Alicja Nowak

avatarAlicja Nowak

Gorlice
www.an.gorlice.net.pl

„Lekcja z penisem”, czyli jak zostałam celebrytką

2013-06-02 19:08:05

Jestem nauczycielką, która zmuszona sytuacją, kazała dzieciom narysować penisa i napisać „dupa”, próba znalezienia sprawcy zniszczenia obuwia uczennicy, dzieciom nie zaszkodziła, ze mnie zrobiła natomiast kilkudniową bohaterkę ogólnopolskich i lokalnych portali i publikacji prasowych – negatywnych i pozytywnych. Tych drugich było znacznie więcej

Obsceniczne rysunki i wulgarne napisy, podobnie jak malowidła naskalne w czasach prehistorycznych, są rodzajem przetworzonych w obrazy emocji. Te szkolne od jaskiniowych różnią się tematycznie. Zamiast pędzących koni, czy dobijanych bizonów, przestawiają często organy płciowe i dosadne ich nazwy. Wulgaryzmy na klasowych ławkach, to nie tylko przejaw nudy, ale i kumulowanej agresji wobec szkoły czy nauczycieli. Gdy umieszczone zostają na rzeczy konkretnej osoby, sprawa zaczyna być poważniejsza, bo dotyczy jednostki i stanowi negatywne przesłanie pod jej adresem. Pojawia się wówczas, chociaż nie powinien, dylemat; podjąć próbę znalezienia sprawcy, czy problem zbagatelizować? Na forum klasy winnych nie ma, są natomiast wzajemne oskarżenia. Pozostawienie sprawy bez rozwiązania, to sygnał dla bezkarności. Podjęcie próby wyjaśnienia – ryzykowne, właściwie od początku skazane na przegraną.

Niestety w moim przypadku okazało się pyrrusowym zwycięstwem. Sprawca został ustalony, jednak ze względu na wiek, w pewnym sensie ułaskawiony, bo nikt go za rękę nie złapał, a grafologa w szkole nie ma. Ostatecznie skończyło się na łzach, które na pewno nie były wynikiem fałszywego oskarżenia. Uczniowie, którym, pewnie pierwszy raz w szkolnej historii, na godzinie wychowawczej, pozwolono, wprawdzie na kartkach, ale bezkarnie narysować penisa i napisać „dupa” zrobili to bez oporów i bez uszczerbku na psychice. Co może niektórym wydawać się dziwne, nauczycielce przybyło autorytetu, a dzieci dowiedziały się, że kłamstwo ma krótkie nogi, a sposób na wykrycie sprawcy bezmyślnego działania – chuligańskim w przypadku dziesięciolatków bym go nie nazwała - zawsze się znajdzie.

„Penisowa afera” wybuchła po miesiącu od zdarzenia. Dziennikarz „Gazety Krakowskiej” – jak stwierdził – z Urzędu Miasta Gorlice dostał pismo przewodniczącego rady miejskiej skierowane do dyrektorki szkoły, w której „rysunkową” innowację zastosowano. Dziwnym zbiegiem okoliczności otrzymał ją wcześniej niż adresatka. Z informacji zrobił właściwy użytek. Połączenie rzeczowników „penis” i „nauczyciel”, to woda na medialny młyn. Dziennikarskie żarna ruszyły w ruch. Tytuł w „Krakowskiej” „Nauczycielka kazała dzieciom rysować penisy” spowodował, że gazeta zeszła na pniu. Internetowe wydanie biło rekordy poczytności, a medialna pętla coraz mocniej zaciskała się na gardle i żołądku nauczycielki – eksperymentatorski, a właściwie samozwańczej „detektywki”.

Komu i czemu miało służyć całe medialne zamieszanie? Rodzice uczniów w stu procentach stanęli po stronie wychowawczyni, zresztą o zdarzeniu i sposobie jego rozwiązania byli poinformowani podczas kwietniowej wywiadówki - uwag nie mieli, pretensji nie zgłaszali. Od redaktora Szeligi, autora nierzetelnego i wulgaryzującego szkolny incydent tekstu, zażądali sprostowania, w którym m.in. napisali: „Dla nas rodziców bulwersujący jest fakt, że Przewodniczący Rady Miasta podejmuje bez upoważnienia i wbrew naszemu stanowisku działania, które piętnują nasze dzieci, a także dyskredytują szkołę i nauczyciela. Nie zgadzamy się na wykorzystywanie naszych dzieci do celów politycznych, nazywania ich chuliganami, będziemy je bronić przed upokarzającymi i nieodpowiedzialnymi działaniami Przewodniczącego B. Musiała”.

Coś w rodzaju sprostowania „Krakowska” opublikowała, chociaż litery nie były już tak duże jak w „hitowym” wydaniu, a i treść jakoś tak upchano, by w oko nie wpadała. Sprawa z penisem w tle niby została zakończona, chociaż nie do końca wyjaśniona. Są pytania, na które nadal nie ma odpowiedzi. Nauczycielka jest radną miejską i to skonfliktowaną z przewodniczącym i kilkoma innymi radnymi. W gorlickim sądzie wkrótce rozpocznie się sprawa karna z powództwa pana Musiała, wytoczona jej za rzekome naruszenie jego dóbr osobistych.
Nie jest też tajemnicą, że wieloletni przewodniczący Rady Miasta Gorlice był w komitecie budowy szkoły i z dyrektorką placówki łączą go koleżeńskie relacje. Wygląda na to, że epicentrum szkolnego trzęsienia ziemi stały się dwie skargi złożone do miejskiego wydziału oświaty. Autorką pierwszej jest bohaterka „penisowego skandalu” - jako radna wystąpiła w obronie praw pracowniczych koleżanki. Drugą, z żądaniem wyjaśnień i wyciągnięcia konsekwencji służbowych, powołując się na „wielu” rodziców, złożył przewodniczący Musiał. - Oko za oko, ząb za ząb, skarga za skargę – to jedno przychodzi na myśl. Jaka udział w sprawie miała dyrektorka szkoły? Pytana o ten zbieg okoliczności, twierdzi, że jedno z drugim nie miało nic wspólnego. No cóż, mam powody, żeby w przypadki nie wierzyć, tym bardziej, że swoje dochodzenie w sprawie „lekcji z penisem” pani dyrektor rozpoczęła przed otrzymaniem oficjalnej skargi, a redaktor Szeliga informację o sprawie dostał, nim ta trafiła do szkoły.

Przewodniczący Musiał nie potrafi udokumentować zgłoszenia, na które się powołuje. Rodzice dzieci jego wersji nie potwierdzają, są wręcz oburzeni, czemu dali wyraz w piśmie do redakcji „Gazety Krakowskiej”. Wygląda na to, że w tej batalii użyto starej esbeckiej zasady: dajcie człowieka, paragraf się znajdzie. W tym przypadku wystarczył penis.

Intryga jak u Agaty Christie, tyle, że bez trupów, chociaż nie do końca. Gdyby szkolnemu incydentowi nie przyjrzeli się uważnie dziennikarze „Wprost”, którzy rozmawiali z zainteresowanymi stronami i w sposób obiektywny do tematu podeszli, gdyby nie pozytywne opinie uczestników telewizyjnego programu „Pytanie na śniadanie”, tematowi kontrowersyjnej lekcji poświeconego, ofiara by była. Lokalny układ, którego przewodniczący jest częścią, samorządowo i zawodowo dobiłby mnie „penisem”.

Alicja Nowak

Jesteś na profilu Alicja Nowak - stronie mieszkańca miasta Gorlice. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj