Wedle szacunkowych obliczeń Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Gorlicach, w naszym regionie, mamy około tysiąca stu sztuk bydła polskiego czerwono-białego oraz około dwustu sztuk polskiego czerwonego.
- To zwierzęta objęte programem ochrony zasobów genetycznych – wyjaśnia Wincenty Kmak, kierownik placówki.
Musimy pamiętać, że to nie wszystkie krowy tych ras, które mamy w Gorlickiem, bo są jeszcze stada, które programem objęte nie są, a nam gospodarskie wyliczenie jest nam potrzebne, by pokazać potencjał do wykorzystania. W szczegółach chodzi o wspomniane na początku warsztaty serowarskie, które już 8 lipca odbędą się w Kobylance. Organizatorami są Tarnowska Agencja Rozwoju Regionalnego oraz Instytut Zootechniki w Balicach. Dedykowane są nie tylko hodowcom bydła ras zachowawczych: polskiego czerwono-białego oraz polskiego czerwonego, ale też wszystkim, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę z serowarstwem. Warunek jest jeden – muszą mieszkać lub prowadzić działalność na terenach wiejskich w Małopolsce.
Powrót do rodzimy ras i sposób na podreperowanie budżetu
Organizatorzy warsztatów wskazują, że hodowcy tak zwanych ras rodzimy najczęściej wybierają sprzedaż mleka do mleczarni, które nie zawsze są w stanie należycie premiować produkt wysokiej jakości, który dostają.
- W związku ze zmianą pokoleń obserwowaną także wśród hodowców pojawia się grupa osób, dla których hodowla bydła ras rodzimych być może nie jest tradycją rodzinną, a nową pasją i misją, a oni sami poszukują możliwości poprawienia rentowności swoich gospodarstw. Taką możliwość daje przetwarzanie surowca i produkcja serów z mleka od krów ras rodzimych – czytamy w opisie programu.
Zapowiadane szkolenie ma potrwać dzień – będzie nie tylko teoria, ale też sporo praktyki.
W spółdzielni w Łużnej wiedzą, co mają
Produkcją masła i serów z takiego właśnie mleka – mowa o mleku od krów rasy polska czerwona - od lat zajmuje się spółdzielnia w Łużnej. Nie ma go zbyt wiele, bo każdego dnia do zakładu trafia go około pięciu tysięcy litrów. Głównie od rolników z Łużnej, Biesnej, Woli Łużańskiej i części Staszkówki. To te rejony stanowią ostoję przywołanej rasy i to tutaj trwają prace nad odbudową jej pogłowia. W czym tkwi sukces smaku i jakości? Bez wchodzenia w skomplikowane niuanse składu fizyko-chemicznego, najprościej można powiedzieć, że jego przyswajalność przez nasz organizm jest podobna, jak w przypadku mleka ludzkiego.
Nieliczna załoga sprawia, że to w zasadzie rodzinna firma i dowód na to, że nie wielkość ma znaczenie. Produkty są w najlepszym gatunku i smaku, począwszy od masła po sery – edamski, gryficki, ale też podpuszczkowe niedojrzewające z dodatkami.
- Nie planujemy ekspansji, bo naszych produktów nie ma zbyt wiele – opowiada Barbara Niemaszyk, prezeska spółdzielni. - Mamy jednak kilku stałych odbiorców choćby z Krosna, Tarnowa czy Nowego Sącza. Myślę, że jeśli ktoś zadaje sobie trud, by przyjechać do Łużnej po masło czy ser, to musi mieć świadomość, że to, co dostaje, jest na najwyższym poziomie. Kilka razy wysyłaliśmy też produkty do Gdańska czy też Wrocławia – dodaje.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?