Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcom bloków przy ul. Kościuszki zabrano lewoskręt. Teraz, by dotrzeć do domu albo do pracy, krążą po osiedlu

Halina Gajda
Halina Gajda
Na to, co stało się przy bocznej odnodze ulicy Kościuszki, jest jedno: siedź cicho, bo nawet jak będziesz chciał dobrze, to i tak wyjdzie odwrotnie albo jeszcze gorzej. Zmiana organizacji ruchu na wyjeździe z jednej z bocznych ulic sprawiła, że słowa uznawane powszechnie za obelżywe sypią się, jak zboże w młynie.

Rzecz dotyczy wyjazdy sprzed sklepu Marysieńka i tamtejszych bloków. Konkretnie pięciu ich sztuk. Na oko - parę setek ludzi, którzy co ranka jadą do pracy, szkoły, na zakupy. I klną w żywe kamienie.

Jak urządzić kierowcom drogowy kociokwik

Do zmiany doszło 24 maja. - Nikt nie rozmawiał z mieszkańcami, nie zapytał o zdanie. Co więcej - o nowej organizacji ruchu dowiedzieliśmy się ze znaków - mówi Aleksander Czocher, mieszkaniec osiedla. - Przecież tu jest pięć bloków. W każdym średnio po dwadzieścia mieszkań. Jak łatwo policzyć, sprawa może dotyczyć setek ludzi - przypomina.
Na tym nie koniec. Ci, którzy jechali z Węgierskiej, jeszcze kilka dni temu skręcali zaraz za skrzyżowaniem w lewo, przed sklep Marysieńka. Teraz mają przed sobą znak nakazu jazdy wprost. Nie zostaje im więc nic innego, jak jechać na przykład na stację paliw na światłach, potem wjechać na ulicę Sienkiewicza i przez skrzyżowanie na Zawodziu wrócić do domu. Równie absurdalnych wariantów jest jeszcze kilka - można przecież jechać na Blich i tam zawrócić, dokładając do i tak zapchanej Mickiewicza. Albo na rondo przy drukarni. Najbardziej niezorientowani w topografii miasta mają jeszcze szansę na zaczepienie o rondo w Gliniku - nawrotka i dawaj z powrotem do miasta.

Nic lepiej nie jest, gdy sprzed wspomnianego sklepu, chce się jechać do miasta. - Tak, jak znaki nakazują, jedziemy na przykład do siedziby MOPS-u, tam nawracamy i włączamy się do ruchu na Kościuszki, już w przeciwnym kierunku - dodaje Czocher.
Można jeszcze kluczyć uliczkami przez Osiedle pod Lodownią. Gdzie w tym sens i logika? Tego nawet najstarsi górale na pewno nie wiedzą. Bezpieczeństwo? Znaleźć, nie sposób.

Nie zamierzają siedzieć z założonymi rękoma

Trudno się też dziwić mieszkańcom, ciskanym przez nich gromom i piśmie do burmistrza. Żaden wniosek czy prośba - od razu w trybie art. 221 kodeksu postępowania administracyjnego, czyli w skrócie, skargi do organu, w tym wypadku samorządowego. - Rozumiemy, że to jest trudne miejsce do wykonania skrętu w lewo, bo trzeba przejechać przez dwa pasy ruchu, ale sytuację można rozwiązać inaczej, niż poprzez istniejące oznakowanie - piszą z przekonaniem do burmistrza.

Nowa organizacja skutecznie utrudniła funkcjonowanie salonowi fryzjerskiemu, aptece i dużemu spożywczakowi. Dostawcy z towarem, nie ukrywają dezaprobaty. - Muszą objeżdżać miasto, żeby do nas dotrzeć - mówi wprost Krystyna Dyląg, prezes SPH Jedność w Gorlicach. - Ktoś zdecydował o rozwiązaniu, a nie miał pojęcia, jak wygląda to w terenie - dodaje.
Pod pismem, z prośbą o zajęcie się sprawą podpisało się kilkadziesiąt osób.

Mieli rację, że dobrymi chęciami piekło brukowane

W całej sprawie jest jeszcze jeden szkopuł: czy przy wyjeżdżaniu z feralnej drogi, mamy prawo zająć pas do skrętu na Węgierską czy absolutnie nie? Okazało się, że co kierowca, to inna opinia. Ostatecznie stanęło na tym, że znak nakazu skrętu w prawo jest jednoznaczny: nie ma kombinowania na pasach ruchu. Chcesz jechać sprzed Marysieńki do Sękowej - jedziesz przez Osiedle pod Lodownią albo robisz nawrotkę np. pod wspomnianym już wcześniej ośrodkiem pomocy.

Jak bumerang wraca pytanie o logikę, ekonomię i bezpieczeństwo.

Gdy w lutym radny Tomasz Szczepanik prosił o spotkanie z zarządcami dróg w mieście, by usiąść i pogadać, jak usprawnić ruch, w najczarniejszych snach nie przewidział, że banalna wydawać by się mogło prośba, przyniesie taki efekt. - Nasza propozycja była zgoła inna, a mianowicie przeniesienie świateł w miejsce przed skrętem w osiedlową drogę - opisuje. - Wtedy ci, którzy wyjeżdżają sprzed bloków, nie mieliby kłopotów z włączeniem się do ruchu - przekonuje.

Z prośbą o wyjaśnienie skąd wziął się pomysł na takie rozwiązanie ruchu, zwróciliśmy się do krakowskiego oddziału GDDKiA. Nadeszła szybko.
- 11 kwietnia 2019 r odbyła się w tym miejscu wizja lokalna w terenie z udziałem przedstawicieli: GDDKiA w Krakowie, UM Gorlice, Rady Miasta Gorlice oraz KPP Gorlice - przypomina Iwona Mikrut, główny specjalista ds. komunikacji społecznej krakowskiego oddziału GDDKiA. - W trakcie spotkania ustalono, że zjazd publiczny z drogi wewnętrznej na DK28 zlokalizowany jest bezpośrednio na skrzyżowaniu. Zgodnie z przepisami lokalizowanie zjazdów publicznych w rejonie oddziaływania skrzyżowania jest zabronione, ponieważ zagraża to bezpieczeństwu i płynności ruchu - dodaje.
Jak wyjaśnia dalej rzeczniczka, aby poprawić bezpieczeństwo ruchu drogowego ograniczono relacje skrętne. Wydłużono linie ciągłe na jezdni DK28 oraz wprowadzono oznakowanie pionowe C-5 (nakaz jazdy prosto) na DK28 i C-2 (nakaz skrętu w prawo za znakiem) przy wyjeździe.
- Zmiany wykonano na podstawie przygotowanego w tym celu projektu organizacji ruchu, który uzyskał pozytywną opinię KWP w Krakowie - podkreśla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto