18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kozy to mądre i figlarne zwięrzęta

Marek Podraza
Pan Jędrzej Jakubowski postawił na hodowlę kóz
Pan Jędrzej Jakubowski postawił na hodowlę kóz Marek Podraza
Kozy coraz częściej pojawiają się w krajobrazie Beskidu Niskiego. Pojedyncze sztuki chętnie hodują miejscowi rolnicy bo od wieków wiadomo, że mleko od kozy jest najzdrowsze i ma mnóstwo zalet, o które byśmy go nie podejrzewali. Jego zalety kosmetyczne zostały osławione dzięki Kleopatrze, która podobno kąpała się w nim, czemu zawdzięczała swą nieprzemijającą urodę. Dużą popularnością cieszą się też kozie sery.

Ten rok dla pana Jędrzeja Jakubowskiego z Banicy, który kilka lat temu postawił na hodowlę kóz zapowiada się wyjątkowo. Na świat przyszło bowiem już 18 małych koźlątek, a będzie ich pewno jeszcze więcej. Są śliczne łaciate i białe i ochoczo skaczą przy swoich kozich mamach. Przygoda pana Jędrzeja z kozami zaczęła się dość dawno bo jeszcze w szkole podstawowej.- Praktycznie to z kozami jestem związany do dziecka. Gdy byliśmy na schronisku w Maciejowej była tam koza. Tak mnie polubiła, że chodziła wszędzie za mną. Inni chodzili z psem a ja z kozą, a tak na poważnie to zaczęło się od dwóch kóz od Primy z jej córką Białką. Trafiły one do Banicy w 2005 roku i początkowo spełniały rolę pupilów, ale z czasem stado sukcesywnie się powiększało – opowiada Jędrzej Jakubowski.
Pan Jędrzej jako specjalista ds. reklamy i absolwent pedagogiki po kilku latach spędzonych w Krakowie miał dość miejskiego życia i wrócił do rodziców do Banicy. Kozy tak go zafascynowały, że nie wyobraża sobie życia bez nich. Wie o nich wszystko i godzinami może opowiadać o kozich przygodach, ich dojeniu, wytwarzaniu serów, odbieraniu porodów czy też życiu intymnym, które jest bardzo ważnym elementem w życiu każdej kozy.
- Z czasem pojawiły się dwie kolejne kozy Beti i Cyga. Było już cztery i tak doszło do dziesięciu, później siedemnastu, a dziś już ponad trzydziestu kóz. To wspaniałe i figlarne, ale i bardzo wdzięczne i mądre zwierzęta. Każda ma swoje imię i oczywiście pamiętam wszystkie – mówi dalej. Kozy pana Jędrzeja dają mu około 15 litrów mleka dziennie. Wykorzystuje je na bieżące potrzeby oraz do produkcji serów. Sztukę ich robienia opanował do perfekcji i ukończył nawet specjalne szkolenie serowarskie w tym zakresie w Lidzbarku Warmińskim.
- Doję ręcznie. Wyrabiam się w 1,5 godziny. Teraz jest trochę lepiej, bo większość mleka idzie dla małych koźlątek. Parę lat eksperymentów pozwoliło mi na opracowanie własnych receptur, czego efektem jest kilka niepowtarzalnych gatunków sera. Mam sery świeże, dojrzewające, miękkie oraz twarde i obalam mit, że kozie sery śmierdzą. One nie śmierdzą tylko mają swój charakterystyczny bukiet, bo czuć w nich smak naszych łąkowych ziół i kwiatów. Najbardziej lubię jak ktoś je mój ser i chce więcej - podkreśla z uśmiechem.
Koziorella, twaróg z ziołami z czubrycą czerwoną lub zieloną, ser wędzony, ser w oliwie czy ser słony typu greckiej fety, a nawet mozzarella z kwiatem nasturcji to tylko część kozich serów jakie produkuje pan Jędrzej. Ma też swoją wędzarnię i najbardziej lubi odkrywać nowe gatunki.- Wiadomo, że koza zje wszystko. Żaden kwiatek czy roślina przy domu się nie uchowa. Najbardziej lubią wylegiwać się na przystanku autobusowym, ale do autobusu nie wsiadają. Jesienią urządzają sobie wyścigi do jabłoni, która dobiegnie szybciej zje więcej jabłek. Teraz wszystkie są w oborze, ale jak tylko trawa się zazieleni to dopiero mają raj – opowiada.Wszelkie wydarzenia w kozim życiu pan Jędrzej skrzętnie zapisuje w obowiązkowej dokumentacji. - Nie zapomnę jednej z kontroli, gdy kontrolujący zastanawiali się co wpisać w uwagach i tak znalazł się zapis, że brakuje na oborze tabliczki „Niezatrudnionym wstęp wzbroniony”. Oczywiście usterkę szybko usunąłem i tabliczka wisi na widocznym miejscu – wyjaśnia i zaczyna opowiadać o intymnym życiu kóz. - O capie chyba każdy słyszał. To taki mąż kozy, ale nietypowy bo żon ma wiele. Nie na darmo się mówi o brzydkim zapachu, że coś lub ktoś „capi”. Właśnie cap w okresie jesiennym jest wyjątkowo aktywny i przygotowując się do krycia kóz zaczyna skrapiać się własnym moczem. Dla ludzi jest to zapach bardzo nieprzyjemny, a dla kóz odwrotnie – najlepsze perfumy i afrodyzjak. Capa przywożę jesienią, ma trochę pracy. Jest około tygodnia i z swoich obowiązków wywiązuje się wzorowo. Właśnie teraz jest owoc jego pracy. Były bowiem nawet trojaczki od Miłki i wszystkie łaciate podobne do ojca – mówi na koniec z uśmiechem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto