Pracownia artystyczna - Chatka Margot

Dziewczyna, a właściwie kobieta o dziewczęcej urodzie, mama prawie trzyletniego Eryka postanowiła, że nie będzie już tylko „wirtualną” Margot, której prace do tej pory mogliśmy podglądać jedynie na jej blogu. Wzięła sprawy w swoje ręce i otworzyła pracownię, którą każdy może odwiedzić.
- Nosiłam się z tym zamiarem już od dłuższego czasu, ale chciałam dobrze wszystko przygotować i zaplanować, tak by uniknąć stresowych sytuacji. Oczywiście wszystkiego nie dało się przewidzieć, ale udało się i od kilku tygodni moja pracownia tętni życiem – mówi Małgorzata Skórska.
W swoje gościnne progi zaprasza wszystkich, którym podobają się jej prace, ale również tych, którzy chcieliby zobaczyć je „na żywo”. W pracowni ciągle panuje gwar – ktoś dzwoni, ktoś przychodzi, a to znowu słychać maszyny pracujące na pełnych obrotach.
- Na brak zajęć na pewno nie mogę narzekać – mówi z uśmiechem Małgosia Skórska. I dodaje: Najwięcej szyję patchworkowych narzut, kocyków, bieżników, poduszek, makatek, podkładek, toreb, szmacianych lalek, pluszowych zwierzaków, zakładek do książek i notesików.
Motywem przewodnim jej wyrobów są autorskie projekty patchworków, zabawek i rysunków, które umieszcza na wszystkim co wychodzi ze z jej współpracy z maszyną do szycia.
- Przykładam dużą wagę do szczegółów i detali, którymi ozdabiam uszyte wcześniej rzeczy. Staram się, aby każda była niepowtarzalna i „dopieszczona” pod każdym względem – mówi.
W Chatce Margot czuć rowerowy klimat, a także miłość do książek, kotów, dobrej herbaty, którą swoją drogą zawsze można się u niej napić, a także świata przyrody i tego z dziecięcych marzeń.
- Nie ukrywam swoich preferencji, ale nie narzucam niczego swoim klientom, wręcz przeciwnie, daje im pole do popisu i zawsze uważnie słucham ich uwag – mówi. I dodaje: Ciągle uczę się czegoś od ludzi, którzy odwiedzają moją pracownię. Ostatnio klientka zażyczyła sobie bieżnik w dość nietypowych, przynajmniej dla mnie, kolorach, a gdy go uszyłam okazało się, że wygląda całkiem fajnie, chociaż sama w życiu bym nie połączyła takich kolorów.
Pomimo tego, że na co dzień szyje rzeczy ze swojego „standardowego” repertuaru czyli jak sama je nazywa – hand made’u dla domu, to jest otwarta na nowe wyzwania.
- Zdarza mi się szyć na przykład kartki okolicznościowe, pokrowce na okulary czy telefony, albo… kalendarze adwentowe – dodaje.
Dzięki dotacji z Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego mogła kupić maszyny do szycia, o których od dawna marzyła. Mówi, że teraz jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia, bo uszyć może niemal wszystko.
- Jedna z maszyn ma ponad trzysta ściegów, inna wyhaftuje dosłownie wszystko, kolejna poradzi sobie z delikatną dzianiną, a największa z szybkim przeszyciem dużych powierzchni – to tak w dużym uproszeniu – wyjaśnia Małgosia Skórska.
Cały czas podkreśla, że jej pracownia to mała manufaktura, bo chce, żeby jej produkty były nie tylko ładne, ale i w przystępnych cenach.
- Im mniej z nimi zachodu tym są tańsze – wyjaśnia.