Zakończyło się posiedzenie w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania wobec mężczyzny, któremu zarzucono dokonanie sześciu podpaleń na terenie Libuszy, Dominikowic i innych pobliskich miejscowości – mówi Tadeusz Cebo. - Sąd po rozpoznaniu materiałów zgromadzonych przez policję oraz wniosku prokuratora, zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy wobec 44-letniego mieszkańca powiatu gorlickiego – dodaje.
Mężczyzna początkowo przyznawał się do zarzucanych mu czynów, ale zarówno przed prokuratorem, jak i przed sądem temu zaprzeczył.
Choć wstępnie mówiło się, że mężczyzna miał się też przyznać do podpalenia kościoła w Libuszy, nie postawiono mu takiego zarzutu.
Prokurator mówi, że więcej szczegółów ujawniać nie może, bo jest wiele czynności do wykonania. Zajmie się nimi policja.
Krzysztof P. był w gronie typowanych przez śledczych w sprawie podpaleń, do których notorycznie dochodziło na terenie gminy Biecz. Choć czarna seria tych zdarzeń rozpoczęła się tak naprawdę przed dwoma laty, gdy spłonął kościół w Libuszy, mężczyźnie przypisuje się sześć ostatnich z maja tego roku, gdy w ogniu stanęły pustostany. 44-letni mieszkaniec Libuszy do winy się przyznaje.
Czy trafi jednak za kratki do tymczasowego aresztu, jeszcze w środę nie zdecydowano. Sprawa jest skomplikowana, bo wiadomo, że przed laty leczył się psychiatrycznie.
Jak nigdy wcześniej i przy żadnej do tej pory sprawie, którą opisywaliśmy na łamach, śledczy i prokuratorzy nie byli tak ostrożni, jak przy temacie poniedziałkowego zatrzymania piromana z Libuszy, który miał w maju podpalić sześć pustostanów na terenie gminy Biecz, ale też w Kobylance i Dominikowicach.Wszystko dlatego, że mimo przeprowadzonych wizji lokalnych, nie ma pewności, czy 44-latek rzeczywiście jest sprawcą, czy jego zeznania to mitomańskie wymysły, które mogłyby być związane z chorobą psychiczną.
Krył twarz pod kurtką
Scenariusz był zawsze taki sam. Ogień wybuchał nocą. Piroman za obiekt zainteresowań wybierał niezamieszkałe domy, ale też bele siana, stodoły, w których złożone było zboże czy sprzęt rolniczy. Ostatni raz podpalacz zaatakował pod koniec maja, gdy jednej nocy wybuchły trzy pożary. Tym razem z dymem poszło dwa budynki. Jeden w Dominikowicach, drugi w Libuszy.
We wtorek od rana w powiecie gorlickim trwały wizje lokalne w miejscach, gdzie przez ostatni czas płonęły pustostany. Na każde z miejsc docierali nieumundurowani śledczy. Mieszkańcy widzieli grupę ludzi z mężczyzną, który wyraźnie dziwnie się zachowywał. Lekką kurtką, którą miał na sobie, próbował zasłonić głowę, jakby chcąc uciec od ludzkich spojrzeń.
Krzysztofa P. jako mieszkańca gminy kojarzy burmistrz Mirosław Wędrychowicz: - W związku z serią podpaleń od początku współpracowaliśmy z policją, bo sprawa jest ważna. Mieszkańcy zwyczajnie bali się o swoje domy i inne zabudowania, bo wiadomo było, że piroman działa seryjnie - mówi.
Widzieli, jak włóczył się nocami
Libuszanin w kręgu podejrzanych znalazł się przez przypadek, a raczej ludzką spostrzegawczość i szybką reakcję.
- Po prostu był widywany, jak włóczył się późno wieczorem, a nawet w nocy po gminnych drogach. Sygnały mieszkańców szybko zgłosiliśmy policji - mówi gospodarz gminy.
Miejsca pojawiania się mężczyzny szybko skojarzono z kolejnymi podpaleniami. Mężczyzna został zatrzymany w poniedziałek wieczorem. Wtedy też osadzono go w policyjnym areszcie.
- Został już przesłuchany i usłyszał zarzuty uszkodzenia mienia - podaje Karolina Gurba z Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach. - Podejrzany przyznał się do winy. Za swoje zachowanie odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności - dodaje policjantka.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poszukiwani przez policję z Małopolski
Źródło: Gazeta Krakowska
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?