. Miejsce, w którym można korzystać z dobrodziejstw powietrza wytwarzanego przez pszczoły w ulu – tłumaczy pan Józef. - Można by w nim odpoczywać w w bliskim otoczeniu pszczół, ciesząc się aurą i mikrowibracjami wytwarzanymi przez owady, zapachem miodu, propolisu. Wszystko to działa na bezsenność, choroby stawów, zwyrodnieniowe, astmę, choroby układu oddechowego, a nawet serca. Jak zbuduję taki ul, to zaproszę – zapowiada.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto