Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na wakacyjnym wyjeździe uratowała życie młodemu jeżowi. Brawo!

Halina Gajda
Halina Gajda
Iza z uratowanym jeżem Misiem, dziadkiem Zbyszkiem i lek.wet. Kacprem Zduńskim
Iza z uratowanym jeżem Misiem, dziadkiem Zbyszkiem i lek.wet. Kacprem Zduńskim fot.halina gajda
Misio, imię może niespecjalnie oryginalne, ale jak najbardziej z serca. Bo Iza ma wielkie serducho. Nie machnęła ręką, nie uznała: radź sobie sam, gdy znalazła młodego jeża, mocno osłabionego. Jedyne, co zwierzak zdołał jeszcze zrobić, to zwinąć się w kolczastą kulkę.

Iza Frybes, młoda warszawianka, lat 11 i pół (to ważne, bo w styczniu będzie miała pełne 12) przyjechała do Gorlic z dziadkiem. Trochę na wakacje, trochę w odwiedziny do znajomego dziadka. Takiego samego jak on, podróżnika na emeryturze. Znaleźli miejsce w agroturystycznym pensjonacie i zaczęli buszować po galicyjskim miasteczku. W piątek, po południu, z balkonu swojego pensjonatu dostrzegli, szaro-burą kulkę. Gdy podeszli bliżej, okazało się, że to młody jeż.
- Prawie się nie ruszał – opowiada Iza. - Próbował się tylko zwinąć się w kulkę – dodaje.

Gołym okiem było widać, że zwierzę jest mocno osłabione, resztkami sił próbuje bronić. Przecież nie wie, że człowiek próbuje mu pomóc. Gdyby dopadł go jakiś pies, a nawet kot – mogłoby się różnie skończyć.
I ona i dziadek uznali, że tak sprawy pozostawić nie mogą. Najdelikatniej jak to tylko było możliwe, przenieśli jeżyka do wymoszczonego poduszką pudełka. Dali spodek z wodą. O dziwo, jeż zaczął pić, ale wciąż był przestraszony. Iza przyniosła z ogrodu kilka suchych patyków, gałązek brzozy, pędów dzikiego wina. Taka terapia – żeby jeżykowi stworzyć namiastkę naturalnych warunków.

W tym czasie dziadek zaczął działać, znaczy szukać fachowej pomocy. Zaliczył telefon do gorlickiego przyjaciela, straży miejskiej, a nawet na numer 112. Każdy, kto odebrał telefon, dał coś od siebie. A to kontakt do weterynarza w Gorlicach, a to poradził, że zadzwonić do dyżurnego w komendzie powiatowej policji. Trochę to było, jak puzzle – poszczególne elementy musiały być do siebie dopasowane.
- Weterynarz owszem, zapewnił, że zrobi, co w jego mocy, ale gdy przyjmuje dzikie zwierzę, musi mieć do tego urzędową podkładkę - dodaje Zbigniew Chojnacki, dziadek Izy.

Ratusz zamknięty, burmistrza raczej trudno szukać w weekend. Na szczęście policjant, który akurat miał dyżur, musiał mieć też miękkie serce, jeśli chodzi o zwierzaki. Sprawę potraktował poważnie, warszawiaków już nigdzie nie odsyłał. Po prostu zadzwonił do weterynarza, czym dopełnił urzędniczych formalności związanych ze zgłoszeniem. Jeż trafił do lecznicy, pod opiekę lek. wet. Kacpra Zduńskiego. Okazało się, że jeżyk na poraniony brzuszek, muchy już zaczęły składać tam larwy. Stąd osłabienie. Jeżykowi przy wszystkich weterynaryjnych zabiegach dzielnie towarzyszyła Iza. Nie miała na twarzy cienia tremy, gdy lekarz oczyszczał rany, robił zastrzyk. Pasożyty musiały mocno doskwierać Misiowi, a zabiegi przyniosły ulgę, bo spałaszował porcję specjalnej karmy i wyraźnie miał ochotę na zabawę. Dla pewności jeżyk noc spędził w lecznicy, ale w niej nie zostanie. Jego domem jest las i łąka. Tam wróci.

FLESZ - Pszczoły wymierają, grozi nam głód

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Na wakacyjnym wyjeździe uratowała życie młodemu jeżowi. Brawo! - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto