Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komu państwo dopłaci do prądu? I co z ogrzewaniem? Co trzeci dom w Małopolsce zagrożony ubóstwem z powodu podwyżek cen gazu i węgla

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Ogromny wzrost kosztów ogrzewania domów i cen prądu zagraża budżetowi co trzeciej rodziny zamieszkującej domy jednorodzinne w Małopolsce – wynika z analizy danych zebranych przez rządowy Polski Instytut Ekonomiczny. Głównym problemem są nie tylko lawinowo rosnące stawki za gaz (w tym roku wzrost wyniósł 27,7 proc., a niebawem czekają nas kolejne podwyżki), ale i szalejące ceny węgla stosowanego wciąż do ogrzewania domów i wody przez 300 tys. gospodarstw w naszym regionie, w tym ok. 22 tys. w gminach podkrakowskiego obwarzanka. Tona dobrego opału kosztuje już w małopolskich składach o… 40 procent więcej niż przed rokiem, a państwowe kopalnie reglamentują urobek, sprzedając zaledwie po 40-80 ton dziennie. Rząd zamierza wesprzeć najuboższych, ale już wiadomo, że nie jest w stanie objąć pomocą wszystkich, którym zagraża ubóstwo energetyczne.

FLESZ - Dopłaty do cen energii

od 16 lat

- Państwowe kopalnie w Polsce wydobywają za mało węgla, więc Polska musi importować miliony ton, głównie ze Wschodu. Rosjanie wyczuli szansę na zarobienie fury pieniędzy i podbili stawki do poziomów niespotykanych w historii. W portach w Europie Zachodniej też mamy absurdalne ceny, rzędu 275 dolarów za tonę. Co robią w tej sytuacji polskie kopalnie? Zamiast wywiązywać się z podpisanych umów z dilerami wystawiają węgiel na licytacje i stwarzając atmosferę końca świata windują ceny do niebotycznych wysokości - twierdzi właściciel składu opału w Nowym Wiśniczu. Dodaje, że zszedł z marżami do granic opłacalności, a i tak obecne ceny przerażają klientów, zwłaszcza emerytów.

Wtórują mu przedsiębiorcy obsługujący dziesiątki tysięcy domostw w gminach wokół Krakowa. W jednym z głównych punktów zaopatrzenia w gminie Zabierzów ceny węgli grubych i średnich, najbardziej kalorycznych, w kilka miesięcy poszły w górę z 700 do 1100 zł, a za najlepsze sorty (tutaj akurat z kopalni Wujek) trzeba zapłacić z dowozem 1200 zł za tonę – przy zakupie minimum trzech ton. Jednym z powodów wskazywanych przez właścicieli składów jest reglamentowanie węgla przez państwowe kopalnie: w większości z nich można kupić za jednym zamachem najwyżej 3 tony węgla. Szefowie spółek węglowych tłumaczą, że chodzi o to, by dla wszystkich starczyło „taniego opału”.

- W przeciwnym razie najbardziej obrotni wykupiliby cały dostępny urobek, a potem sprzedawali z potężnym przebiciem – słyszymy w małopolskiej kopalni należącej do grupy Tauron.

Idzie ciężka zima, zwłaszcza dla emerytów i samotnych

Najsilniej na poziom cen wpływają jednak limity sprzedaży wprowadzone w kopalniach należących do państwowej Polskiej Grupy Górniczej. Ludzie chcący nabyć węgiel indywidualnie wprost na kopalni (bo tam jest taniej) oceniają owe ograniczenia jako „wręcz śmieszne”. Niektóre kopalnie sprzedają jedynie 40 ton węgla dziennie – tyle starczy dla kilkunastu gospodarstw! W innych te limity są większe, ale tylko trochę. A to powoduje niedobór na rynku. Bez limitów można natomiast nabyć muł i flot węglowy. Formalnie palenie czymś takim w domowych kotłach jest zakazane (grożą za to kary), ale…

- Ludzie są coraz bardziej zdesperowani i może być naprawdę różnie – uważa przedsiębiorca z Liszek. Przyznaje przy tym, że w autoryzowanych składach PGG węgiel jest, bo takich składów nie obowiązują wspomniane limity. Problem w tym, że tam też ceny mocno wzrosły.

Polska Grupa Górnicza wyjaśnia, że limity obowiązywały też w poprzednim sezonie grzewczym, bo jesienią i zimą urobek sprzedaje się „na pniu”. Kolejki tworzą się dlatego, że – zamiast zadbać o opał latem (sprzedaż na kopalniach odbywa się przez okrągły rok) - ludzie zostawiają zakup na ostatnią chwilę. - Łatwo powiedzieć, ale wielu osób nie stać na zakup w wakacje. Ciułają grosz do grosza od wiosny do jesieni i dopiero wtedy mogą zamówić te swoje dwie albo trzy tony – mówi diler z podkrakowskich Liszek.

- Wedle moich obserwacji 60 procent mieszkańców okolicznych wsi nie stać na zakup węgla w cenie 1200 zł. Moim zdaniem tacy klienci zaczną przetrząsać strychy i komórki w poszukiwaniu czegokolwiek, co da im ciepło tej zimy. Plusem może być to, że zapewne z lasów znikną plastikowe butelki, szmaty, stare buty i inne rzeczy, którymi da się palić w piecach. Czyli trochę posprzątamy. Ale czy naprawdę o to nam chodzi? - pyta przedsiębiorca z Zabierzowa.

Dodaje, że okoliczni gospodarze są i tak w stosunkowo dobrej sytuacji, bo mają blisko zarówno do kopalń małopolskich, jak i śląskich, należących do PGG. W najgorszym położeniu są mieszkańcy południowej i wschodniej Małopolski, bo tam niedobory węgla są największe, a jednocześnie dochody gospodarstw domowych znacznie niższe niż wokół Krakowa i na zachodzie regionu. Wystarczy porównać: średnia pensja w Krakowie i okolicy przekracza 7 tys. zł, a w powiecie dąbrowskim jest o prawie 3 tys. zł niższa.

- W dodatku węgla używa ogromny odsetek gospodarstw emeryckich, a tam dochód często nie przekracza 3 tys. złotych i to nie na głowę, tylko na cały dom. I są też przecież liczne domy, gdzie mieszka tylko jedna osoba, zazwyczaj wdowa, z emeryturą rzędu tysiąca złotych - opisuje właściciel składu w Nowym Wiśniczu. Zwraca uwagę, że czternastka, którą rząd zamierza wypłacić emerytom jeszcze w październiku, wystarczy dziś w najlepszym razie na zakup jednej tony dobrego węgla. A ludzie potrzebują minimum dwie tony, żeby mieć ciepłą wodę i w styczniu - lutym nie zamarznąć.

Rządowy think tank: Pandemia zwiększyła ubóstwo energetyczne w Polsce

Przed wybuchem pandemii eksperci szacowali, że około 10 procent gospodarstw w Polsce ma problem z opłaceniem rachunków za prąd i zakupem opału lub gazu na zimę. Polski Instytut Ekonomiczny (PIE), rządowy think tank wskazuje, że w 2020 r. ów odsetek wzrósł do 21,4 proc. Powód: utrata pracy i spadek zarobków, szczególnie u osób o najniższych i średnich dochodach. Podobne zjawisko zaobserwowano w czasach zarazy w całej Europie. Wprawdzie w 2021 roku sytuacja materialna większości gospodarstw w Polsce uległa poprawie, ale równocześnie zaczęły szybko rosnąć ceny energii i surowców energetycznych, z benzyną, gazem i węglem na czele. Jesienią ów wzrost przybrał rozmiary niespotykane od dekad.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że choć ceny benzyny, gazu i węgla w Polsce należą wciąż nominalnie do najniższych w Unii Europejskiej, to po uwzględnieniu wysokości zarobków i emerytur oraz ich siły nabywczej (w tym pozostałych kosztów życia) okazują się nadzwyczaj słone. Przeciętna pensja w Niemczech przekroczyła 4 tys. euro (18,3 tys. zł), minimalna wynosi 1536 euro (ponad 7 tys. zł), a podstawowa emerytura to 870 euro (4 tys. zł). W Polsce te kwoty wynoszą – odpowiednio – 5,8 tys. zł, 2,8 tys. zł i 2,6 tys. zł (2 tys. zł u emerytek), natomiast koszty zakupu energii i paliw są jedynie o ok. 20 proc. niższe.

Efekty tego zaczynają być groźne. Analitycy z rządowego think tanku już wiosną 2021 zwracali uwagę, że udział wydatków na energię elektryczną, gaz i inne paliwa w strukturze wydatków gospodarstw domowych jest nad Wisłą dwukrotnie wyższy niż średnio w UE. Kolejne podwyżki cen jeszcze wzmacniają ten efekt, bo wysoki statystyczny wzrost wynagrodzeń (blisko 10 proc. rok ro doku w skali kraju i 14,4 proc. w Małopolsce) obejmuje tylko część zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw, zwłaszcza w dużych firmach, przede wszystkim w zagranicznych korporacjach, natomiast dochody zatrudnionych w mikrofirmach, najuboższych, najsilniej narażonych na ubóstwo energetyczne, rosną wolniej od kosztów życia.

Naukowcy z PIE przyznają, że udział wydatków na nośniki energii rośnie najszybciej w gospodarstwach osób najmniej zarabiających. W ich ocenie, skala zjawiska może być jeszcze większa niż wiosną i dlatego rekomendują rządowi "wprowadzenie programów socjalnych mających poprawić warunki finansowe gospodarstw domowych, a także programów związanych z efektywnością i rozwojem OZE, co z kolei powinno zmniejszyć zapotrzebowanie na energię i związane z tym koszty".

Kto w Małopolsce potrzebuje dopłat do ogrzewania i energii

Z licznych badań prowadzonych przed pandemią wynika, że aż dwie trzecie wszystkich ubogich energetycznie gospodarstw domowych w Polsce oraz trzy czwarte wszystkich ubogich energetycznie mieszkańców naszego kraju mieszka w domach jednorodzinnych. W skali kraju przed obecną falą podwyżek problem z opłaceniem rachunków za prąd i zakupem opału lub energii cieplnej miało już ponad 25 procent właścicieli lub lokatorów takich domów. PIE wymienia pięć województw, gdzie to zjawisko występowało najczęściej: wielkopolskie, mazowieckie, podkarpackie, małopolskie i lubelskie.

W samej Małopolsce zagrożonych ubóstwem może być dzisiaj nawet jedna trzecia domów jednorodzinnych, a największy problem dotyczy powiatów o najniższych dochodach i najwyższym bezrobociu, czyli północnego i południowego wschodu regionu. Dominują tu zdecydowanie gospodarstwa położone na wsi oraz mniejszych miastach (poniżej 30 tys.).

Paradoks polega na tym, że domy ubogie energetycznie mają przeciętnie o jedną trzecią większą powierzchnię niż te nieubogie, co pogłębia problem, podobnie zresztą jak fakt, że zdecydowana większość takich domów jest bardzo słabo ocieplona lub w ogóle nie ma izolacji. Rząd uruchomił wprawdzie dla nich program „Stop smog”, w ramach którego można uzyskać stuprocentowe dofinansowanie do termomodernizacji i wymiany źródła ciepła, ale inwestycje takie muszą potrwać, zwłaszcza że przy obecnym ogromie potrzeb na rynku brakuje ekip wykonawczych, materiałów i urządzeń.

Tymczasem kilkaset tysięcy dotkniętych problemem ubóstwa energetycznego Małopolan musi jakoś przeżyć obecny sezon jesienno-zimowy.

Dla kogo dopłaty do energii i w jakiej wysokości

Na początku października Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiedziało dopłaty do rachunków za prąd dla osób najbardziej narażonych na ubóstwo energetyczne. Kto może na nie liczyć? Gospodarstwa domowe, w których miesięczne dochody nie przekraczają 1563 zł w gospodarstwie jednoosobowym lub 1115 zł na osobę w gospodarstwie wieloosobowym. Wsparciem objęte zostaną m.in. gospodarstwa emerytów pobierających świadczenia niższe od minimalnej emerytury, emerytów i rencistów ze świadczeniem równym najniższej emeryturze oraz osoby wymagające szczególnej opieki.

Dopłaty trafić też mają do rodzin wielodzietnych w trudniejszej sytuacji materialnej oraz osób samotnie zamieszkujących domy jednorodzinne w małych miejscowościach i na wsiach. Są to w większości podopieczni lokalnych ośrodków pomocy społecznej, więc dość szybko będzie można ich zidentyfikować. Minister klimatu Michał Kurtyka zapowiedział, że pomoc dotrze w sumie do 18 procent (ponad 1,6 mln) gospodarstw w Polsce, choć jego wysokość będzie zróżnicowana – od 100 do ponad 800 zł na gospodarstwo (przeciętnie wypada ok. 500 zł rocznie), zależnie od tego, jak duży jest udział kosztów energii w domowym budżecie.

Rządowy projekt przewiduje też wprowadzenie zakazu wstrzymywania dostaw energii elektrycznej dla gospodarstw mających zaległości w opłacaniu bieżących rachunków za prąd w okresie od 1 listopada do 31 marca oraz w soboty i w dni ustawowo wolne od pracy. Dostawcy energii będą musieli takim dłużnikom nadal dostarczać prąd bez ograniczeń.

Rząd nie mówi natomiast nic o ewentualnym dofinansowaniu kosztów ogrzewania. A te są zdecydowanie wyższe od rachunków za prąd i w ostatnim czasie rosną najszybciej. Tu część najuboższych Małopolan może liczyć na wsparcie swoich gmin – za pośrednictwem ośrodków pomocy społecznej. Pieniędzy na ten cel jest jednak bardzo mało i na pewno nie wystarczy dla wszystkich, którzy borykają się dziś z tym problemem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto