Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na Gorlickie Klasyki przyjechał simsonem z Wrocławia. Podróż zajęła mu dziesięć godzin i wymagała dwukrotnego tankowania po 35 złotych

Halina Gajda
Halina Gajda
Tegoroczne Gorlickie Klasyki zgromadziły na Rynku Miasta Światła, blisko trzystu kolekcjonerów. Było wszystko, co tylko dusza miłośnika motoryzacji może sobie wymarzyć. Ale był też pewien rodzynek, a mianowicie jednoślad w zielonym kolorze marki simson. Z Dolnego Śląska, a konkretnie z Wrocławia, przyjechał nim Tomasz, gorliczanin z pochodzenia. Pokonanie niemal pół tysiąca kilometrów – wszak musiał omijać autostradę – zajęło mu dziesięć godzin.

Simsonek stał niedaleko wejścia do Pawilonu Historii Miasta. Wyglądał niepozornie, ale o pojeździe i jego właścicielu, wszystkim opowiadał Dariusz Apola z Gorlickim Klasyków, jeden z organizatorów pokazu.

- Na własnych kołach przyjechał. Żadna laweta czy przyczepa – tłumaczył z przejęciem. - To trzeba zobaczyć – zachwalał. - Chłopak cały dzień jechał – zaznaczał.

Z Gorlic na Dolny Śląsk. Bo Kraków mu za blisko

Na prośbę, Apola szybko odszukał kierowcę – czyli pana Tomasza. Sympatyczny młody mężczyzna, bez zadęcia, z lekkością opisał nam swoją podróż. Od razu przyznał, że motorower dostał od dziadka, gdy jeszcze był nastolatkiem. I z dumą „pomykał” nim po Gorlicach. Wcześniej jednak obowiązkowo, dla zadania szyku i podkreślenia charakteru, ozdobił go żółto-czerwonymi płomieniami.
- Później nadałem mu wojskowego sznytu, by po latach wrócić do oryginału – opowiada.
Później – Tomasz jest absolwentem Zespołu Szkół Zawodowych – w młodzieńczą beztroskę zaczęło powoli wkradać się dorosłe życie. Tak normalnie – praca, jakieś plany, pomysły na samodzielność.

- Wszyscy wyjeżdżali wtedy do Krakowa, a ja uznałem, że to za blisko – wspomina. - I postawiłem na Wrocław – dodaje.

Simson poszedł więc trochę w odstawkę. Trafił do piwnicy, choć Tomasz przyznaje, że cały czas miał z tyłu głowy, że trzeba go zabrać z tego ciemnego schowka, na szosę, gdzie wiatr i asfalt. O sprzedaży maszyny nawet przez sekundę nie pomyślał. Prędzej by go na ścianie powiesił, niż wystawił ogłoszenie. W końcu gdzieś w 2017 roku, podczas wizyty w rodzinnym mieście, odkręcił koła, wpakował je do bagażnika osobówki, dołożył resztę i tak zaopatrzony wyruszył na Wrocław. Na miejscu złożył simsona na nowo, dokupił, co trzeba, wymienił, co zużyte.
- Nie był bardzo zniszczony – podkreśla.
Teraz jeździ nim do pracy, a wrocławianie na ten widok, machają z pozdrowieniem.

Zawrotna prędkość i ślimak koło tablicy rejestracyjnej

Na Gorlickie Klasyki trafił dzięki zachętom organizatorów. Jeździ już wcześniej na różne pokazy. W motorowym cv ma nawet trasę z Oławy do Giżycka. Pokonanie tych ponad sześciuset kilometrów, które dzieli oba miasta, zajęło mu szesnaście godzin. Odległość pomiędzy Gorlicami a stolicą Dolnego Śląska udało mu się pokonać w dziesięć.

- Tak mi się dobrze jechało, że na pierwszą dłużą przerwę zatrzymałem się dopiero trzydzieści kilometrów przed Gorlicami – opowiada.

Ponieważ simson rozwija zawrotną prędkość 55 kilometrów na godzinę, nie mógł jechać autostradą. Musiał trzymać się nieco bardziej bocznych dróg. Dwa razy zajechał na stację paliw. Na tankowanie oczywiście.
- Po 35 złotych każde – podkreśla z zadowoleniem. - Bardzo ekonomicznie – dodaje z uśmiechem.
Wierzy w niezawodność simsona. W ogóle nie pomyślał, że maszyna może się gdzieś po drodze rozkraczyć. Owszem, zabrał na wszelki wypadek podręczny zestaw naprawczy, ale bardziej dla spokoju, niż z obawy, że może się przydać.
- Odpaliłem przed domem i uznałem, że co ma być, to i tak będzie – opowiada.

Przyjazd w rodzinne strony zaznaczył w mediach społecznościowych. Na zdjęciu widnieje pojazd zaparkowany pod brzozami, po osie w wiosennej trawie. I dosadny podpis: "A oto dojrzały samiec simsona z rodziny DDRowatych. Wypasa się beztrosko na łące tak zielonej, jak on sam”.
- Dziadek jest pewnie zadowolony. Wierzę w to – dodaje cicho.
A, jeszcze na koniec – jeśli będziecie przypadkiem na Rajdzie Koguta, poszukajcie simsona ze ślimakiem przy tablicy rejestracyjnej.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na Gorlickie Klasyki przyjechał simsonem z Wrocławia. Podróż zajęła mu dziesięć godzin i wymagała dwukrotnego tankowania po 35 złotych - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto