Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najpierw susza teraz podtopienia, ten rok jest dla rolników wielkim wyzwaniem

Lech Klimek
Lech Klimek
Po ostatnich deszczach zjazd z pola pana Marka to prawdziwy tor przeszkód
Po ostatnich deszczach zjazd z pola pana Marka to prawdziwy tor przeszkód Lech Klimek
Susza, podtopienia, powódź, gradobicia. W tym roku pogoda daje się nam mocno we znaki. Rolnicy najpierw obawiali się suszy, teraz utrudnionych przez ulewy i deszcze zbiorów siana, a potem żniw.

FLESZ - "Moja woda" czyli pomysł prezydenta na suszę

od 16 lat

Pogoda w tym roku zmienia się jak w kalejdoskopie. Synoptycy zapowiadali suszę stulecia. W marcu deszczu było jak na lekarstwo, w kwietniu – jeszcze mniej. Wiele pól usychało, a rolnicy z niepokojem wypatrywali deszczu. Wyczekiwane opady, które pojawiły się w maju i czerwcu uratowały kondycję wielu upraw. Jednak rozpadało się tak bardzo, że susza zamienia się w powódź, a każde kolejne krople deszczu zaczynają być poważnym problemem.
Pan marek prowadzi niewielkie gospodarstwo w Moszczenicy. To, co produkuje, zużywa na własne potrzeby. Jak mówi to bardziej hobby niż prawdziwe gospodarowanie.
- Nie zmiana to jednak faktu, że co zasieję, muszę zebrać – mówi z przekonaniem. - Teraz kończę zwożenie siana. To okazuje się w tym roku skomplikowana dość procedura. Zjazd z pola, na którym mam trawę jest teraz podmokły a w zasadzie to małe bagno. Mało tego, ja w tej chwili zajmuje się zwożeniem siana a sąsiedzi, którzy mają pola w mniej wilgotnych miejscach, właśnie kończą orki po pierwszych zbiorach – stwierdza.
Za taki stan rolnik obarcza po części spółki wodne, które nie wykonują drenaży na polach, jednak głównym winowajca jest teraz deszcz.

- To, co się dzieje w pogodzie to jakieś szaleństwo – mówi. - Mamy jednak wielkie szczęście, że nawałnice nas omijając, ale po wiosennej suszy, która budziła strach teraz mamy czarne niebo niosące grozę - dodaje.

Na południowym krańcu naszego powiatu, w Regietowie znajduje się gospodarstwo, w którym jest około 700 hektarów użytków zielonych. To oczywiście Stadnina Koni Huculskich.
- Ponad połowa naszego areału to łąki, które kosimy - mówi Mirosław Waląg, dyrektor stadniny. - Reszta to oczywiście pastwiska. Trochę obawialiśmy się tego roku, bo zapowiadano susze. Obawy nie zniknęły, choć teraz jest odwrotnie. Deszcze i niebezpieczeństwa z nimi związane - dodaje.
Łąki stadniny rozciągają się na sporym obszarze gminy Uście Gorlickie. Już zaczynają się tam pierwsze koszenia.
- Nie jest to proste - relacjonuje dyrektor. - W tej chwili nie możemy wprowadzić do pracy ciężkiego sprzętu. Łąki są przesiąknięte wodą, więc robi on więcej szkód niż pożytku. Jedynie w Gładyszowie, od strony Magury jest w miarę sucho, a jakość traw ocenić można bardzo wysoko – podkreśla.
Pozostałe łąki stadniny muszą czekać, to jak mówi dyrektor, trochę ryzykowne, ale niestety konieczne.
- Myślę, że kilka dni bez deszczu doprowadzi do stanu, w którym ciężki sprzęt nie będzie tonął w błocie i sianokosy pójdą sprawnie – podkreśla.
Stadni zużywa też w ciągu roku około 70 ton owsa. Sami go nie uprawiają, całość muszą kupić na rynku. Jak mówi dyrektor stadniny, starają się kupować całość potrzebnego zboża u lokalnych pochodzących z powiatu gorlickiego producentów.
- Najczęściej się to udaje, ma nadzieje, że podobne będzie w tym roku – mówi Mirosław Waląg z uśmiechem.

Taka pogoda jak teraz nie sprzyja też pszczelarzom. Mamy okres kwitnienia choćby lip, ale nie przekłada się to na zachowania pszczół.
- Niestety muszą być odpowiednie warunki, żeby rośliny nektarowały, te teraz nie sprzyjają temu procesowi - mówi Krzysztof Zawiła, właściciel gospodarstwa pasiecznego z Sękowej. - W tej chwili nie widać też spadzi, oczywiście ona jeszcze może się pojawić, jednak należy przyjąć, że ten okres teraz jest dla nas stracony – dodaje.
Pan Krzysztof obawia się, że cały ten rok będzie najzwyczajniej w świecie słaby.
- Już teraz można założyć, że miód raczej nie potanieje – zaznacza. - bardziej skłaniam się do stwierdzenia, że niestety będzie trzeba wydać na niego więcej. To dla większości osób nie jest produkt pierwszej potrzeby – kończy.

Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że wzorem lat ubiegłych Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie miała w swojej ofercie środki pomocowe dla rolników, którzy ucierpieli w wyniku czy to suszu, czy też powodzi. W ubiegłym roku maksymalna kwota, jaką mógł uzyskać rolnik to 1000 złotych na jeden hektar. Taka rekompensata przysługiwała tym gospodarzom, u których szkody wyniosły co najmniej 70 procent upraw, w tym również do wieloletnich użytków zielonych, jeżeli w gospodarstwie jest wysoka obsada zwierząt z gatunku bydło, owce, kozy lub konie na 1 ha tych użytków. Od czerwca oddziały agencji wznowiły przelewy na konta rolników, którzy złożyli wnioski dotyczące strat w tamtym roku.

Pobierz

Jak korzystać z aplikacji, by otrzymywać informacje z miasta i powiatu? To proste!
Po wejściu w aplikację w prawym górnym rogu w menu wybierz swoje miasto.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania. Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy zakładkę "koronawirus", w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto