Do Piotra Michniaka z Nowicy, można trafić na wiele sposobów. Najprościej – wsiąść w samochód i pojechać do niego do domu. Większość mieszkańców powiatu gorlickiego zna go jednak z kiermaszów rękodzieła. Ostatnio jego prace pojawiły się w ośrodku kultury w Sękowej. Przynajmniej część dzieciaków zweryfikowała swoje marzenia, a za nimi listy do świętego Mikołaja, które dostały erratę: do listy życzeń dołączyły drewniane cacka pana Piotra. Dzieci, jak to one, zażądały jednak doprecyzowania niektórych szczegółów.
- Czy śmigło helikoptera na pewno się obraca – dręczyło pytanie sześcioletniego Antosia.
Rodzinne tradycje łyżkarskie
Piotr Michniak zapewnia ze śmiechem, że śmigło się kręci. Jakżeby inaczej. Dodaje też, że jeśli któryś dzieciak lubuje się w lotnictwie, to może jeszcze mu zaproponować samolot.
- Na pomysł, by zacząć robić zabawki wpadliśmy podczas któregoś z warsztatowych wyjazdów, które prowadzimy z łyżkarstwa – wspomina. - Pierwszy był samochodzik-garbusek – zdradza.
Zabawki są poddawane surowej recenzji dzieci pana Piotra, które mają swoje, czasem kategoryczne zdanie o wszystkim, co wyszło spod ręki rodzica. Mówią o swoich oczekiwaniach względem tychże zabawek. Ojciec rodziny więc skrzętnie stara się dopasować stylistykę i projekty do przedłożonej mu przez małych potomków koncepcji. Paleta propozycji, jak na niewielki rodzinny warsztat, jest naprawdę szeroka. Tym bardziej że Michniakowie zajmują się przede wszystkim rolnictwem i pszczelarstwem. Obróbka drewna to dodatkowa umiejętność, której nauczył pana Piotra ojciec Dymitr.
Żelaznymi punktami kolekcji dedykowanej dzieciom są oczywiście betoniarka, za nią cysterna z koparką oraz ciągnik z przyczepą. Znajdziemy też samochodziki, kaczuszkę na kółkach, kolorowego misia, a także wspomniany helikopter, a zaraz obok niego samolot. Cała niezwykłość tkwi w surowym drewnie.
- Staram się tak organizować pracę, by robić seriami – opowiada.
Trzonem są mimo wszystko łyżki, zwane też kopystkami Gdy mieszamy w garnku zupę, nie zdajemy sobie sprawy, że ta niby prosta łyżka, wcale taka prosta w wykonaniu nie jest. Chyba że kupuje się ją w sklepie, jako produkt maszynowy. Bo prawdziwa łyżka ma swoją duszę...
- Tradycyjne narzędzie do wyrobu takich łyżek to tak zwana tokarka sznurkowa - mówi tajemniczo. Owa tokarka to naprawdę archaiczne urządzenie: prosta drewniana jakby ława, na niej giętki pręt-kij leszczynowy z długim około dwumetrowym sznurkiem, który owija się wokół obrabianego przedmiotu. Pociągając, wprowadza się w ruch, umożliwiając tym samym obróbkę. Najlepsze na łyżkę jest drewno bukowe ze względu na twardość, a co za tym idzie - trwałość.
- Można również wykorzystać jaworowe, również twarde, ale łatwiejsze w obróbce niż to bukowe - zdradza łyżkarskie tajniki Piotr Michniak.
- Świąteczny piernik z przepisu babci Stefci prosto z kuchni Karoliny Szymczyk
- Zaślubiny w Spoon River. Teatralna uczta dla duszy. A może uczta dla duchów?
- Biecz. Beskidzkie cerkiewki i tatrzańskie schroniska na bombkach Barbary Rudzińskiej
- Z przytupem i głośną muzyką zbierali datki na szkole potrzeby. Oj, działo się, działo
- Lipinki. Przedszkolaki udzielały pierwszej pomocy rannemu Misiowi Teodorowi
- Miasto szykuje się na zimę. W gotowości piaskarka i dwieście ton piasku
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?