Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymujący gorliczanie wyruszą wkrótce przez tron Matki Bożej Częstochowskiej. Zaniosną wiele intencji

Halina Gajda
fot. archiwum/zbiory własne
Nie ma jednego profilu pielgrzyma. Jedni idą, by prosić o zdrowie dla kogoś bliskiego, inni - chcą wymodlić w ten sposób zdaną maturę albo egzamin dyplomowy. Nie oczekują cudu, że bez ich pracy, siła wyższa rozwiąże za nich życiowe kłopoty. Wnoszą swoje zmęczenie, ból, niewygodę. W tym upatrują siły.

Na te dziesięć dni zostawiam za sobą całą codzienność. Jest tylko droga, inni pielgrzymi, wspólny śpiew i modlitwa i częstochowska Pani u celu - mówi Józef Abram, gorliczanin.

Idą, by znaleźć siebie, wrócić do źródeł wiary

W tym roku trud pieszej wędrówki na Jasną Górę podejmie z innymi dwudziesty raz. Za każdym razem z plecakiem pełnym próśb i intencji. Tych swoich, bardzo prywatnych, ale też powierzonych. Bo ktoś poprosił, by u stóp Jasnej Góry westchnął do Matki Bożej w jego imieniu.

- Owszem, są pęcherze na stopach, otarte pięty, a czasem skręcone kostki, ale od tego są służby medyczne i pomoc innych pielgrzymów - dodaje. - Te wszystkie niedogodności, a przecież dotykają każdego z nas, składają się na piękne doświadczenie, jakim jest pielgrzymka - podkreśla.

A ten rzekomo, najtrudniejszy trzeci dzień? Cóż, coś w tym jest. Bo zmęczenie pojawia się już pierwszego dnia. Potem jest noc - względny odpoczynek, powrót sił i kolejny dzień marszu. Przychodzi kumulacja, tym bardziej że do pokonania jest zazwyczaj najdłuższy odcinek trasy. - Potem jest już coraz lepiej - uśmiecha się.

Czasem zdarzają się śluby. W diecezji rzeszowskiej jest to tak praktykowane, że na początku pielgrzymki w Rzeszowie ks. biskup uroczyście udziela ślubu nowożeńcom, którzy z nami ruszają na szlak pielgrzymkowy. Zazwyczaj nie są to przypadkowe osoby, którym pomysł ślubu w drodze narodził się ot tak.

- Myślę, że to pielgrzymi, którzy nie jedną taką wyprawę mają już za sobą - dodaje pan Józef.

Przyjęło się, że para młoda dzień przed wejściem na Jasną Górę, jedzie do Częstochowy na nocleg. Przygotowują się, stroją i czekają na swoją grupę odświętnie ubrani. Wszyscy razem wchodzą do sanktuarium.

Pielgrzymka to takie rekolekcje w drodze. Zawsze, na początku księża starają się uświadomić cel i sens wędrówki. Bo pielgrzymka to nie marsz z kijkami, turystyczny rajd ani szybka kuracja odchudzająca. Jeśli ktoś tak myśli, to raczej celu nie osiągnie. Tym, co trzyma na trasie, jest właśnie owa intencja. Wtedy ani ból, ani otarte stopy, a czasem nawet i łzy, nie są w stanie pokonać pątnika.
- Zdarza się, że na pielgrzymkę idą niewierzący. Bywa, że mówią o tym głośno, nie ukrywają niczego i nie udają. Mówią jednak też o tym, że wybrali się w drogę, by odnaleźć zagubiony sens, siebie i wiarę w Boga - opowiada gorliczanin. - Często znajdują to, czego szukali - dodaje.

Entuzjazm pielgrzymów, który porywa innych do drogi

Dzień na pielgrzymce zaczyna się około godz. 4-5. Wszystko zależy od tego, na którą zaplanowany został wymarsz na kolejny etap trasy. Przerwy na odsapnięcie, posiłek - co dwie, trzy godziny drogi. Podstawa wędrówki to oczywiście dobre buty, kapelusz na głowę i chusteczka na szyję - odkrytą słońce może naprawdę pokiereszować. Noc to oczywiście spanie - tu niewiele się zmieniło mimo czasu - w stodole, na werandzie, w altanie. Czasem tylko w domu, gdzieś w pokoju na podłodze. Kiedyś rzucało się śpiwór na siano, ostatnimi laty sytuacja się nieco skomplikowała.

- Otóż dzisiaj są kostki, albo bele z sianem. Trzeba je najpierw ułożyć w swego rodzaju materac. Potem rzucamy na to wszystko plandekę, a na nią karimaty czy śpiwory. Śpi się wybornie - dodaje.

Ci, którzy przyjmują pielgrzymów, pozwalają na skorzystanie z łazienki. Szaflik, miednica pod studnią czy woda ze szlaucha to już raczej rzadkość. Zmieniły się też same stodoły - są uporządkowane, jakkolwiek to brzmi - czyste i czasem bardzo nowoczesne.
- Pielgrzymując, często trafia się do tych samych ludzi - wspomina.- Nawiązują się znajomości, przyjaźnie, dzwonimy do siebie od czasu do czasu, pytamy co u kogo słychać, wysyłamy sobie świąteczne życzenia - dodaje.

Zdarzyło się i tak, że pewnie pod wpływem entuzjazmu pielgrzymów, w drogę na Jasną Górę wybrały się córki gospodarzy, którzy ich akurat ugościli.

Powrót na szlak mimo obowiązków. Cel najważniejszy

Dziesięć dni. Niby nie tak dużo, ale dla ludzi wciągniętych we wszelkie cywilizacyjne „łapki” typu telefon komórkowy, poczta elektroniczna, media społecznościowe, takie wypięcie wtyczki z kontaktu globalnej wioski, może być trudne.

- Mam zasadę. W pielgrzymce komórka jest wyłączona. Moi bliscy czy współpracownicy wiedzą, że włączam ją około godz. 19.

Wtedy można się do mnie dodzwonić - opowiada gorliczanin.

Zdarzyło się kiedyś, że po uruchomieniu telefonu, przyszedł SMS: szefie, mamy poprawki do projektu, Wszystko jest przygotowane, musi pan tylko podpisać. Cóż było robić, trzeba było wracać do Gorlic.

- Zadzwoniłem do domu - opowiada. - Umówiłem się z córką, że przyjedzie we wskazane miejsce i wróciłem do Gorlic - dodaje.
Nie, nie porzucił pielgrzymowania. Załatwił, co potrzeba, przespał się w domu i rano, córka odwiozła go na pielgrzymkową trasę.

Ani przez chwilę nie miał myśli, by mimo wszystko zostać już w domu. Radości w sercu, przypływu sił, gdy po dniach wędrówki wchodzi się na Jasną Górę, nic nie jest w stanie zastąpić. To takie uczucie, z którym człowiek chciałby się dzielić ze wszystkimi wokół i przede wszystkim, zawieźć ją bliskim do domu.

- Z biegiem czasu, coraz mniej osób podejmuje się pielgrzymowania - mówi cicho pan Józef. - Kiedyś wyruszała nad dobrze ponad setka. Dzisiaj siedemdziesiąt osób, to już dużo - dodaje.

Jakby to pięknie mogło być, gdyby każda parafia miała swoją reprezentację...

Przed synodem biskupów o młodzieży i powołaniu

W tym roku rzeszowska pielgrzymka na szczególny wymiar. W październiku rozpocznie się bowiem synod biskupów. Będzie mu przyświecało hasło Młodzież, Wiara i Rozeznanie Powołania. Stąd apel ks. biskupa Jana Wątroby, który zaprasza do udziału w tej niezwykłej wędrówce.

- Niech nie zabraknie osób z różnych stanów i różnego wieku, które będą się modlić za kościół, ojca świętego, naszą ojczyznę i rodziny. Bardzo liczę na obecność ludzi młodych oraz ich modlitwę za młodzież całego świata - zachęca.

Grupa rzeszowska pątników wyruszy w trasę 4 sierpnia, tarnowska - 17 sierpnia. Ci, którzy pójdą z Rzeszowa, w dziesięć dni będą mieli do pokonania około 300 kilometrów. Tarnowianie w osiem dni pokonają ponad dwieście. Gorliczan spotkamy w każdej z nich.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Poważny program - playlista 3 odcinków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto