Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łubiny u Romana Oleszkowicza, gorlickiego ogrodnika widać i słychać z daleka. Mienią się kolorami, brzęczą w nich setki pszczół

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Roman Oleszkowicz, gorlicki ogrodnik od kiedy tylko słońce troszkę mocniej zaczęło przygrzewać, nie ma czasu na nic, bo dnie spędza w ogrodzie. Teraz pilnuje łubinów i piwonii. Stare, niegdyś pospolite gatunki kwiatów, wracają do łask i kwiaciarnianych bukietów. To oczywiście oferta dla tych, którzy nie lubią plastiku w wiązance, a cenią sobie oryginalność, elegancję i prostotę.

Oleszkowicza zna większość gorliczan. Najczęściej mówią o nim Romek-Ogrodnik. I nie ma w tym cienia złośliwości. Bo Romek o kwiatach, warzywach, nowalijkach, krzewach ozdobnych może opowiadać naprawdę długo. Tym razem zadzwonił, by pochwalić się łubinową skrzynią: przyjedźcie, zdjęcia porobicie, bo urosły w tym roku, że ho-ho!

Łubin magnesem na pszczoły

Rzeczywiście, skrzynię z kwiatami widać z daleka. Widać i słychać, bo w kwiatach są steki pszczół. Łapki i brzuszki mają oblepione pyłkiem. Nie w głowie im uganianie się za człowiekiem i żądlenie.

- Łubin nie pachnie jakoś specjalnie, choć daje się wyczuć słodycz wokół – mówi ogrodnik. - Kwiaty mają ponad metr wysokości, choć u mnie pewnie są większe, bo dostały doskonale podłoże z naturalnego nawozu – chwali się.

Nie jest to szczególnie wymagająca roślina, rozsiewa się wręcz sama, ale potrzebuje jednego – dużo wody.
- Jego łodyga jest niemal pusta w środku. Potrafi naciągnąć wodę, jak strzykawka – mówi. - Wieczorem podlewam, a rano jest już niemal sucho – dodaj.
Łubiny zaczynają kwitnąć w czerwcu – obsypane kwiatami łodygi mienią się w słońcu różnymi kolorami. Często jeden kwiat może mieć różne barwy. Na dole ciemniejsze, w górnej części jaśniejsze.

Piwonię trzeba lubić, inaczej nie urośnie

Od łubinowej skrzyni ogrodnik ma rzut beretem do plantacji piwonii. Są jeszcze w pączkach, choć bywały lata, gdy o tej porze miał piwoniowy łan. Ma ich u siebie kilka gatunków. Komentuje żartobliwie, że nazw nie pamięta, bo i tak najważniejszy jest kwiat.

- Piwonie trzeba naprawdę lubić, bo inaczej nie zakwitną – zaznacza.

Sukces uprawy tkwi w odpowiednim nawożeniu i pielęgnowaniu. Piwonia bywa kapryśna. Bywa, że na rozkwitnięcie się pąków trzeba czekać wiele dni. Trzeba ją regularnie podlewać, zasilać. Warto, bo efekty są fantastyczne.

Tata Jan podpatrywał Skrzyńskiego

Rodzinną przygodę z ogrodnictwem zaczął jeszcze Jan Oleszkowicz, ojciec pana Romka. Jako pierwszy w mieście zajął się nim nie na zasadzie hodowania marchewki, cebuli i grochu, ale kwiatów, głównie doniczkowych, a sztuki tej uczył się u samego hrabiego Skrzyńskiego.

-Pamiętam, jak do taty przychodziły po te donice z hiacyntami wszystkie przedwojenne gorlickie damy - wspomina. - On zaś witał je słowami: całuję rączki, sługa uniżony - uśmiecha się.
I dodaje: od czternastego roku życia towarzyszyłem rodzicom w tych pracach. Zresztą, nie było innego wyjścia. Po podstawówce poszedł do szkoły naftowej. Skąd się wzięła - sam dzisiaj nie wie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto