Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lawina, która zabrała życie. Kacper Tekieli nie wrócił z kolejnego szczytu. Chciał zdobyć wszystkie 82 alpejskie czterotysięczniki

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Kacper Tekieli zginął tragicznie w szwajcarskich Alpach. Z Justyną Kowalczyk byli małżeństwem od września 2020 roku
Kacper Tekieli zginął tragicznie w szwajcarskich Alpach. Z Justyną Kowalczyk byli małżeństwem od września 2020 roku Łukasz Bobek
Jeden z czołowych polskich wspinaczy i instruktorów wspinaczki sportowej, 38-letni gdańszczanin Kacper Tekieli stracił życie 17 maja 2023 roku w Szwajcarii podczas próby zdobycia wszystkich 82 alpejskich 4-tysięczników. Lawina, która go porwała, była ciosem w serce jego żony, małopolskiej multimedalistki w biegach narciarskich Justyny Kowalczyk-Tekieli. Osierocił niespełna dwuletniego synka Hugo. I zasmucił cały światek ludzi kochających góry i wspinaczkę. - Kacper był perfekcyjny do bólu. Upodobał sobie wspinaczkę solową, szczególnie trudną. Był osobą, która emanowała pozytywną energią i uśmiechem, zarażała innych pozytywnym nastawieniem, co we wspinaniu jest bardzo ważne - mówi nam Jerzy Natkański, dyrektor Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.

Z kamperem w Alpy

„Trochę się poszlajamy po tych Alpach” – napisała Justyna Kowalczyk-Tekieli 7 maja na Twitterze. W najwyższy łańcuch górski Europy, gdzie Kacper Tekieli chciał zdobyć wszystkie 82 czterotysięczniki, pojechali na dwa i pół miesiąca kamperem. Plan mieli taki: on wspina się solo i przemieszcza się na rowerze lub na nartach, ona z synem Hugo towarzyszy mu właśnie w samochodzie kempingowym, urządzając sobie wycieczki z pociechą. Czasu na wspólne, rodzinne pobyty też miało nie zabraknąć.

8 maja wieczorem Tekieli napisał na FB: „Dzień pełen logistyki. Dzięki porannemu treningowi kolarskiemu Justynki, okazało się, że Furkapass jest nie tylko zamknięta, ale i nieprzejezdna. W ruch weszły narty, buty biegowe i rower. Ta kombinacja pozwoliła przekroczyć słynną przełęcz i dojechać na rowerze do oddalonego o 130 km Zinal”.

9 maja Tekieli zdobył Bishorn (4153 m), a jego żona napisała na Twitterze: „Tata kolejny 4tysięcznik pykał, a tymczasem my”, zamieszczając serduszko, mapkę z trasą (9,2 km, 460 m przewyższenia, godzina i 54 minuty) oraz filmik ze swej wyprawy z synkiem.

11 maja Tekieli wszedł na Weissmies (4023) i Lagginhorn (4010 m). Wieczorem Kowalczyk-Tekieli zdradziła na FB, że gdy jej mąż rusza w góry, dzień zaczyna od zjedzenia makaronu. „Dzień wcześniej Justynka wyniosła mi pod 3000 m znaczny depozyt, w tym buty narciarskie” – napisał wspinacz 11 maja na FB. „Myślałam, że nart w tym sezonie nie założę więcej, ale czego się nie robi dla Męża (serduszko). Z doładowanym plecakiem lawinowym całkiem fajny trening wyszedł!” - pochwaliła się jego żona dzień później na Twitterze, dołączając m.in. mapę z treningu.

Ostatni post w życiu

13 i 14 maja Tekieli zdobył Allalinhorn (4027 m), Strahlhorn (4190 m) i Rimpfischhorn (4199 m). We wtorek 16 maja o godz. 16.52 na Instagramie zamieścił zdjęcie okna, obok którego oparty jest plecak turystyczny, a w tle widać góry, informując, że przebywa w schronisku górskim Konkordiahutte. „16 V 2023 #snow” – napisał w poście.

Dzień później opublikował na Facebooku ostatni w życiu post z wiadomością skierowaną do żony i synka: "17 V 1023 Jungfrau (4158m). 10.12 AM - PIK. Kocham Was Kotki."

Tego dnia, w środę 17 maja, Tekieli wspinał się na szczyt Jungfrau (4158 m) w Alpach Berneńskich. Gdy Kowalczyk-Tekieli nie doczekała się ani męża, ani wiadomości od niego, zgłosiła na miejscu o jego zaginięciu oraz poprosiła o pomoc mieszkającego w Zakopanem Andrzeja Bargiela, znanego narciarza wysokogórskiego, himalaistę, ratownika TOPR. Ten wraz z gliwickim alpinistą i himalaistą Januszem Gołąbem tego samego dnia wyruszył do Szwajcarii, by szukać zaginionego. Jak się potem okazało, bezskutecznie.

„Spadł podczas zejścia”

Do tragedii miało dojść podczas zejścia Tekieli ze szczytu, choć dokładne okoliczności śmierci gdańszczanina nie są znane.

„Wiemy tylko tyle, że spadł z lawiną, która pociągnęła go około 1000 metrów. Jungfrau dla Kacpra to nie był żaden wierzchołek, który sprawiłby mu większą trudność” – mówił na antenie TVN24 prezes Polskiego Związku Alpinizmu Piotr Pustelnik (cytat za eurosport.tvn.24.pl).

„Kacper realizował ambitny projekt zdobycia wszystkich 82 czterotysięczników. Niestety wczoraj, 17 maja, spadł podczas zejścia wraz z lawiną (deską śnieżną) na północną stronę góry…: - podał portal wspinanie.pl.

Będzie śledztwo

„W środę 17 maja 2023 roku ok. godz. 16:30, berneńska policja otrzymała wiadomość, że alpinista zaginął w Stechelberg. Według obecnego stanu wiedzy, mężczyzna przebywał samotnie na wyprawie w rejonie Jungfrau, kiedy wydarzył się wypadek w okolicach Rottal. Jego powody będą jeszcze wyjaśniane” – treść oświadczenia szwajcarskiej prokuratury cytuje WP Sportowe fakty.

„Natychmiastowo przeprowadzono lot poszukiwawczy, ale mężczyzny nie udało się znaleźć. Poszukiwania wznowiono w czwartek 18 maja. W końcu ratownicy byli w stanie zlokalizować mężczyznę w obszarze poniżej wąwozu Rottal. Jednak mogli już tylko stwierdzić śmierć 39-latka” – to cytowana też przez wspomniany portal informacja szwajcarskiej policji.

Dokładny przebieg i okoliczności wypadku Polaka – jego ciało odnaleziono w czwartek około godz. 7 rano - ma ustalić lokalna prokuratura po przeprowadzonym śledztwie.

„Był najcudowniejszy”

Kowalczyk-Tekieli tragicznego zmarłego alpinisty pożegnała męża na FC słowami: „Był najcudowniejszy. He was the most beautiful Person in the world” (Był najpiękniejszą osobą na świecie). Potem na Instagramie dodała uśmiechnięte zdjęcie z mężem i podpisem „Był moim wszystkim”. A w piatek 19 maja wieczorem pożegnała męża, wpis na jego facebookowym profilu prawdopodobnie ich ostatnią konwersację o godz. 10.12 w środę: „-PIK. Kocham Was Kotki. -My Ciebie bardziej mój Kochany. Brawo". Po czym dopisała: „Dobranoc mój cudowny Kacperku".

40-letnia dziś dwukrotna mistrzyni olimpijska i dwukrotna mistrzyni świata, 5-krotna medalistka IO i 8-krotna MŚ, zdobywczyni czterech Pucharów Świata w biegach narciarskich była drugą żoną wspinacza. Wcześniej, przez ponad 10 lat, była nią 38-letnia dziś Małgorzata Lebda z Nowego Sącza, mieszkająca w Krakowie poetka, fotografik, doktor nauk humanistycznych, laureatka Nagrody Literackiej Gdynia.

„Żegnaj Kacper. Jestem wdzięczna za te ponad dziesięć lat, w których sobie towarzyszyliśmy. Inspirujący, mocny, wymagający był to czas. Dorośliśmy przy sobie, a później puściliśmy siebie wolno. I za to też dziękuję. Łączę się w bólu ze wszystkimi, dla których Kacper był bliskim człowiekiem. A jest takich wielu i wiele. Niech nasz ból przemieni się w coś dobrego" – napisała w mediach społecznościowych, dodając zdjęcie uśmiechniętego męża, szykującego się do kolejnej górskiej wyprawy (Fisher Towers w Utach w 2012 roku).

Studencka fascynacja

Kacper Tekieli urodził się 23 listopada 1984 roku w Gdańsku. Mieszkał nad morzem, ale zafascynował się górami już w młodości, gdy jeździł w nie z rodzicami. Jako student filozofii przyjechał w Bieszczady, gdzie przebywał prawie przez rok (wziął sobie urlop dziekański). Pracował w bacówce pod Małą Rawką (1272 m), górą niedaleko wsi Ustrzyki Górne.

Tam też w sezonie 2007/2008 grał w piłkę nożną w klubie Otryt Lutowiska. - Był świetnym piłkarzem, rozkręcał się z meczu na mecz, a potem to stał się gwiazdą. Sam zdobywał punkty. Był niezwykle pozytywnym człowiekiem. Zawsze uśmiechnięty i grzeczny. Lubił przygody i wyzwania. Gdy już wyjechał, mieliśmy grać mecz o awans, i proszę sobie wyobrazić, że przyjechał na ten mecz, żeby nam pomóc – wspomina go ówczesny trener Otrytu Grzegorz Tkacz.

Miłość do gór była jednak silniejsza od futbolowych ambicji. Po zakończeniu urlopu dziekańskiego zrobił kurs skałkowy, taternicki i taternicki drugiego stopnia. Potem na pięć miesięcy wyjechał na Alaskę, gdzie wspinał się i pracował. Po powrocie do kraju przez rok pracował w górskim schronisku w Murowańcu (na Hali Gąsienicowej w Tatrach) i kontynuował swą pasję. Później zamieszkał w Krakowie, gdzie pracował w kawiarni przy ul. Brackiej, profesjonalnie zajął się alpinizmem i… poznał swą przyszłą żonę.

„Nie ma miejsca na błędy”

Pytany, co dają mu góry, odpowiedział: „Tam wszystkie rzeczy dzieją się naprawdę. Nie ma konwenansów, udawania, to pierwotny świat. Nie ma miejsca na błędy, trzeba dążyć do perfekcji w tym, co się robi. Naprawdę jest zimno, naprawdę człowiek się boi, naprawdę słońce świeci w oczy do granic bezpieczeństwa. Prawdziwa jest też przyjaźń i śmierć. Wszystko jest namacalne i bardzo blisko. Wydaje mi się, że każdy człowiek ma taką tęsknotę za prawdziwymi wartościami”.

A zapytany, czy wspinanie to coś więcej niż hobby, odparł: - Nie traktuję wspinania jako formy spędzania wolnego czasu. Ustawiłem pod to całe życie, zarówno zawodowe jak i rodzinne, więc na pewno jest to coś więcej. Wszystkie plany i większość marzeń jest ukierunkowanych na wspinanie. Być może jest to jakiś rodzaj obsesji czy uzależnienia (...) Bycie w górach jest celem samym w sobie. Góry to jedyne miejsce, w którym czuję, że nie marnuję czasu, jestem na właściwym miejscu (oba cytaty za k2warszawaweebly.com).

Himalaje, Alpy, Tatry...

W Tatrach przeszedł około 300 dróg wspinaczkowych, w tym bardzo wiele samotnie. W 2010 roku wbiegł w niecałe pięć godzin na wierzchołek Elbrusu (5642 m). Był uczestnikiem programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, w ramach którego uczestniczył w wyprawach na Makalu (8481 m) i Broad Peak Middle (8011 m). Wspinał się w Alpach, Dolomitach, Kolorado, Newadzie i na Alasce.

W 2016 roku wrócił w Himalaje. W wyprawie na Shivling (6543 m) wraz z Pawłem Kaczmarczykiem dotarł do rannego (po odpadnięciu ze ściany) Łukasza Chrzanowskiego i bezskutecznie próbował mu udzielić pomocy. Rok później odrzucił zaproszenie na polską wyprawę zimową na K2 i udał się do Szkocji, gdzie poprowadził nowe drogi wspinaczkowe razem z Sandym Allanem i Andym Nisbetem.

W 2018 roku wspólnie ze wspomnianym Allanem oraz Rickiem Allenem i Stanislavem Vrbą próbował wytyczyć nową drogę na Brod Peak (8051 m), ale Allen spadł ze znacznej wysokości (został uratowany dzięki nowatorskiej akcji z użyciem drona), a Vrba został poważnie ranny w nogę (Tekieli zjechał z nim na linie do podstawy ściany i wraz z innymi wspinaczami zniósł go przez lodowiec do bazy).

„82 szczyty w 82 dni!”

W 2019 roku Tekieli jako jeden z pierwszych ludzi w historii dokonał podwójnego trawersu Matterhornu (4478 m), samotnie i bez użycia liny pokonał północno-wschodnią ścianę Eigeru drogą Laupera, a także wytyczył i przebył trzy nowe drogi wspinaczkowe w środkowej Norwegii. W 2020 roku zdobył wszystkie szczyty Wielkiej Korony Tatr w czasie 37 godzin i 28 minut, poprawiając poprzedni rekord o ponad 11 godzin.

W tym roku chciał zdobyć wszystkie alpejskie 4-tysięczniki. Wyzwanie „82 szczyty w 82 dni” kusiło alpinistów od wielu lat. W 2004 roku Francuz Patrick Berhault po wejściu na 67 z kolei szczyt (Taschhorn – 4491 m) spadł z lodowej grani. Na przełomie 2006 i 2007 roku Słoweniec Miha Valić wszedł na wszystkie szczyty w ciągu 102 dni. W 2015 roku Szwajcar Ueli Steck zdobył je w zaledwie 62 dni. Towarzyszyli mu inni wspinacze; jeden z nich, Holender Martijn Seuren, zginął po ok. 300-metrowym upadku podczas wejścia na Grandes Jorasses (4208 m).

Perfekcyjny do bólu

- Kacper chciał pobić rekord Stecka, zdobyć wszystkie szczyty solo. Takie niesamowite wyczyny go pociągały – mówi Jerzy Natkański, dyrektor Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki. - Poznałem go podczas projektu Polski Himalaizm Zimowy. On wolał się jednak spełniać we wspinaczkach w Alpach. Był świetny pod względem technicznym. Przykładał dużą wagę do sprawności. Znano go z tego, że był perfekcyjny do bólu. Upodobał sobie wspinaczkę solową, szczególnie trudną. Był osobą, która emanowała pozytywną energią i uśmiechem, zarażała innych pozytywnym nastawieniem, co we wspinaniu jest bardzo ważne.

- Znaliśmy się od lat, przyjaźniliśmy się. Był bardzo ciepłym człowiekiem, bardzo fajnym kumplem, świetnie się z nim rozmawiało – mówi były szef programu Polski Himalaizm Zimowy Janusz Majer. - Zrezygnował z zimowej wyprawy na K2, bo miał wtedy inne priorytety. Brał w udział w przygotowaniach do niej, pisali o nim dziennikarze z New York Timesa, którzy przyjechali wtedy do nas. Jego specjalnością były łańcuchówki, czyli połączenia kilku dróg tatrzańskich. Preferował samotne przejścia. Lubił wytyczać nowe drogi lub powtarzać wybitne. Miał niesamowitą wydolność. Zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, ale był bardzo ostrożny.

Kurs, randki i ślub

Kacper Tekieli poznał Justynę Kowalczyk w 2019 roku w podkrakowskich Skałkach, gdy robiła ona kurs wspinaczkowy, który zaproponował jej Polski Związek Alpinizmu. Szybko nawiązali nić porozumienia, polubili się. On uczył ją wspinaczki, ona jego biegania na nartach. Jedną z pierwszych randek odbyli we Włoszech na Cima Grande, czyli kilkusetmetrowej ścianie w Dolomitach. „Przebiegliśmy ją w trzy i pół godziny” – chwali się później była znakomita biegaczka narciarska.

Długo ukrywali się ze swym uczuciem przed szerszą publiką. Oficjalnie po raz pierwszy razem pojawili się razem w październiku 2019 roku podczas Gali 100-lecia Polskiego Komitetu Olimpijskiego w warszawskim Teatrze Wielkim-Operze Narodowej. W mediach społecznościowych dosyć oszczędnie relacjonowali swoją znajomość, szybko się jednak zaręczyli, co w jednym z wpisów zdradziła była narciarka, określając Kacpra swym narzeczonym.

Ślub wzięli w Gdańsku 24 września 2020 roku w Gdańsku, czyli cztery miesięcy później – z powodu pandemii koronawirusa - niż pierwotnie planowali. „Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że na wszystko w życiu musi przyjść odpowiednia pora. Od wczoraj Justyna Kowalczyk-Tekieli” – pochwaliła się na Twitterze słynna sportsmenka po uroczystości w rodzinnym mieście męża.

Byli najszczęśliwsi...

2 września 2021 roku w Krakowie cieszyli się z narodzin syna, którym dali na imię Hugo.

On nadal realizował swoją pasję wspinaczkową i był dumny jako ojciec, ona cieszyła się z nowej roli – mamy (w maju 2013 roku poroniła na obozie treningowym; nigdy publicznie nie zdradziła, z kim była w ciąży; przez wiele miesięcy miała stany depresyjne). Wróciła też do formy, startowała nawet w zawodach, czasami komentowała wydarzenie sportowe w telewizji.

Oboje rzadko mówili o swym związku. Jedno z nielicznych zwierzeń (Kowalczyk-Tekieli) brzmiało tak: „Razem z mężem dogadujemy się świetnie. Mieszkamy pod Tatrami, żyjemy tak, jak chcemy. Mimo trudnych czasów jesteśmy teraz najszczęśliwsi pod słońcem” (cytat za kobieta.wp.pl).

Tragedia wspinacza podczas wymarzonej wprawy zmieniła ich związek na zawsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lawina, która zabrała życie. Kacper Tekieli nie wrócił z kolejnego szczytu. Chciał zdobyć wszystkie 82 alpejskie czterotysięczniki - Gazeta Krakowska

Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto