Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Korczyna. Od ułana po rzeźbiarza, czyli niezwykłe przypadki Wiesława Czerwienia. Tego nikt się po nim nie spodziewał

Halina Gajda
Halina Gajda
Wideo
od 16 lat
Pracownia jest prawie rzeźbiarska, bo na razie, to więcej w niej sprzętów mechanicznych, niż piłek, dłutek czy nawet klocków drewna, ale Wiesław Czerwień, właściciel, który na nowo odkrył w sobie natchnienie, niewiele sobie z tego robi: to jest jego czas, więc i warsztat ma pod swoją myśl i potrzeby.

Wiesław Czerwień zaczyna być powoli, jak człowiek-orkiestra. Lemiesz zaostrzy, miecz wykuje, w rekonstrukcji udział weźmie, zbroję rycerską też zrobi, a przerwach między tym wszystkim gromadzi rozmaite historyczne wyposażenie. Czasem zwykłych domów, innym razem frontowych żołnierzy. Jak widać, różnorodność to jego drugie imię, czemu więc nie miałby wziąć się teraz za rzeźbiarstwo? Tym bardziej że potrzeba twórcza – przynajmniej tak wspomina - objawiła się u niego, gdy miał siedemnaście lat. Później chwilowo przysnęła gdzieś cichutko, by teraz odezwać się z podwójną mocą.

Nagle coś takiego ogarnęło, że usiałem załapać za klocek i dłuto – mówi podekscytowany

.

Dalekosiężne plany

W warsztacie pod ścianą stoi już cały zwierzyniec, gdzieś na półce kowal z kowalową, kawałek dalej – Michał Archanioł, który miażdży głowę diabła. Do tego cały stos kończyn – rąk i nóg. Bo trzeba wiedzieć, że Czerwień wymyślił swój autorski sposób na rzeźbę. Wszystkie jego dzieła to składanki: tułów osobno, ręce i nogi osobno, głowa i ewentualne skrzydła również. Jak mówi, wszystko po to, by sobie nieco życie ułatwić. Bo przecież, jak już cała postać będzie gotowa, to można ją szybko poskładać, śrubkami poskręcać, gwoździkami wzmocnić.
- Mam w planach ruchomą szopkę, a że roboty przy niej huk, to już od dwóch miesięcy robię – chwali się.
Szopka ma być ruchoma, podrasowana elektroniką. Czerwień jeszcze nie wie, jak to wszystko połączy, ale ma być oryginalnie: bo przecież to jego wizja Betlejem.

Najważniejsze, to nie tracić pasji

Potężne wyprzedzenie czasowe, to nie tylko kwestia logistyki, ale konieczności nabycia wprawy w działaniu. Bo twórcza przerwa daje się czasem we znaki.
- Pierwsze rzeźbienie zawsze marnie wychodzi. Drugie jest już trochę lepsze. Dopiero przy trzecim możemy powiedzieć, że jest ok – wylicza szczerze.
Pracuje najchętniej w lipie, ale topola też jest niczego sobie. Tylko trzeba się z nią nieco inaczej obchodzić. Jest ponoć „gęstsza” od lipy, to i siły trzeba więcej użyć. On się nie przejmuje. Dąży do swojego celu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto