Wynalazca ulicznej lampy naftowej zostanie z nami na zawsze, mimo że rok poświęcony jego imieniu dobiega końca. Wszystko za sprawą Mgr. Morsa, grafficiarza z Nowego Sącza.
Na razie widać tylko mroczny kawałek nieba - granatowy, otaczający ratuszową wieżę z zegarem, na tarczy którego, w środę nie było jeszcze wskazówek. Po prawej stronie wieży, jak sierp nad miastem króluje miesiączek. Wieża i księżyc są w oddali, bo pierwszy plan jest zarezerwowany dla Ignacego Łukasiewicza, wynalazcy, dzięki któremu dzisiaj Gorlice noszą miano Miasta Światła. I nie ważne, że od chwili, kiedy w Gorlicach zapalił pierwszą uliczną lampę naftową na świecie, minęło właśnie 169 lat. Dopiero dzisiaj tak naprawdę jesteśmy świadomi tego niezwykłego faktu i jako gorliczanie chcemy być z niego dumni.
- Uśmiechnijcie się, bo zdjęcia nam pani robi - mówił Mgr Mors do swojego zespołu z podnośnika przystawionego przy ścianie. Jak zwykle małomówny i skoncentrowany. O szczegóły go dopytywać? Próżne nadzieje, że coś zdradzi, uchyli rąbka tajemnicy. Z wcześniejszych realizacji w naszym mieście wiemy już, że lubi zaskakiwać. I choć tym razem wszystko przynajmniej z obecnego na ścianie szkicu wydaje się oczywiste, ostateczny efekt na pewno nas zaskoczy.
Ze szkicu wynika, że ratusz, kościół parafialny i same Gorlice są tylko tłem dla pól naftowych utkanych gęsto drewnianymi wieżami wiertniczymi. Tak było za czasów Łukasiewicza, kiedy w Galicji, jak w Teksasie przemysł naftowy był prawdziwą potęga.
Na muralu Łukasiewicz to elegancki mieszczanin w sile wieku, nieco starszy od 31-latka, który zapalił tutaj swoją lampę. Ma na sobie frak z kamizelką, a pod szyją pewnie jedwabną apaszkę. Na wystawionej do przodu dłoni, trzyma swój skarb - kapliczkę z Chrystusem Frasobliwym z Zawodzia i lampą, którą ktoś właśnie rozpala - rajcy miejscy albo latarnik, na pamiątkę pierwszego jej rozbłyśnięcia,
Mgr Mors swoją pracę w Gorlicach rozpoczął przed rokiem. Wtedy na zlecenie Urzędu Miejskiego wykonał dziesięć grafik na ścianach różnych budynków w mieście. Od początku towarzyszyliśmy mu przy pracy. Wówczas realizował w Gorlicach projekt malowania owadów z kolekcji entomologicznej ks. Bronisława Świeykowskiego. Na podwórzu ratusza powstała nadobnica alpejska, na murze przy ul. Krętej do dzisiaj czai się wojsiłka zwyczajna, a przy ul. Korczaka powstała modliszka. W innych miejscach w mieście jest jeszcze siedem "morsowych" niezwykłych owadów.
Druga realizacja artysty w naszym mieście to zagospodarowanie ścian na parterze ratusza. Okazuje się, że Gorlice to nie tylko ratusz, rynek, Dworzysko, bazylika, pomnik Tereski i wszystko inne, co z miastem nam się kojarzy. Gorlice to przestrzeń kosmiczna. Tak artysta zobaczył nasze miasto najpierw w przygotowanym projekcie, a potem zrealizował go na ścianie wewnątrz magistratu. Centrum i najbardziej świetlisty punkt pracy to oczywiście wyspa, na której jakby z gęstej mgły wyłania się łukasiewiczowska lampa. Bo niby jak miałoby być w Roku Łukasiewicza i mieście światła.
No właśnie. Realizowany właśnie projekt to kontynuacja, ale taka na większą skalę, na kilkudziesięciu metrach kwadratowych ściany. Mural powstaje w ramach projektu „Łukasiewicz – polski geniusz” dofinansowanego z Rządowego Programu Dotacyjnego „Niepodległa".
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?