Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Monika Bubniak, gorliczanka wygrała odcinek „Szansy na Sukces”

Halina Gajda
Monika Bubniak na scenie Szansy była jak wulkan. Docenili to jurorzy - członkowie grupy Feel
Monika Bubniak na scenie Szansy była jak wulkan. Docenili to jurorzy - członkowie grupy Feel fot. TVP
Monika Bubniak, gorliczanka z pochodzenia na łopatki rozłożyła konkurencję w „Szansie na Sukces”. Zaśpiewała tak, że jury - zespół Feel - w zasadzie nie miało wielkiego dylematu, kto powinien wygrać. Obyta z kamerą, sceną, publicznością, a przy tym utalentowana - to wszystko zaprocentowało i gorliczanka wygrała odcinek.

Anegdota o Monice, do której dotarliśmy, jest taka, że jeszcze jako uczennica miewała w zwyczaju iść ulicą Stróżowską z gitarą w ręku i śpiewać na całe gardło. Pytana o to, twierdzi, że gitary wprawdzie nie pamięta, ale śpiew i owszem. - Z tego, co mi wiadomo, to naprawdę śpiewałam, od kiedy zaczęłam mówić - opowiada ze śmiechem. - Moja mama często na rodzinnych spotkaniach wspomina mój debiut sceniczny na Dniach Gorlic. Miałam ze cztery lata, zaśpiewałam Czerwone Jagody i podobno sprostałam zadaniu. Sama niestety niewiele pamiętam z tego występu - dodaje.

Piosenka, aktorstwo? A może jedno i drugie...

Ludową piosenkę można dzisiaj pewnie nazwać przełomową, bo ma do niej wielki sentyment. Śpiewała ją nawet na egzaminach wstępnych do szkół teatralnych. Wcześniej oczywiście była niezliczona liczba szkolnych akademii, występów, koncertów w MDK-u, zaśpiewanych kolęd, pieśni patriotycznych, poezji śpiewanej. Było stanie na baczność przy mikrofonie, godziny prób w sali z nauczycielką muzyki.
- To były fajne czasy - wzdycha, trochę z nostalgią.

Szkołą, może nie życia, ale na pewno fachu, był Młodzieżowy Dom Kultury i studium wokalne. To tam uświadomiła sobie, co tak naprawdę chce robić w życiu. To czas pierwszych szlifów w fachu i równocześnie myszkowanie po nurtach, gatunkach, muzycznych tematach. - Każdy wynosił z tych zajęć tyle, ile chciał. To zależało od stopnia zaangażowania. Niektórzy chcieli tylko przełamać swój strach przed publicznym śpiewaniem i dobrze się bawić - wspomina.

Sama chciała czegoś więcej: nauki interpretacji tekstu, ciekawych rozwiązań muzycznych, tworzenia postaci scenicznej. Brakowało jej czegoś, nie chciała tylko „ładnie śpiewać”. Uznała, że wstąpi do kółka teatralnego. Również w MDK. - Na początku traktowałam to jako zabawę - opowiada. - Interpretowałam wiersze, grałam w spektaklu. Po prostu, dobrze się bawiłam. Nie myślałam o zawodzie aktorki, bo bardzo niewyraźnie mówiłam na scenie - przyznaje.

Im jednak więcej czasu mijało, tym bardziej rodziła się w niej myśl, że powinna spróbować wejść w aktorski świat. Zdawała do tych szkół teatralnych w całej Polsce. Przez dwa lata studiowała na Wydziale Lalkarskim w Białymstoku, teraz kończy AST w Krakowie. Jak się w tym odnajduje? - Różnie - jest szczera. - Aktorstwo to ciężki kawał chleba. Trzeba być niesamowicie odpornym psychicznie, robić swoje, starać się, ale z drugiej strony czerpać z tego, jak najwięcej przyjemności. To też wiele wyrzeczeń. To ja jestem przedmiotem mojej pracy. Moje ciało, moja głowa. Ten przedmiot pracy trzeba nieustannie rozwijać, pielęgnować. Przyznam, to ogromne wyzwanie. Niewątpliwie największą nagrodą jest zauważony postęp czy też poznanie siebie choćby w maleńkim stopniu - dodaje.

Mniej surowy w ocenie jest Michał Telega, również gorliczanin, student reżyserii Teatralnej na AST w Krakowie. Współpracowała z nim choćby przy okazji spektaklu „Kuszenie Świętego Antoniego”. Monika grała w nim Myśl.
- Od razu wiedziałem, że swoim magicznym spojrzeniem i magicznymi skrzypcami przyciągnie oko i ucho widza - komentuje.

W sercu słuchacza zostaje jednym gestem

Dzisiaj, od przeszłości dzieli ją milowy krok. Kończy studia na Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie, szuka własnej ścieżki zawodowej. Niedawno zrealizowała swój Projekt Leśmian. Połączyła muzykę elektroniczną z wierszami Bolesława Leśmiana. Efekt? Kapitalny! Nawet laik, niespecjalnie obeznany z Krainą Łagodności czy elektronicznym brzmieniem, posłucha z przyjemnością. Głos Moniki jest dojrzały, ale tak aksamitny, że wyraża wszystko, o czym śpiewa: miłość, tęsknotę, strach. W każdej nucie jest cała paleta barw i emocji. - Monika to dla mnie potężny wokal drzemiący w silnym ciele - mówi Michał Telega. - Doskonale łączy w sobie sprzeczności. Z jednej strony nadwrażliwa płochość, którą łatwo zranić a z drugiej upartość wojownika, którego orężem jest muzyka. Potrafi improwizować. Kiedy trzeba, ma w sobie dosyć werwy, by jednym gestem zatrzymać się w sercu widza - zapewnia z całą stanowczością.

Rodzice nigdy nie sugerowali jej ścieżki zawodowej. Nie było dyskusji na nad tym, czy nie poszłaby na medycynę, może prawo albo ekonomię.
- Nie było przekonywania, o fachu w ręku, który koniecznie trzeba mieć - podkreśla. - Od małego śpiewałam, więc to zaakceptowali. Gdy chciałam grać na skrzypcach, wysłali mnie do szkoły muzycznej - dodaje.
Pewnie, że boją się o przyszłość córki - wiadomo, zawody artystyczne bardzo często nie są w stanie zapewnić stabilizacji finansowej po studiach, ale wiedzą, że Monika, po prostu w innym świecie nie mogłabym się odnaleźć.
- Przeżyli ze mną już te 24 lata i jedyne czego chcą, to bym podejmowała dobre wybory i na siebie uważała - wzdycha. - Cokolwiek by to nie znaczyło - dodaje.

WIDEO: Rozmowa z Grzegorzem Lipcem, posłem PO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Monika Bubniak, gorliczanka wygrała odcinek „Szansy na Sukces” - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto