Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pewex otwierał przed gorliczanami drzwi do czeluści dobrobytu

Tomasz Pruchnicki
Kadra pierwszego Pewexu w Gorlicach przy ulicy Norwida
Kadra pierwszego Pewexu w Gorlicach przy ulicy Norwida z archiwum Haliny Kamińskiej
Przy ulicy Obrońców Stalingradu (dzisiaj ulica Legionów) stoi długa kolejka przy jednym ze sklepów. Obok kolejki przechadzają się mężczyźni, mówiąc niby do siebie, niby do przechodzących osób: „dolary kupię, walutę kupię!” Słowa te skierowane są do osób przyjezdnych, bo gorliczanie znają ich z widzenia, nazywają „cinkciarzami lub konikami”. U nich można było wówczas również kupić walutę obcą, bądź przed wyjazdem za granicę, bądź zamieniając w latach osiemdziesiątych złotówki dotknięte dewaluacją. Czasem mając „przecieki” o terminie sprzedaży deficytowych lub luksusowych towarów z importu, należało kupić walutę i następnie „wydać” ją w sklepie.

FLESZ - Ceny idą w górę. Co zdrożeje w 2020 roku?

W witrynie znajdowała się krata z prętów, a z tyłu budynku od strony bloków - stalowe drzwi dla dostaw towaru, których nie można było wyważyć, aby się przez nie włamać. W górnej części witryny na niebieskim tle znajdował się żółty napis „Pewex”.
Kasa była przy wejściu po lewej stronie, a od prawej strony w kształcie litery L ustawiona była przeszklona lada. Na półkach stały butelki z alkoholami i inne drobne towary. W narożniku pomieszczenia znajdowały się drzwi na zaplecze, które kupujący uważali za „drzwi do zachodnich czeluści”, jako brama do wymarzonego dobrobytu.
21 września 1990 roku sprzedawano kolorowe telewizory firmy Panasonic siedemnasto-systemowe pod nazwą multi system z przekątną ekranu 17 cali. Co to oznaczało? Na chwilę musimy przypomnieć sobie o systemach przesyłania obrazu w kolorze. W różnych krajach były różne odmiany systemu PAL powstałego z systemu NTSC lub system SECAM. Wówczas w naszym kraju (jak w większości Krajów Demokracji Ludowej był system SECAM oparty na francuskim sposobie transmisji telewizji analogowej). Przywożone z USA lub kupowane w Pewexie odtwarzacze video miały system PAL i nie można było ich podłączyć do telewizorów z systemem SECAM. Taki telewizor kupiony jako multi system dawał możliwość podłączenia różnych zachodnich urządzeń.
Tego typu odbiornik można było go wówczas nabyć za 599 dolarów, przy czym na jego zakup nie przyjmowano bonów. O tych bonach słów kilka. W roku 1955 KC PZPR podjął uchwałę o restrykcyjnych karach, za wszelki obrót dewizami przez obywateli. Te przepisy ustanowione przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą, podyktowane były polityką monetarną krajów socjalistycznych, narzuconych przez ZSRR. To była taka oficjalna, państwowa forma kradzieży walut i zamiany na papierek produkowany przez Wytwórnię Papierów Wartościowych do eksportu wewnętrznego. Czyli odebrać twardą walutę wymienialną na całym świecie i w zamian dać papier, który za granicami naszego kraju był nieznany.
Bony emitowane były przez Bank Polska Kasa Opieki SA i wydawane jako namiastka walut, osobom, które otrzymywały przekazy pieniężne z krajów tzw. II obszaru płatniczego (USA i Europa Zachodnia).
Narodziny koncepcji Pewex'u były odpowiedzią na kryzys gospodarczy, który zaczął doskwierać władzy. Decyzja władz zapadła 23 lutego 1973 r. Wydało ją prezydium rządu, na czele którego stał premier Piotr Jaroszewicz. To właśnie wtedy, z przekształcenia sklepów dewizowych banku PKO powstało Przedsiębiorstwa Eksportu Wewnętrznego „Pewex”, później dołączyła do niego „Baltona” (istniejąca do dzisiaj).
W obydwu tych sieciach można było za „twardą walutę” bądź za bony kupić najbardziej poszukiwane, zarówno importowane, jak i krajowe towary.
Tworząc Pewex’y, władze komunistyczne z towarzyszem Edwardem Gierkiem na czele, wpadły na pomysł prosty, skuteczny i niewymagający wielu nakładów. Pomysł w sumie prosty i dzięki zarabianiu na marży, opłacalny. Nie trzeba było też eksportować niektórych naszych towarów na Zachód. Wystarczyło je sprzedawać obok zagranicznych w Pewex’ie. W połowie lat osiemdziesiątych dyrektorem Pewex'u zostaje słynny oficer wywiadu PRL - Marian Zacharski.
Podobne sklepy działały we wszystkich państwach tzw. demoludów, na przykład w Czechosłowacji nazywały się "Tuzex", w ZSRR "Bieriozka", w NRD "Intershop" czy w Bułgarii jako "Corecom". Taki sam system obowiązuje do dzisiaj na Kubie z tym że tam turyści muszą zamienić obcą walutę na papiery obrotu wewnętrznego w formie i wyglądzie banknotów.
Dolar i bon dolarowy stał się bowiem wówczas drugą walutą PRL, szybko postępująca inflacja złotego była nieprzewidywalna w skutkach gospodarczych i utrudniała normalne rozliczenia.
W latach sześćdziesiątych bony (i dolary na czarnym rynku) kupić można było za 70-80 zł, a w latach siedemdziesiątych - za 100-150 zł, na początku stanu wojennego - za ok. 400 zł, tuż przed obradami „Okrągłego Stołu”- za 7000–7500 zł, Wreszcie u progu końca socjalizmu Leszek Balcerowicz ustanowił kurs 1 dolar - 9500 zł (wszystkie ceny sprzed denominacji, tzn. kurs Balcerowicza to równowartość dzisiejszych 0,95 zł).
Wróćmy do zakupów. W Pewex’ie pachniało albo dobrymi kosmetykami, albo południowymi owocami. Ekspedientki były uśmiechnięte i uprzejme. Z półek kapało bogactwo i przepych kapitalizmu - od słodyczy przez alkohole, odzież, zabawki po sprzęt elektroniczny. Wszystko na wyciągniecie ręki…
Dzieci uważały za szczyt radości zakup w tym sklepie gum balonowych Donald, klocków lego, metalowych modeli samochodzików Matchbox, słodyczy i czekolad (45 centów za 10 sztuk gum) i puszek po napojach (legendarna coca-cola za 30 centów).
Na pniu schodziły banany, pomarańcze, cytryny i wszelkie owoce południowe. Młodzież tylko czekała spodnie i bluzy z jeansu marki Wrangler, Lee, Levis. Na te ostatnie młodzież pracowała cały miesiąc, a i to czasem nie wystarczało. Obiektem pożądania były też bluzki, sukienki, a przede wszystkim dobre i niepowtarzalne materiały – spuścizna niedobrego, brzydkiego kapitalizmu. I to wszystko bez kolejki !!!
Gdy odwiedzało się placówkę Pewexu, to tak, jakby wyjechać za granicę. Pełne półki, same wspaniałości i ten niezapomniany zapach słodyczy. Do dzisiaj wielu wspomina ten zapach i kolorowy świat zachodu – jakże inny od szarych, smutnych ulic.
To była prawdziwa przyjemność kupić sobie „snickersa” od przemiłej pani ekspedientki, rozstając się z paroma centami i delektować się nim przez bite pół godziny (centy w monetach były strzeżone przez młodzież bardziej niż złoto w Forcie Knox).
Klienci rozmarzonymi oczami oglądali na sklepowych półkach zegarki, sprzęt wędkarski, pierwsze kalkulatory Casio lub Texas Instruments (wówczas w szkołach technicznych liczyło się na suwaku logarytmicznym). Dorośli klienci kupowali piwo w butelkach lub puszkach (w tym rodzime eksportowe gatunki – Żywiec, Okocim, Warka, itp.), zachodnie markowe i rodzime alkohole. Te markowe były także kupowane na tak zwane „prezenty” jako podziękowanie za „szybkie” załatwienie spraw urzędowych lub za „dobrą opiekę medyczną”.
Starsi czytelnicy sięgając do swoich pokładów pamięci, doskonale wiedzą, o jakie podziękowania chodziło, kiedy na sklepowych półkach nie było prawie nic.
Pierwszy sklep Pewexu otwarto w niskim pawilonie przy ulicy Norwida. Potem przeniesiono go do nowego pawilonu przy ulicy Obrońców Stalingradu (dzisiejsza Legionów). Kiedy władze zorientowały się, że jest to złoty interes, otworzono mały sklep przy ulicy Mickiewicza 18 (narożny budynek przed mostem u zbiegu z ulicą Nadbrzeżną). Następnym był sklep przy ulicy Słonecznej, w pawilonie od strony bloku przy ulicy Krakowska 19 (dawniej Pstrowskiego 19).
Pod koniec lat osiemdziesiątych w tych sklepach można było kupić także deficytowy cement, opał, niektóre materiały budowlane – a nawet samochody.
W roku 1991 sklepy Pewexu niestety upadają, na skutek działania Leszka Balcerowicza. Utraciły rację bytu w momencie cofnięcia im specjalnego zezwolenia Ministra Finansów, wprowadzenia ceł i podatków na oferowane towary. Nie były w stanie dostosować się do działania w warunkach nowej konkurencji i zakończyły swój żywot.
Przez następne piętnaście lat zmagaliśmy się z przywożeniem z zagranicy dóbr, które celnicy na granicach według własnego widzimisię „puszczali” bez cła. Dzisiejsi trzydziestopięciolatkowie wspominają, jak z rodzicami w latach osiemdziesiątych po wielu trudach i staraniach o walutę, swoje kroki kierowali do tych sklepów, by kupić zabawki i słodycze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto